(Markhyuck, Nomin)Historia szkolnej miłości, okraszonej odrobiną magii, która ginie w realnych problemach dnia codziennego.
Na świecie istnieją cztery krainy w których mieszkają Dzieci: Morza, Nieba, Lasu oraz te, które przeprowadziły się do Miasta...
Donghyuck wywrócił oczami, bo wydawało się, że każda osoba zna imię jego przyjaciela. I słyszał je już dziś setki razy. Pojawiła się przed nimi dziewczyna w długiej spódnicy z falbanami i niebieskiej chustce na głowie.
- Wendy. - Mark wstał nie kryjąc zaskoczenia. - Nie mówiłaś, że wracasz!
- Miałabym ominąć moje ulubione święto? - Zaśmiała się i przytulili się do siebie. Donghyuck mierzył ich spojrzeniem, wkładając do ust kolejny kawałek waty, jednak tym razem poczuł na jego końcu goryczkę.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- To twój znajomy? - Zapytała wskazując na niego.
- Tak. - Mark otrząsnął się z szoku. - To Lee Donghyuck. - Przedstawił wskazując go ręką.
- Cześć jestem Wendy. - Powiedziała wyciągając dłoń.
- Domyśliłem się po: "Mark?!", "Wendy?!", "Mark?!", "Wendy!". - Zaczął przedrzeźniać dwójkę Dzieci Nieba. Dziewczyna zabrała rękę i spojrzała na Marka niepewna jak zareagować, ten zaśmiał się tylko.
- Wendy uczy się i mieszka w Mieście, nie sądziłem że ją tu spotkamy. - Powiedział znów patrząc na dziewczynę i uśmiechając się.
- Świetnie wyglądasz. Wyrosłeś.- Powiedziała dotykając jego ramienia.
- O rany, opowiadaj co u ciebie. - Oczy Marka świeciły się kiedy na nią patrzył. Donghyuck wywrócił swoimi i wpakował do buzi ostatni kawałek słodkiej przekąski.
- Dużo by opowiadać. - Zaśmiała się. - Może zatańczymy? - Zapytała podrygując nogą do rytmu.
- Wiesz, jestem tu z... - Zaczął przepraszającym tonem, który tylko zirytował Donghyucka.
- Zapomnij. Idę znaleźć coś do picia. - Powiedział wstając i odchodząc od nich. Nie czuł dużej złość, był bardziej poirytowany z zaistniałej sytuacji. Podszedł do barierki i spojrzał przed siebie, dookoła było już prawie zupełnie ciemno, ale można było dostrzec kotłujące się w górze ciężkie chmury. Dzieci Nieba nie były bardzo religijne, ani przesądne, a mimo to w ich kalendarzu znajdowało się dużo więcej świąt niż u Dzieci Lasu czy Morza. Wykorzystywali każdy możliwy powód do spotykania się ze sobą i wspólnej zabawy.
- Tu jesteś. - Usłyszał za sobą znajomy głos i obrócił się.
- Gdzie Wendy? - Zapytał stając twarzą w twarz z Markiem.
- Pewnie na parkiecie. - Uśmiechnął się uroczo.
- Dlaczego nie jesteś z nią? - Zapytał lekko nadąsanym tonem.
- Bo jestem z tobą. - Powiedział i wyciągnął dłoń w stronę jego twarzy. Starł kciukiem lepki ślad z jego policzka i uśmiechnął się ciepło, zupełnie roztapiając chłopaka.