Louis
Ostatnie tygodnie były istną katorgą. Cały czas czułem potworne bóle kręgosłupa, miałem zgagę i co chwilę latałem do łazienki. Jean dawał mi nieźle w kość, ale cieszyłem się, że już tak nie wiele dzieli mnie od ujrzenia mojej kruszynki.
Anne opowiadała mi, jak to ona przechodziła swoje ciąże i jak to sobie radziła ze zgagą, mdłościami czy opuchniętymi stopami.
Jeszcze nie widziałem rzeczy, które kupił Harry z chłopakami, ale nie bałem się, bo wiedziałem, że sprostali temu zadaniu. Miałem jedynie nadzieję, że o niczym nie zapomnieli, co prawda dałem im listę, ale i tak cały czas miałem jakieś obawy względem tego.
Szedłem właśnie w stronę kuchni, gdy w połowie drogi dopadł mnie Harry. Złapał mnie za ramiona, szeroko się uśmiechając. Wyglądał jakby miał ochotę skakać z radości, a ja nie miałem pojęcia co jest tego powodem.
Zmarszczyłem lekko brwi, spoglądając na niego z lekko przechyloną głową, oczekując aż coś powie.-Lou, przeprowadzamy się. -oznajmił w końcu, a ja tym bardziej nie wiedziałem o co się dzieje.
-Co?
-Przeprowadzamy się. Dominic się wyprowadził i kupiłem od niego dom. To ten po drugiej stronie placu głównego.
-Och... No dobrze? Kiedy?
-Teraz. - wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie.
-Ale jak to, tak teraz? Od razu?
-Tak. Praktycznie większość mebli już tam jest, więc nie mamy zbyt wiele do noszenia.
-A twój ojciec o tym wie? -zapytałem, bo wiedziałem że brunet często olewa swojego ojca, przez co potem często się kłócą.
-Wczoraj z nim rozmawiałem i o dziwo o nic się nie przyczepił.
-Naprawdę?
-Też się zdziwiłem. -zaśmiał się, po czym złapał mnie za dłoń i zaczął ciągnąć w stronę mojej sypialni.
Kazał mi wybrać rzeczy, które chcę zabrać, by on potem mógł je spakować. Próbowałem go przekonać, aby dał mi walizkę, a sam się spakuję, ale był on nieugięty i twierdził, że nie powinien się przemęczać.
Tak więc wyciągnąłem na łóżko 3/4 ubrań z szafy wraz z bielizną, paroma książkami i tabletem. Wszystkie te rzeczy podarowała mi rodzina Stylesa, za co bylem im ogromnie wdzięczny. Mimo, że zawracałem im głowę i robiłem niepotrzebny problem, to oni mi pomagali, zajmowali się mną i w dodatku dawali rożne prezenty. Nie miałem pojęcia jak się im odwdzięczę.
Najważniejszy był dla mnie jednak karton, w którym miałem wszystkie zdjęcia USG i wyniki badań z ostatnich trzech miesięcy. Miałem tam również ukrytych parę zdjęć, na których bylem ja z Gemmą, Niallem czy Zaynem. Najcenniejsze jednak były te, na których znajdował się Harry. Moją ulubioną fotografią była ta, na której śpię razem z Harrym na jego łóżku, a zielonooki przez sen obejmuje mój duży brzuch rękoma. Zrobiła nam je Anne jakiś tydzień temu.
Wpatrywałem się w nie jak zaczarowana. Tak naprawdę, za każdym razem gdy znajdowałem się obok Harry'ego, zapomniałem o wszystkich problemach czy przeszkodach jakie mnie jeszcze czekają. Wtedy po prostu cieszyłem się chwilą.
Cały czas jednak czekałem na Adama. Powinien nas szukać. Jean potrzebuje mieć obojga rodziców. Tylko to mnie bolało. Fakt, że moja kruszynka nie będzie mieć przy sobie ojca. Ja już się z tym pogodziłem i szczerze jakoś bardzo już mnie nie bolała jego strata. A przynajmniej nie tak jak na samym początku.
CZYTASZ
coronet of flowers || larry stylinson (ziam) ✔
Fanfiction#21 w ff Harry od zawsze wiedział, że będzie zmuszony do przejęcia stanowiska jego ojca który jest przywódcą watahy. Jego marzenia są jednak zupełnie inne, założenie szczęśliwej rodziny z Omegą którą by pokochał, od zawsze było dla niego priorytetem...