Rozdział XVII "Ognisko"

1.3K 218 121
                                    

Jeno i Mark pojechali do Jisunga zaraz po szkole, żeby mu pomóc, jednak jak się okazało na miejscu wszystko było gotowe w najmniejszy szczególe. Do wyspy rzeczywiście można było przejść względnie suchą stopą, nie licząc lepkiego błota, które przyklejało się do butów. Nie licząc piasku i kamieni, była tam przyczepa kampingowa, o której wspominał chłopak, drewniane palety do siedzenia, kilka misek z jedzeniem, butelki z napojami, dużo koców i poduszek. Było nawet drewno, więc wystarczyło, że rozpalą ogień i wszystko będzie gotowe. Mark i Jeno uklęknęli, żeby się tym zająć, kiedy Jisung kąbinował coś z radiem w przyczepie i głośnikami.

- Mark. - Odezwał się w pewnym momencie Jeno. - Mam do ciebie ostatnią prośbę. - Powiedział poważnym tonem.

- Tak? - Zapytał układając drewniane polana.

- Zajmij się dziś Donghyuckiem. - Powiedział wkładając podpałkę na samo dno. Mark uśmiechnął się pod nosem.

- Nie musisz się o to martwić, będę trzymał go przy sobie. - Włożył rękę do kieszeni, żeby poczuć pod palcami chłód srebrnego łańcuszka.

Kiedy wczoraj cała drużyna koszykówki opowiadała sobie po treningu jaki gorący jest Donghyuck czuł pewną dozę satysfakcji, ale kiedy widział ich spojrzenia na chłopaku poczuł, że chce napisać mu na czole swoje imię, tak żeby każdy kto na niego spojrzy wiedział, że ta piękna istota może być całowana, dotykana i kochana tylko przez Marka Lee.

Kiedy powiedział o swoich rozterkach tacie, te dokuczał mu cały dzień nazywając go zazdrośnikiem, ale wieczorem przyszła do niego mama i dała mu srebrny łańcuszek z wisiorkiem, gdzie były inicjały "ML". Powiedziała, że nosił go dopóki nie skończył pięciu lat i że jeśli chce może dać go Donghyuckowi. Miał zamiar zrobić to dziś, rozwiać wszelkie wątpliwości i sprawdzić czy Dziecko Ognia czuje do niego to samo.

- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczny. Obiecuję, że to już ostatni raz. - Jeno wyrwał go z zamyślenia. Mark uśmiechnął się pod nosem, zabawne było jak potoczyła się cała sytuacja, to on powinien być wdzięczy Jeno, że nakłonił go do spotykania się z Donghyuckiem, bo dzięki temu lepiej go poznał i przepadł do Dziecka Ognia.

- Moje buty były białe jak tu przyjechałem.
Mark uśmiechnął się pod nosem słysząc zrzędzący głos Donghyucka, a ciepło ogarnęło jego klatkę piersiową. Obrócił się w monecie, kiedy Chenle, Renjun, Jaemin i Donghyuck weszli na plażę.

- No świetnie. - Dziecko Ognia podparło się pod boki. - Nawet paleniska nie potrafią ułożyć.

Mark miał ochotę podbiec do niego, objąć go w pasie, odchylić w tył i pocałować, aż do utraty tchu. Chłopak wyglądał pięknie jak zawsze, dlatego Mark chciał go dotknąć, żeby sprawdzić czy jest prawdziwy.

- Chodź się tym zająć. - Powiedział, kiedy się zbliżyli i podał mu kołek, dotykając przy tym jego dłoni.

- Będę musiał, bo inaczej zamarzniemy tu na śmierć. - Westchnął teatralnie, podał mu swoją torbę i uklęknął przy kręgu zrobionym z kamieni. Mark zobaczył, że Jeno wita się z Jaeminem całując go w policzek i Dziecko Lasu patrzy spanikowane na Donghyucka, czy aby ten na pewno nic nie zauważył. Pokręcił głową i zabrał torbę chłopaka do przyczepy. Kiedy tam wszedł zobaczył, że Jisung cały czas próbuje ustawić dźwięk w głośnikach, a Renjun i Chenle zawzięcie o czymś dyskutują. Zamilkli patrząc na niego.

- Całowałeś się z Donghyuckiem! - Chenle nigdy nie grzeszył subtelnością, ale tym razem zaskoczył nawet Marka. Renjun szybko zaczął machać rękami, próbując załagodzić sytuację.

- Skąd wiesz? - Zapytał siadając na podłodze koło Jisunga i bez słowa porozumienia zaczął mu pomagać.

- Cała szkoła o tym mówi. - Uśmiechnął się przepraszająco Renjun.

The ElementsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz