~7~

5.4K 207 33
                                        

Co ja sobie myślałam? Że mnie lubi? Że coś dla niego znaczę? Uwierzyłam w to, że przestaniemy być wrogami i może nawet zostaniemy przyjaciółmi. Myliłam się... Jestem naiwna.

Nie lubię być twoim przyjacielem.

Nie mam na to siły. On przecież tylko odbiera swoją nagrodę. To, że leży tutaj razem ze mną i mnie przytula... to że mu zaufałam... to, że się otworzyłam... To nic dla niego nie znaczy. 

Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Zawiodłam się. Cichy szloch wydobył się z moich ust, więc zakryłam je ręką. Nagle zostałam złapana za ramię i odwrócona w stronę bruneta, którego oczy błyszczały w świetle księżyca.

- Powiesz mi do cholery, co się stało? - zapytał.

W odpowiedzi pokiwałam przecząco głową.

Co się stało? Nic takiego... po prostu myślałam, że coś jednak dla ciebie znaczę.

Austin westchnął po czym przyciągnął mnie mocniej do siebie i opatulił swoimi ramionami. Kolejna fala łez znalazła ujście. Dlaczego on się tak zachowuje? Dlaczego mnie zwodzi? 

Nie lubię być twoim przyjacielem.

To cholerne zdanie nie opuści mnie już nigdy. A najgorsze jest to, że ja zaczęłam liczyć na coś więcej.

- Spróbuj zasnąć, mała. - wyszeptał gładząc moje włosy. 

Biłam się z myślami przez kilka kolejnych minut, ale w końcu udało mi się zasnąć.

- To wszystko przez ciebie! To twoja wina! Jesteś zwykłą nieudacznicą! Przez ciebie on zginął! - krzyczała kobieta.

- Uspokój się, mamusiu. Proszę... - wychlipałam.

Złapała mnie za włosy i uniosła do góry. 

- Nikt cię tu nie chciał! Mam cię dosyć! - syczała szarpiąc mnie.

- To boli, zostaw, mamusiu! - płakałam, lecz kobieta była nieugięta.

***

- Coś ty zrobiła?! Jak można być taką nieudacznicą?! Zawsze wszystko spierdolisz! - jej krzyk był na porządku dziennym, ale ja jako mała dziewczynka i tak zawsze się bałam.

- Przepraszam. Tobie też czasami zdarza się wylać herbatkę... - próbowałam się bronić.

- Milcz, suko! Jesteś zwykłą kaleką! Nic w życiu nie osiągniesz! - złość, chęć mordu, nienawiść i pogarda w oczach mamy mnie przerażała. - Nienawidzę cię!

Posprzątałam po sobie i zamknęłam się w szafie, cicho szlochając. Nie musiałam długo czekać, bo po kilkunastu sekundach mamusia wyszarpała mnie za podłogę i uderzyła w twarz.

***

- Co ona tu robi?! - wskazała ręką na moją przyjaciółkę. - Nie jasno się wyraziłam, że masz zakaz spotykania się z tą szmatą?!

Gdyby nie wróciła szybciej z pracy, Jennifer zdążyłaby wyjść.

- Mamo, przestań. To moja przyjaciółka. - poprosiłam, za co dostałam w twarz. 

- Chuj mnie to obchodzi. - machała rękami. - Wypierdalaj stąd! - zwróciła się do Jen.

*** 

- Proszę! To tylko jedno wyjście! Nigdy z nikim nigdzie nie chodzę... - błagałam matkę o pozwolenie na spotkanie z przyjaciółmi.

- Ty nigdzie nie chodzisz?! Ty?! To ja poświęciłam ci całe życie! Sprzątałam, prasowałam, gotowałam! Ty niewdzięczna szmato! - wymierzyła mi policzek. - Nigdzie nie pójdziesz! Trzeba umyć okna i podłogi. - krzyczała.

Otworzyłam szeroko oczy głośno dysząc. Nigdy nie pozbędę się tych okropnych wspomnień. Nawiedzają mnie co noc, a ja tak bardzo nie chcę wracać do przeszłości. Jako małe dziecko byłam wyzywana i bita przez własną matkę. Jen mówiła mi, że to nie jest normalne, ale ja nie mogłam nic z tym zrobić. Aż do osiemnastych urodzin, w których uciekłam razem z przyjaciółką właśnie tutaj. 

Austin nie spał i od razu zapytał co się stało. Nie miałam siły mu opowiadać, więc mocno się w niego wtuliłam. Chłopak już bez pytań objął mnie i złożył buziaka na moim czole.

Nie rób tak. Nic dla ciebie nie znaczę. 

***

- Zakład, że Jasper wykorzystał okazję? - zapytał Austin, gdy siedzieliśmy na łóżku.

- Dobra. Moim zdaniem nie jest taki i jeszcze nie mają pierwszego razu za sobą. - oznajmiłam. - Ten, kto wygra może mieć jedno życzenie.

- Stoi. - odpowiedział z łobuzerskim uśmieszkiem.

W pokoju rozległ się dźwięk pukania.

- Poczekaj tu, zaraz wrócę. - stwierdził i wyszedł z pokoju.

***

- Clara! - zawołał po kilku minutach. 

- Tak? - zapytałam podchodząc do drzwi wejściowych.

- Jennifer o ciebie pyta. - odpowiedział i otworzył szerzej drewnianą powłokę.

Po drugiej stronie stała moja przyjaciółka ze złością wymalowaną na twarzy.

- Ty idiotko! Dzwoniłam co najmniej z pięćdziesiąt razy! - założyła ręce na piersi.

- To ja będę się już zbierać... Dziękuję, Austin. Jutro oddam ci koszulkę. - pomachałam chłopakowi na odchodne.

- Nie trzeba, zatrzymaj ją. - machnął ręką. - Do zobaczenia.

- Do zobaczenia. - wyszłam z domu chłopaka i przekroczyłam próg mojego, tym razem otwartego mieszkania.

Jen zamknęła drzwi a moje oczy momentalnie zaszły łzami. Wpadłam przyjaciółce w ramiona szlochając.

- Clara, co się stało? - zapytała zdezorientowana.

- Nic dla niego nie znaczę! Rozumiesz? Nic! - płakałam na ramieniu dziewczyny.

- Skarbie... - głaskała mnie uspokajająco po plecach. - Na pewno tak nie jest.

A dzień dobry :33
Korzystając z okazji, chciałbym jeszcze raz złożyć życzenia mojej przyjaciółce, która miała urodziny 4.10... Wszystkiego najlepszego Olu♥!
Kocham was ♥♥

PS. Piosenka w mediach jest genialna, więc wstawilam ją wam♥




It Is Never EasyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz