Rozdział 24

3.5K 292 37
                                    

Harry

Gdy się obudziłem, Louis leżał już obok mnie w łóżku, przytulając się do poduszki. Nie miałem pojęcia o której wrócił, ale miałem nadzieję, że nie był w aż tak złym stanie i dzisiaj będzie mógł w miarę normalnie funkcjonować.

Wywnioskowałem, że nie mogło być aż tak źle, skoro Omega była w stanie się rozebrać przed pójściem spać.

Delikatnie przeczesując palcami jego roztrzepane włosy, ucałowałem jego kark. Chłopak zamruczał przez sen.

Usłyszałem głośne, radosne dziecięce piski. Chwyciłem za komórkę, która przez całą noc leżała na szafce nocnej, by sprawdzić godzinę. Zaśmiałem się, gdy zobaczyłem, że jest za dziesięć siódma.

Nie wiem jak Jean to robił, ale za każdym razem, dzień w dzień, wstawał dokładnie o tej samej godzinie.

Niechętnie wstałem z łóżka i od razu skierowałem się do dziecięcego pokoju.

Chłopiec stał przytrzymując się szczebelków łóżeczka. Uśmiechnął się szeroko, gdy mnie zauważył, co sprawiło, że na moje usta mimowolnie wpłynął uśmiech. Podszedłem do chłopca, a ten wyciągnął w moją stronę rączki, domagając się tym samym by wziąć go na opa.

-Dzień Dobry Tygryś. -zacmokałem, spełniając jego oczekiwania- Dzisiaj tatuś będzie... chory, więc będziesz grzeczny, jasne?

-Gagagagaga.

-No i super. To co? Śniadanie?

-Galalatati!

Pocałowałem go w nosek, by w następnej chwili pójść w stronę kuchni. Gdy już tam dotarłem, wyciągnąłem z szafki kukurydziane chrupki, by dać małemu jednego. Co prawda za chwilę miał zjeść śniadanie, ale musiałem go czym zająć! Co prawda domyślałem się, że nie zajmie mu to zbyt długo, więc włączyłem mu jeszcze bajkę na telefonie. Gdy włożyłem go do krzesełka, zabrałem się za robienie jajecznicy.

Z czasem moje zdolności kulinarne uległy znacznej poprawie i teraz nie ograniczałem się jedynie do kanapek.

Same usmażone jajko bez jakichkolwiek przypraw i dodatków nałożyłem na mały talerzyk z misiem, który następnie odstawiłem, by trochę ostygło.

Tą normalną wersję jajecznicy nałożyłem na dwa talerze, z czego jeden położyłem na tacy razem z dużym kubkiem herbaty oraz tabletkami na ból głowy.

-Poczekasz tutaj grzecznie na tatę? -zapytałem, na co ten jedynie się uśmiechnął- Za chwilę wrócę!

Złapałem tacę, którą następnie zaniosłem do sypialni. Ostrożnie ułożyłem ją na stoliku nocnym, po czym po cichu chciałem się wycofać, by dać Louisowi jeszcze pospać, ale ten uchylił lekko powieki.

-Która godzina? -zapytał mocno zachrypniętym głosem, podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Wpół do ósmej.

-Powinieneś iść już do pracy. -stwierdził, po czym chwycił za tabletkę, którą w następnej chwili połknął.

-Dzisiaj raczej nie idę, zajmę się Jeanem, gdy ty będziesz się kurował.

-Przestań. Ty idziesz do pracy, a ja zajmuje się Jeanem.

-Dasz sobie radę?

-Oczywiście, że tak.

-Ale wiesz, że mogę zostać?

-Harry, dam sobie radę. Powiedz jedynie gdzie jest maść na dziąsła, gdyby zaczęły go boleć.

coronet of flowers || larry stylinson (ziam) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz