Rozdział XVIII "Szpital"

1.1K 219 19
                                    

Jaemin przymknął powieki i pochylił zmęczoną głowę nad kolanami. Czuł jak jego żołądek ściska się niebezpiecznie i modlił się, żeby nie zwymiotować. Jedyna myśl jaka go pocieszała, to że i tak jest na szpitalnej izbie przyjęć więc nie zrobi zbyt dużego zamieszania jeśli teraz straci przytomność. Pod stopami czuł drgania to Mark siedzący koło niego stukał nogą w wyłożoną białymi płytkami podłogę. Od kiedy tata Jisunga przywiózł ich do szpitala nie odezwali się ani słowem. Mężczyzna cały czas rozmawiał przez telefon, a jego syn siedzący obok wpatrywał się w ekran swojego, Jaemin i Mark siedzieli, ale emocje jednego i drugiego rozrywały ich od środka.


Kiedy tylko przyjechali ratownicy zabrali nieprzytomne Dziecko Ognia i od tej chwili nie mieli o nim żadnych wieści. Dziecko Lasu nie mogło pozbyć się wrażenia, że to jego wina. To nie był pierwszy raz, kiedy Donghyuck stracił kontrolę, zdarzało się to kilka razy w przeszłości, kiedy pod wpływem gniewu jego ciało zajmowało się ogniem, ale nigdy nie na taką skalę, dlatego Nina zawsze kazała mu mieć na niego oko, ale ją zawiódł, co więcej to przez niego Donghyuck zapłonął.

- Łunę ognia było widać nawet w Mieście, mieszkańcy byli pewni, że pali się cała Wioska Morza. Ogień pochodzący z niezidentyfikowanego źródła zniknął tak szybko jak się pojawił, nie powodując większych szkód. - Jisung przeczytał na głos fragment artykułu w Internecie.

Mark wstał gwałtownie odsuwając krzesło i wciskając dłonie w kieszenie podszedł szybkim krokiem do okna. Jaemin otworzył oczy, żeby spojrzeć na jego plecy. Usłyszeli kroki na korytarzu, po chwili zza zakrętu wypadli Jeno, Chenle i Renjun.

- Co z nim?! - Zapytało Dziecko Nieba z fioletowymi włosami.

- Jak się tu dostaliście? - Jisung wstał odkładając telefon.

- Tata Jeno nas przywiózł. Co z Donghyuckiem? - Nie odpuszczał Chenle.

- Nie wiemy. - Powiedział słabo Jaemin.

- Wszystko w porządku? - Zapytał Renjun kładąc mu dłoń na ramieniu. - Blado wyglądasz.

Oczywiście, że nie było w porządku, jego brat właśnie leżał na intensywnej terapii, a wszystko to była jego...

- To nie twoja wina. - Powiedział Jeno, jakby czytając mu w myślach.

Jaemin zmrużył oczy patrząc na dłoń Dziecka Morza na swoim kolanie.

- Nie dotykaj mnie. - Samego zaskoczyło go to jak chłodny stał się jego głos.

- A tak właściwie to czyja to wina? - Zapytał Chenle, a wszyscy mimowolnie spojrzeli w stronę Marka.

- Chyba moja, wiedziałem o wszystkim i gdybym tylko powiedział chociaż Jaeminowi... - Zaczął Renjun.

- O czym wiedziałeś? - Chenle desperacko próbował się dowiedzieć o czym mówią.

- Tak naprawdę to Donghyuck sam jest sobie... - Głos Jeno został zagłuszony przez głośny trzask. Wszyscy znów zwrócili spojrzenia na Marka, który uderzył pięścią w parapet, a teraz obrócił się i patrzył na Jeno. Napięcie podskoczyło w pomieszczeniu, aż Jaemin skulił ramiona jeszcze bardziej. Jisung wysunął się do przodu, żeby w razie czego mógł szybko zareagować.

Jeno i Mark walczyli w ciszy na spojrzenia. Wtedy w korytarzu znów rozległy się kroki, stukot obcasów robił się coraz głośniejszy. Jaemin wiedział kto to zanim dwie kobiety pojawiły się przed nimi.

- Mamo – Powiedział wstając, a jego głos zrobił się płaczliwy.

- Gdzie on jest? - Zapytała surowym tonem Anna, przytrzymując Ninę za łokieć. Zanim ktoś zdążył się odezwać lekarzy wyszedł z pomieszczenia i zwrócił się do nich.

The ElementsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz