Louis
Stałem przy biurku i z uśmiechem obserwowałem jak Niall pochłaniał trzeciego już burgera.
-Na pewno nie chcesz? -zapytał z pełną buzią.
-Nie, na pewno.
-Twoja strata. Nie wiem jak mogłeś się najeść jednym burgerem, tym bardziej, że jesteś w ciąży.
-A ja nie wiem gdzie ty to mieścisz. -stwierdziłem, popijając sok pomarańczowy ze szklanki. -Kiedy wróci Liam?
-Nie wiem, mam nadzieję że nie za szybko. Powinien odpocząć.
-Co się tak właściwie stało? -zapytałem, bo w sumie to wiem jedynie tyle, że Zayn coś zrobił, przez co Liam się zdenerwował i został w domu, żeby o tym zapomnieć.
-Po prostu Liam jest zły o to, że Zayn jest zazdrosny w momencie gdy sam umawia się z jakąś Omegą.
-Co? Dlaczego mają do siebie o to pretensje?
-Myślałem, że to oczywiste. - zmarszczył brwi przypatrując mi się uważnie. -Wali od nich miłością na kilometr. -wzruszył ramionami, kończąc jeść swojego burgera.
-Oni? Serio? -otworzyłem trochę szerzej oczy. Szczerze się tego nie spodziewałem. Miałem wrażenie, że pomiędzy nimi jest taka relacja, jak między mną i Harrym, czyli czysta przyjaźń.
-No tak, Liam gada o nim prze...
-Louis! -przerwał mu Styles, który niespodziewanie wbiegł przez drzwi, szybko do mnie podchodząc i mocno przytulając. -Przepraszam, że tak długo, ale dopiero przed chwilą się dowiedziałem, że mogę tu przyjść. Zabije kiedyś Malika, przysięgam.
-Spokojnie. -poklepałem go po plecach, by następnie lekko go odsunąć. - Wszystko jest dobrze.
-Tak bardzo cię przepraszam...
-Nie masz za co. Cieszę się, że mnie nie okłamałeś i byłeś szczery. -przyznałem, uśmiechając się lekko. -Poza tym myślałem nad tym i to nie mógł być on. Adam nie dałby się zabić. Teraz pewnie gdzieś próbuje odbudować watahę, a jak skończy to zacznie nas szukać.
Byłem tego pewny, jak nigdy wcześniej. Brunet spojrzał na mnie uważnie, po czym pokiwał głową, ponownie mocno mnie przytulając. Trzymał mnie w swoich objęciach, tak jakby chciał sobie tym zapewnić, że nic mi się już nie stanie. Po dłuższej chwili odsunął się i wysłał mi malutki uśmiech. Zgarnął mi włosy z czoła, po czym zwrócił się do Nialla.
-Czyli wszystko już dobrze i możemy wracać do domu?
-Tak. Jedynie dam Louisowi witaminy. Będziesz musiał je brać codziennie Lou.- blondyn podszedł do kredensu i wyciągnął z niego opakowanie z witaminami. Podał mi je z uśmiechem.- I pamiętaj, jak najmniej stresu.
-Zadbam o to.- zapewnił brunet.- A teraz idziemy do domu.
-Tak. Dzięki za wszystko Niall.- uśmiechnąłem się do Horana
-Przyjdź kiedyś do mnie, czasem jest tu strasznie nudno.
-A to tak, czyli będę tylko rozrywką?- zapytałem z udawaną urazą
-Ewentualnie mogę uznać, że cię trochę bardzo polubiłem i chcę żebyś mnie odwiedzał. Ale to tak hipotetycznie.- sam się sobie dziwiłem, że w tak krótkim czasie aż tak się zżyłem z tym blondaskiem. Co prawda zawsze bardzo szybko nabierałem nowe znajomości, ale nie aż a takim stopniu.
-Och Niaall...- pokręciłem głową po czym zaśmiałem się- Żegnaj klusko.
-Pa.
-To cześć- dodał Harry.
CZYTASZ
coronet of flowers || larry stylinson (ziam) ✔
Fanfiction#21 w ff Harry od zawsze wiedział, że będzie zmuszony do przejęcia stanowiska jego ojca który jest przywódcą watahy. Jego marzenia są jednak zupełnie inne, założenie szczęśliwej rodziny z Omegą którą by pokochał, od zawsze było dla niego priorytetem...