Rozdział 27

3.1K 311 179
                                    

Niall

Siedziałem na skraju łóżka i obserwowałem jak Louis pakuje swoje rzeczy do walizek. To było takie nierealne.

Zawsze wydawało mi się, że życie Louisa u boku Harry'ego jest idealne, a tym czasem on postanawia to porzucić.

-Louis, jesteś pewien, że chcesz to robić? -zapytałem

Szatyn przerwał wkładanie kolejnych ubrań do torby, by spojrzeć na mnie swoimi niebieskimi oczami, w których widziałem niepewność. Próbowałem mu przemówić do rozsądku i przekonać do zostania, ale ten był nie ugięty i cały czas powtarzał to samo.

-Muszę myśleć o dobru Jeana. Adam jest jego ojcem i to on powinien go wychować.

-Nie zawsze biologiczny ojciec jest tym lepszym ojcem od tego przyszywanego. Lepszy jest ten, który daje najwięcej miłości.

-Niall, proszę. To i tak jest dla mnie trudne, a ty mi w tym nie pomagasz. -wrócił do pakowania swoich rzeczy

-To go zniszczy Lou.

Widziałem jak ciało Omegi napina się lekko na te słowa, ale próbował to ukryć. Wiedziałem, że obaj nie są sobie obojętni i nie miałem pojęcia czemu to wszystko się dzieje. To było oczywiste, że Louis już nie kocha Adama, ale gdy poruszałem ten temat zawsze słyszałem to samo : "Nigdy nie powiedziałem, że już go nie kocham" . To było prawdą, nigdy tak nie powiedział, ale nigdy też nie powiedział wprost, że nadal kocha Senn'a. Nigdy nie usłyszałem : "kocham Adama".

-Harry jest młodą i przystojną Alfą, na pewno sobie kogoś znajdzie i założy rodzinę. - jego głos lekko drżał gdy to mówił

-Ale on już miał swoją wymarzoną rodzinę. Miał ciebie. Miał Jeana. Kochał was i nadal kocha. On nie chcę innej rodziny, on chcę was, a wy chcecie go.

-Chyba lepiej wiem czego chcę ja i mój syn! -krzyknął, ponownie patrząc w moje oczy - Wiem co jest dla nas najlepsze, więc niczego mi nie wmawiaj!

-Ja chcę wam tylko pomóc.

-Więc mi pomóż! Ale nie mów mi, że robię źle, tylko mnie wspieraj do kurwy nędzy! - krzyczał, a z jego oczu zaczęły lecieć łzy - Ja się staram! To jest moje życie więc pozwól mi na podejmowanie decyzji!

Zsunąłem się z łóżka i podszedłem do klęczącej na ziemi Omegi. Przytuliłem go, a ten schował twarz w zagłębieniu mojej szyi, nadal płacząc. Gładziłem dłonią jego plecy, czekając aż chłopak trochę się uspokoi.

-To naprawdę nie jest dla mnie łatwe. -wyszeptał

XXX

Z racji, że Harry za bardzo nie nadawał się do

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Z racji, że Harry za bardzo nie nadawał się do... praktycznie niczego przez ową sytuację, to ja zostałem poproszony o to, by zająć się tym, czym zajmuje się zastępca. Oczywiście zgodziłem się, a na ten czas przychodnią zajmowała się Leigh-Anne.

coronet of flowers || larry stylinson (ziam) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz