Rozdział 32

3.8K 321 79
                                    

(Akcja ma miejsce przed zdarzeniami z poprzedniego rozdziału)

Louis

Pakowałem wszystkie moje rzeczy do walizek, korzystając z faktu, że Adam był jeszcze w pracy. Takie sytuację miały miejsce zdecydowanie za często i powoli miałem ich dość. Czemu nie potrafię podjąć dobrej decyzji i cały czas muszę coś zmieniać?

Po zapełnieniu dużej, zielonej walizki, wstałem i otrzepałem kolana, wzdychając przy tym ciężko. Karmelowe kosmyki moich włosów co chwilę opadały mi na oczy, mocno mnie tym denerwując. Gdy wrócę do domu, pierwsze co zrobię, oczywiście poza załatwieniem wszystkich koniecznych spraw, będzie ścięcie tej cholernej grzywki.

Spojrzałem na moją siostrę, która leżała na łóżku i pilnowała bawiącego się na nim Jeana. Chłopiec od wczoraj miał wyśmienity humor. Pierwszy raz od tych wszystkich tygodni. Ta mała bestia coraz bardziej mnie zadziwia.

-Czy on ma jakieś połączenie z twoimi myślami? -zapytała Lottie, czochrając blond włosy kruszynki

-Nie wiem, ale to jest dziwne, że jak tylko zdecydowałem, że odchodzę, to on stał się radosny.

Podszedłem do szuflady i jej całą zawartość wyspałem na podłogę. Były tam rożne pierdoły, zdjęcia i przegryziony smoczek Jeana, który miałem wyrzucić, ale zupełnie i tym zapomniałem. Zabrałem się za segregowanie ich na dwie gromadki : do wyrzucenia i zapakowania.

-Hej, gdzie się wybierasz kolego? -powiedziała Lottie, więc spojrzałem w jej stronę

Chłopiec zsunął się z łóżka i podszedł do mnie, by w następnej chwili chwycić za stary smoczek. Szybko mu go zabrałem i wrzuciłem do stojącego obok kosza na śmieci.

-Fuj, tego nie wolno. Masz nowy, tam na łóżku. -wskazałem palcem na wspomniany przedmiot, ale maluch już mnie nie słuchał

-Tata. -powiedział schylając się po leżące na podłodze zdjęcie, które ze sobą zabrałem

-Chcesz do taty Harry'ego?

-Ta! -uśmiechnął się szeroko, a ja zrobiłem to samo

-Pojedziemy do taty.

Pocałowałem czubek jego główki.

XXX

Siedziałem na fotelu, gdy Adam lekko zestresowany przekroczył próg salonu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Siedziałem na fotelu, gdy Adam lekko zestresowany przekroczył próg salonu. Bawiłem się palcami dłoni, bojąc się jego reakcji.

-Louis, musimy porozmawiać. -stwierdził mężczyzna

-Masz rację.

Wstałem, podchodząc do Alfy i stając naprzeciw jej. Zmarszczyłem brwi widząc widoczne zdenerwowanie na jego twarzy.

-Ja... nie wiem jak to powiedzieć.

-Jeśli chcesz, mogę zacząć. -zaproponowałem, przygryzając dolną wargę

-Nie. Powiem to prosto z mostu. -wziął głęboki wdech, po czym na jednym wydechu powiedział- Będę miał dziecko z kimś innym.

-Och. - tylko tyle byłem w stanie powiedzieć

Poczułem... ulgę. Może to jednak nie będzie takie trudne jak mi się wydawało.

-To było zanim ty się pojawiłeś i ja... ja miałem Omegę, ale ją zostawiłem. Ale dzisiaj przyszła i powiedziała mi o ciąży i... i ja nie wiem.

-Okej.

-Okej? -jego lewa brew wystrzeliła w górę- Tylko tyle chcesz mi powiedzieć?

-W sumie to nie. Mam trzy rzeczy, które chcę powiedzieć. Po pierwsze to co ty masz za spermę, że zapładniasz nie połączone Omegi?

-Nie mam pojęcia. -przetarł twarz dłońmi

-Po drugie to gratulacje.

-Co?

-A po trzecie to odchodzę. -oznajmiłem, na co dostałem jedynie niezrozumiałe spojrzenie Adam- Dzisiaj, z Jeanem.

-Ale to nie ma związku z tym?

-Nie. Szczerze to się cieszę z tego, bo nie tylko ty kogoś znalazłeś.

-Styles?

-Styles.

Mężczyzna odetchnął, uśmiechając się delikatnie.

-Myślałem, że to będzie bardziej skomplikowane.

-Ja też. -przyznałem pocierając swój kark.

-Ale mam jeden warunek.

-Stawiasz mi warunki?

-Tak. Nie chcę, żeby młody o mnie nie wiedział. Chcę się z nim widywać.

Przygryzłem wargę, zastanawiając się czy to co mówi Adam jest słuszne. Ostatecznie jednak stwierdziłem, że nawet jeśli to Harry jest dla niego ukochanym tatą, to przecież moja kruszynka ma prawo do kontaktu z biologicznym ojcem, nawet jeśli nie jest on idealny.

-Okej, ale ja też mam jeden warunek.

-Jaki?

-Nie będziesz przy nim palił. Nigdy. -zastrzegłem, a starszy zaśmiał się cicho

-Oczywiście.

*PIOSENKA NA DZIŚ*

coronet of flowers || larry stylinson (ziam) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz