Czytasz? Zagłosuj lub skomentuj!
To naprawdę motywuje!Poniedziałek. Nie cierpię, nienawidzę, nie znoszę.
Leniwie otworzyłam oczy i powoli wyczołgałam się spod kołdry. Postanowiłam zaścielić łóżko od razu, bo wiem, że w przeciwnym razie w ogóle się za to nie zabiorę. Założyłam na stopy kapcie - jednorożce i przejrzałam się w dużym lustrze, które stało w rogu pokoju.
Wyglądam źle. Bardzo.
Otworzyłam drzwi i przecierając oczy, podeszłam do pokoju Jen. Jak się spodziewałam, dziewczyna leżała jeszcze w łóżku, przykryta po sam nos. Po cichu zbliżyłam się do złotowłosej i kucnęłam na podłodze.
- Wstawaj śpiochu. - powiedziałam i oparłam brodę o materac.
Dziewczyna ani drgnęła, więc powtórzyłam to samo, lecz trochę głośniej.
- Daj żyć, nigdzie nie idę... - wychrypiała z zamkniętymi oczami.
- Wstawaj, albo ci pomogę. - zaśmiałam się cicho, obmyślając w głowie plan pobudki.
- Pięć minut, no! - Jen podciągnęła kołdrę jeszcze wyżej, zakrywając całkowicie twarz.
- Sama chciałaś. - wzruszyłam ramionami i odeszłam od łóżka po to, by rozbiec się i skoczyć na przyjaciółkę.
- Kurwa, Clara! - krzyknęła. - Mój brzuch... Nie daruję ci! - oznajmiła i zaczęła mnie łaskotać.
- D...dość! B...błagam! - śmiałam się jak opętana pod wpływem tortur dziewczyny.
- Która godzina? - zapytała, gdy próbowałam złapać oddech, po czym sięgnęła po telefon, który leżał na etażerce i głośno pisnęła. - Wpół do ósmej! Kobieto, czemu mnie nie obudziłaś?!
Logika.
Zeskoczyłyśmy z łóżka i biegałyśmy po domu jak nakręcone. Założyłam na siebie czarne rurki i błękitny crop top. Włosy zostawiłam rozpuszczone a rzęsy pociągnęłam maskarą. Wyskoczyłam z łazienki jak poparzona i wkroczyłam do kuchni. Zabrałam się za jajecznicę. Szybko wyciągnęłam z lodówki margarynę i jajka, by zaraz wbić je na gorącą patelnię.
- Clara! Pomóż! - dobiegł mnie krzyk Jennifer, więc od razu pognałam w jego stronę.
Zastałam dziewczynę w łazience z głową odchyloną mocno do tyłu.
- Co ty odpierdalasz? - uniosłam brwi.
- Kurwa, włosy! - syknęła, gdy poruszyła głową. - Włosy mi się zacięły w zamku!
- Czekaj, nie ruszaj się. - rozkazałam i podeszłam do złotowłosej, by zacząć walczyć z suwakiem.
Po kilku sekundach wyswobodziłam włosy dziewczyny i przyjrzałam się jej ubiorze. Miała na sobie szmaragdową sukienkę przed kolano z krótkim rękawem.
- Dzięki.
- Gdzieś ty się tak... - zaczęłam, ale nie dokończyłam, bo w pomieszczeniu zaczął unosić się siwy dym niosący ze sobą zapach spalenizny. - Jajecznica! - krzyknęłam i biegiem rzuciłam się do kuchni.
Zaraz za mną biegła dusząca się ze śmiechu Jen.
- Ja pierdole, znowu spóźnione. - warknęłam wyłączając palnik pod patelnią.
Jennifer zgarnęła z szafki jakąś ścierkę i zaczęła machać nią w powietrzu, nie przestając się śmiać.
- I co tak rżysz? - zapytałam z lekkim śmiechem, gdy otwierałam okno, nie rozumiejąc przyjaciółki.
- Nic nam dzisiaj nie idzie. - parsknęła. - Nawet śniadania nie umiemy zrobić. Jedyne, co nam się dziś udało, to ogromna zadyma.
Sama zaczęłam chichotać, gdy zdałam sobie sprawę, że dziewczyna ma rację. Oparłam się o blat, nie mogąc opanować śmiechu.
- Uważaj, leci! - usłyszałam tylko niemały trzask porcelany i poczułam ogromny ból.
- Co się kur... - syknęłam łapiąc się za głowę, która bardzo bolała.
- Jezu, Clara, żyjesz? - zobaczyłam nad sobą blondynkę. - Dzbanek z górnej półki się zsunął i spadł ci na głowę. - zarechotała.
- Chodźmy już, bo zaraz puścimy to mieszkanie z dymem. - zaśmiałam się przez łzy.
***
- Ja pukam, ty mówisz. - rozkazała po cichu złotowłosa, gdy stałyśmy pod drzwiami do naszej klasy a było już sporo po dzwonku.
- Chyba śnisz. - popukałam się w czoło.
Nagle dziewczyna pociągnęła za klamkę i trzydzieści-parę par oczu spojrzało w naszą stronę. Zorientowałam się, że dalej trzymam palec na czole, więc szybko go zabrałam.
- Dzień dobry, bardzo przepraszamy za spóźnienie. - powiedziałam nieśmiało.
- Czy panienki raczyły w ogóle przyjść na dzisiejsze lekcje? - nauczyciel na oko po sześćdziesiątce zsunął okulary na czubek nosa i dokładnie przestudiował nas wzrokiem.
- Przeprosiłyśmy. - oznajmiłam spokojnie ze sztucznym uśmiechem.
- Nie tym tonem, panno Chrase. - ten staruch znowu przekręcił moje nazwisko. Wymawia je kilkanaście razy na dzień i za każdym inaczej. Przecież ono nie liczy stu liter. Niezły mi nauczyciel polskiego!
- Chase. Mam na nazwisko Chase. - wywróciłam oczami i poprawiłam faceta. Otworzyłam usta, żeby dorzucić jeszcze coś, ale wtedy wtrąciła się Jen.
- Pierdol go. - szepnęła mi do ucha i usiadła w swojej ławce razem z Jasperem, który od razu wpił się w jej usta.
Jas znowu razem!
Wymieniłam z nauczycielem wrogie spojrzenia i udałam się do swojej ławki. Gdyby nie Jennifer, ta wymiana zdań zakończyłaby się rękoczynami.
Pod oknem siedział już Austin z tym swoim kpiącym uśmieszkiem. Bez słowa usiadłam na swoim krześle i zaczęłam się wypakowywać.
- Nieźle. - powiedział nagle. Wyprostowałam się i odwróciłam głowę w jego stronę.
- Co masz na myśli? - uniosłam brew.
- Jak tak dalej pójdzie, to na dzień dobry będziecie sobie sprzedawać kopa w brzuch. - zaśmiał się. Prychnęłam tylko na jego słowa, choć wiedziałam, że poniekąd mówi prawdę.
- Lake, do tablicy! - dobiegł nas zgrzybiały głos nauczyciela.
Phi, a jego nazwisko, to już umie wymówić!
Brunet niechętnie podszedł w wyznaczone miejsce, wywracając oczami.
- O czym mówi Johnson w swoim utworze? - polonista zadał chłopakowi pytanie.
O czym on gada?
- Noo... - zaciął się.
Czyżby jakiś lag mózgu?
- Czytałeś to w ogóle? - staruszek podrapał się po swojej siwej brodzie.
- Oczywiście, proszę pana. - brązowooki złączył ze sobą środkowy palec i kciuk.
On ma jakieś tiki, gdy kłamie? Muszę zapamiętać...
- W takim razie, pomoże ci panna Chlase.
CHASE, DO CHUJA!
Cześć kochani! Przepraszam za opóźnienie, ale szkoła nie daje mi żyć... Rozdziały będą pojawiały się raz w tygodniu :33 Kocham was <3
![](https://img.wattpad.com/cover/120614791-288-k740033.jpg)
CZYTASZ
It Is Never Easy
Jugendliteratur- Dlaczego mi to kurwa robisz? - usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach. - Co takiego? - pochyliłam się nad nim. - Przecież mnie nienawidzisz, powinieneś się cieszyć. - Nie widzisz, że wcale się nie cieszę? - wstał a nasze twarze dzieliło już za...