Rozdział XII "Wata"

1.1K 210 32
                                        


- Chcesz spróbować? - Zapytał Mark trącając go ramieniem. Donghyuck spojrzał jeszcze raz na ludzi biegających w dwóch wężach i trzymających się za ramiona. W powietrzu łopotały ubrania, od długich spódnic, po rozchełstane koszule i chustki na głowach, odgłos targanego wiatrem materiału zakłócał śmiech ludzi. Młoda dziewczyna, która biegła na czele pierwszego węża, właśnie złapała za koszulkę mężczyznę z końca drugiego i wszyscy zaczęli klaskać i poprawiać swoje poszarpane w zabawie ubrania. 

- Innym razem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Innym razem. - Powiedział i znów zaczęli iść alejką. Kiedy Donghyuck zobaczył trzy wieże, które składały się na wioskę nieba nie wyobrażał sobie, że mieszka tu tyle ludzi. Kiedy tylko Mark ubrał białą koszulę i dał Donghyuckowi przejrzysty szal różowego koloru, który teraz powiewał za nim bardzo dostojnie, wsiedli do windy i wjechali na 200piętro. Tam rozciągały się ogromne talerze łączące wszystkie trzy wieże, tarasy były tak duże, że ciężko było stwierdzić ile ich jest i gdzie zaczyna się następny, jedyną wskazówkę były stopnie na które się natykali. Dookoła rozciągała się barierka, która sięgała zaledwie pasa, co biorąc pod uwagę wysokość na jakiej się znajdowali było lekko mówiąc "nierozsądne". Na tej wysokości ruch powietrza był stały, dlatego można było czuć podmuchy wiatru na swojej skórze przez cały czas, atakującego z różnych stron i bawiącego się ubraniami i włosami ludzi.

- Mark! - Krzyknął ktoś z tłumu. - Chodź z nami zagrać!

Mark uniósł rękę, żeby przywitać się z chłopakiem, który miał dredy do samego pasa, ubrany był w dziwną szatę sięgającą kostek i miał wczepione koraliki w brodę. Chłopak w kilku krokach znalazł się między nimi i zarzucając im ręce na ramiona powiedział.

- To co ptaszki? Zagracie z nami w herbatkę?

- Co to herbatka? - Zapytał Donghyuck, jednak pozwolił się prowadzić dziwnemu człowiekowi pod namiot, gdzie ktoś ogrodził trochę miejsca, przez co poruszający się w dwie strony tłum uczestników święta musiał się tłoczyć po jednej stronie.

- Już tłumaczę mój drogi przyjacielu. Jestem Wax tak w ogóle.

- Donghyuck.

 Mężczyzna poprowadził chłopaka do grupy czterech osób, gdzie były trzy dziewczyny i jeden chłopak, a Marka do drugiej, gdzie byli tylko chłopacy.

- Każda drużyna stoi na swojej linii. - Wskazał kreski narysowane na ziemi. - Nie wolno jej przekraczać. - Powiedział patrząc ostrzegawczo na jedną i drugą drużynę. - Na środku jest butelka, Drużyna Chrisa będzie rzucać piłką w butelkę, jeśli ją przewrócą to piją napój, który stoi przed nimi w puszkach, to jest nasza herbatka. Kiedy oni piją drużyna Tiny musi podbiec, postawić przewróconą butelkę i z piłką wrócić na linię, wtedy drużyna Chrisa musi przestać pić. Teraz rzuca drużyna Tiny i kiedy tylko im uda się przewrócić butelkę to zaczynają pić. Wygrywa drużyna, która pierwsza wypije swoją herbatkę. - Powiedział dużo gestykulując.

The ElementsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz