Rozdział 6

4.8K 307 134
                                    

Louis

Stałem przy biurku i z uśmiechem obserwowałem jak Niall pochłaniał trzeciego już burgera.

-Na pewno nie chcesz? -zapytał z pełną buzią.

-Nie, na pewno.

-Twoja strata. Nie wiem jak mogłeś się najeść jednym burgerem, tym bardziej, że jesteś w ciąży.

-A ja nie wiem gdzie ty to mieścisz. -stwierdziłem, popijając sok pomarańczowy ze szklanki. -Kiedy wróci Liam?

-Nie wiem, mam nadzieję że nie za szybko. Powinien odpocząć.

-Co się tak właściwie stało? -zapytałem, bo w sumie to wiem jedynie tyle, że Zayn coś zrobił, przez co Liam się zdenerwował i został w domu, żeby o tym zapomnieć.

-Po prostu Liam jest zły o to, że Zayn jest zazdrosny w momencie gdy sam umawia się z jakąś Omegą.

-Co? Dlaczego mają do siebie o to pretensje?

-Myślałem, że to oczywiste. - zmarszczył brwi przypatrując mi się uważnie. -Wali od nich miłością na kilometr. -wzruszył ramionami, kończąc jeść swojego burgera.

-Oni? Serio? -otworzyłem trochę szerzej oczy. Szczerze się tego nie spodziewałem. Miałem wrażenie, że pomiędzy nimi jest taka relacja, jak między mną i Harrym, czyli czysta przyjaźń.

-No tak, Liam gada o nim prze...

-Louis! -przerwał mu Styles, który niespodziewanie wbiegł przez drzwi, szybko do mnie podchodząc i mocno przytulając. -Przepraszam, że tak długo, ale dopiero przed chwilą się dowiedziałem, że mogę tu przyjść. Zabije kiedyś Malika, przysięgam.

-Spokojnie. -poklepałem go po plecach, by następnie lekko go odsunąć. - Wszystko jest dobrze.

-Tak bardzo cię przepraszam...

-Nie masz za co. Cieszę się, że mnie nie okłamałeś i byłeś szczery. -przyznałem, uśmiechając się lekko. -Poza tym myślałem nad tym i to nie mógł być on. Adam nie dałby się zabić. Teraz pewnie gdzieś próbuje odbudować watahę, a jak skończy to zacznie nas szukać.

Byłem tego pewny, jak nigdy wcześniej. Brunet spojrzał na mnie uważnie, po czym pokiwał głową, ponownie mocno mnie przytulając. Trzymał mnie w swoich objęciach, tak jakby chciał sobie tym zapewnić, że nic mi się już nie stanie. Po dłuższej chwili odsunął się i wysłał mi malutki uśmiech. Zgarnął mi włosy z czoła, po czym zwrócił się do Nialla.

-Czyli wszystko już dobrze i możemy wracać do domu?

-Tak. Jedynie dam Louisowi witaminy. Będziesz musiał je brać codziennie Lou.- blondyn podszedł do kredensu i wyciągnął z niego opakowanie z witaminami. Podał mi je z uśmiechem.- I pamiętaj, jak najmniej stresu.

-Zadbam o to.- zapewnił brunet.- A teraz idziemy do domu.

-Tak. Dzięki za wszystko Niall.- uśmiechnąłem się do Horana

-Przyjdź kiedyś do mnie, czasem jest tu strasznie nudno.

-A to tak, czyli będę tylko rozrywką?- zapytałem z udawaną urazą

-Ewentualnie mogę uznać, że cię trochę bardzo polubiłem i chcę żebyś mnie odwiedzał. Ale to tak hipotetycznie.- sam się sobie dziwiłem, że w tak krótkim czasie aż tak się zżyłem z tym blondaskiem. Co prawda zawsze bardzo szybko nabierałem nowe znajomości, ale nie aż a takim stopniu.

-Och Niaall...- pokręciłem głową po czym zaśmiałem się- Żegnaj klusko.

-Pa.

-To cześć- dodał Harry.

coronet of flowers || larry stylinson (ziam) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz