Rozdział 12

4.5K 346 213
                                    

Louis

Zamykałem już oczy, z myślą, że w końcu będę mógł się przespać, chociaż te pół godziny. Kruszynka miała jednak inne plany. Znów, piąty już chyba raz, usłyszałem płacz. Zaskamlałem cicho, ponownie podnosząc się z łóżka i kierując się w stronę pokoiku mojego synka.

Gdy brałem go na ręce wszystko było okej, mały przestawał płakać i zasypiał w moich ramionach, ale za każdym razem gdy odkładałem go do łóżeczka, on ponownie zaczynał płakać.

Wiedziałem, że jego płacz nie był spowodowany tym, że był głodny, bo karmiłem do niecałą godzinę temu. On po prostu nie chciał być sam, a ja wiedziałem że nie mogę go zabrać do mojego łóżka, bo nie wyciągnę go stamtąd do piątego roku życia. Wiem to z doświadczenia, moja mama zabierała moje siostry do siebie do łóżka, gdy te płakały. Potem narzekała, że nie ma dla siebie miejsc we własnym łóżku.

Gdy wszedłem już do pokoju, od razu podszedłem do drewnianego łóżeczka. Głaskałem jego mały brzuszek, a jego płacz z czasem ucichł.

Niewiele czasu minęło, a w pomieszczeniu pojawił się zaspany Harry. Ubrany był w jedynie spodnie od piżamy, a jego loki roztrzepane były we wszystkie strony. Miałem lekkie wyrzuty sumienia, że przeze mnie Alfa się nie wysypia, ale nic nie mogłem poradzić na to, że Jean cały czas płakał.

-Przepraszam Harry, ale ten mały nieznośnik nie chce dać mi odejść. -powiedziałem cicho, nadal głaszcząc brzuch maluszka.

-Jest okej Lou.

Zielonooki podszedł do mnie i spojrzał z uśmiechem na chłopca, który teraz jedynie w ciszy na nas spoglądał. Dzięki słabemu światłu lampki nocnej, stojącej obok łóżeczka, mogłem zauważyć, że na policzkach kruszynki są teraz zeschnięte ślady po łzach.

-Zrobimy inaczej. -powiedział Harry, wyciągając Jeana z kołyski.

-Co robisz?

-Cii.

Złapał mnie za rękę i pociągnął na korytarz. Spojrzałem na niego z lekko zmarszczonymi brwiami, gdy chłopak zaciągnął mnie do swojej sypialni. Podał mi dziecko, po czym podszedł do łóżka i zaczął układać poduszki. Gdy już je ułożył, to na środku leżała jedna, najmniejsza i ta najmiększa, biała poduszka. Po jej dwóch stronach leżały te większe poduchy.

Gdy chciałem coś powiedzieć, Alfa wyszła z pokoju, by po chwili wrócić ze smoczkiem oraz pieluszką w króliczki w ręku. Ponownie zabrał ode mnie malca, wkładając mu przy okazji smoczek do buzi.

Jeana położył na środku, samemu kładąc się po jego prawej stronie. Patrzyłem na to wszystko lekko rozbawiony, zastanawiając się jak bardzo płacz dziecka musiał przeszkadzać Harry'emu, że zdecydował się na wspólne spanie.

-Na co czekasz? -zapytał zapalając małą lampkę kontaktową, która rzucała delikatne, czerwone światło.

-Mogę sam z nim spać. Wtedy też nie będzie płakał.

-Nie. W trójkę będzie przyjemniej.

-Harry, ale ty się tak nie wyśpisz. -stwierdziłem

-Och cichaj tam. -wywrócił oczami. -Chodź tutaj, albo już nigdy nie będę ci pomagał z pieluchami.

-No dobra, to jest przekonujący argument.

Podszedłem do łóżka i się na nie wdrapałem. Ułożyłem się, a Harry przykrył naszą trójkę swoją sporą i bardzo ciepłą kołdrą. Rzuciłem okiem na małą Alfę, która w tym monecie już smacznie spała, trzymając w swojej małej piąstce skrawek pieluszki.

coronet of flowers || larry stylinson (ziam) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz