Następny dzień.
- Coś ty taka dzisiaj wesoła, he? - zagadnęła Jen, gdy wychodziłyśmy z sali.
- Zaraz zobaczysz. - oznajmiłam i pociągnęłam ją w stronę okna. Ta przyglądała się chwilę szkolnemu parkingowi aż w końcu zawiesiła wzrok w jednym miejscu.
- O kurwa. - otworzyła szeroko oczy i patrzyła to na mnie, to za okno. Ja po raz kolejny dzisiaj, zaczęłam się śmiać i oparłam się rękami o parapet obok przyjaciółki.
Wczoraj po szkole odwiedziłam sklep, w którym zakupiłam narzędzie zbrodni jakim jest różowy spray. Dziś, przed lekcjami udekorowałam motor* Austina na ten właśnie kolor.
Czarny jest przereklamowany...
Na parkingu stało moje dzieło, do którego lada moment podejdzie chłopak.
- Jesteś niesamowita... - Jennifer pokręciła głową, niedowierzając całej sytuacji.
Zeszłyśmy na parter, by mieć lepszy widok na reakcję bruneta, który minął nas trącajac przy okazji moje ramię. Podeszłam znowu do okna i przyglądałam się chłopakowi.
Wyszedł ze szkoły i poszedł na parking. Rozgladał się chwilę, szukając swojego pojazdu, aż w końcu zrozumiał, że różowe cacko to jego sprzęt. Zrobił kilka kroków w jego stronę, po czym odwrócił się. Spojrzał w okno, w którym stałam i przeszył mnie na wylot mordującym wzrokiem.
- Clara... Uciekaj! - Jen zaczęła mną trząść.
- Co? - nie zrozumiałam.
- Uciekaj, kurwa! - wskazała Austina, który biegł w naszą stronę.
Opamiętałam się i zaczęłam uciekać do damskiej łazienki na piętrze. Wbiegłam po schodach przedzierając się przez tłum i odbiłam się od szafek po prawej stronie. Obejrzałam się do tyłu, z myślą, że brunet odpuścił, ale się myliłam. Wbiegłam do ubikacji i oparłam ręce na umywalce. Cicho się zaśmiałam kręcąc głową z własnej głupoty.
Nagle zostałam przytwierdzona przez chłopaka do kafelkowej ściany. Przytrzymał przy niej moje nadgarstki a jego oddech obijał się o moją szyję.
- Nie żyjesz. - stwierdził łapiąc powietrze.
- Oh no daj spokój... różowy jest teraz modny. - wzruszyłam ramionami i dalej cicho się śmiałam.
- I czego się śmiejesz? - pokręcił głową z niedowierzaniem.
W sumie to sama nie wiem co mnie napadło, ale pytanie chłopaka nasiliło potrzebę śmiechu. Podniósł głowę i przypatrywał mi się chwilę. Chwila zamieniła się w kilka minut aż nasze spojrzenia się spotkały. Przeszedł przeze mnie delikatny dreszcz, podobnie jak w reakcji na jego dotyk.
Cholera, czemu on jest taki przystojny?!
To znaczy, brzydki. Chodziło mi o to, że jest brzydki...
- Znowu się na mnie patrzysz. - postanowiłam przerwać tę ciszę. Uśmiechnął się łobuzersko i nie odpowiedział.
- Dlaczego? Dlaczego mój motocykl? - westchnął po chwili. - Nie mogłaś mi wrzucić szczura do plecaka?
- Rozważe to... - przybrałam minę myśliciela.
- Jesteś niemożliwa. - zaśmiał się. - I taka... inna... Ale to nie koniec wojny. - dodał z szatańskim uśmiechem. - Co do motocyklu... gdybyś nie była kobietą... - westchnął.
- To byś mi wyjebał? - dokończyłam za niego a on pokiwał głową. - A szkoda, chętnie bym ci oddała... - posmutniałam.
- Ty jak zawsze swoje... - oznajmił zrezygnowany.
Wywinęłam się zwinnie z pułapki i oparłam ciało o futrynę.
- Tobie też radziłabym z tąd wyjść, nie wiem czy twoi koledzy będą wyrozumiali, gdy cię zobaczą w damskiej toalecie. - rzuciłam i wyszłam z pomieszczenia.
Korytarze opustoszały więc spokojnie dotarłam do przyjaciółki, która czekała na mnie na dole.
- Żyjesz? - zapytała śmiejąc się.
- Taa... krew mi nie dopływała do dłoni przez kilkanaście minut, ale poza tym jest okej. - zawtórowałam jej.
***
- Było warto. - oznajmiłam, gdy ujrzałam Austina odjeżdżającego na różowym motorku z parkingu.
- O tak... A teraz chodźmy się napić. - poprosiła Jennifer wychodząc z budynku.
- Nie masz dość? - zaśmiałam się.
- Ja? - uniosła brew.
- Masz rację... to chodźmy.
Cześć kochani!
Mamy rozdział 3 :33
Dziękuję za tyle wyświetleń! Nie spodziewałam się...
Kocham was ♥♥♥* doskonale wiem, że powinnam napisać motocykl, ale motor jakoś ładniej brzmi XDD
CZYTASZ
It Is Never Easy
Novela Juvenil- Dlaczego mi to kurwa robisz? - usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach. - Co takiego? - pochyliłam się nad nim. - Przecież mnie nienawidzisz, powinieneś się cieszyć. - Nie widzisz, że wcale się nie cieszę? - wstał a nasze twarze dzieliło już za...