Rozdział V "Bramka"

1.3K 228 39
                                    

Donghyuck nienawidził lekcji w-f. To nie tak, że nie był sprawny fizycznie. Całymi dniami biegał po lesie, jego kondycja była lepsza od wszystkich Dzieci z Miasta i Dzieci Nieba. Donghyuck nie lubił dyscypliny, która panowała na tych lekcjach. Prócz tego wzdrygał się na samą myśl o lepkiej warstwie potu pokrywającej jego ciało. Nie był też dobry w grach zespołowych, bo nie miał w nich praktyki. Dodatkowo ich nauczyciel był Dzieckiem Morza. Wysoki jasnowłosy mężczyzna miał szerokie barki i wydawał się składać z samych mięśni, jego mina zawsze była sroga, a głos niski, ciężko było go lubić.

- Dziś zagramy w piłkę nożną. - Powiedział trzymając w jednej ręce okrągły, biały przedmiot w czarne pięciokąty.

- O nie... - Jęknął Donghyuck stojąc w szeregu, w czesie kiedy reszta jego kolegów zareagowała głośnym aplauzem.

- Mark przeprowadzisz rozgrzewkę. - Powiedział nauczyciel.

Zaczęli od rozciągania i kilku łagodnych ćwiczeń, Mark był jak zwykle kochany i pomocny, i Donghycuk czuł się tym zmęczony. Kiedy nauczyciel wrócił mieli podzielić się na drużyny. Jedną miał wybierać Mark, a drugą Jeno. Przez te kilka lekcji jego koledzy z klasy zdążyli wyrobić sobie o nim opinię, więc nie zdziwił się jak został jako ostatni do wybrania z kędzierzawym okularnikiem. Teraz była kolej Marka. Spojrzał na niego przepraszająco i wybrał drugiego chłopaka.

- Dobra, Donghyuck jest z nami. - Powiedział Jeno. Dziecko Ognia mrucząc pod nosem, jak to wcale mu nie zależy i że ta gra jest bez sensu, poszedł do swojej drużyny.

- Przegrani robią sto brzuszków. - Powiedział nauczyciel rzucając piłkę i dmuchnął w gwizdek.

Jeno i Mark starli się przy piłce, a kolegom z klasy wyrwał się odgłos podziwu. Wyglądali niesamowicie, kiedy mięśnie ich nóg się napięły, spojrzenia były zacięte, a otaczająca ich aura byłą manifestacją siły i młodości. Mark przegrał to starcie i Jeno poszybował do bramki jak na skrzydłach.

- Hej Donghyuck, nie widzę piłki. - Powiedział bramkarz ich drużyny. Chłopak odsunął się trochę na bok. Gra nie była taka zła, kręcił się w okolicach swojej bramki i wchodził pod nogi strzelcom przeciwnej drużyny. Nauczyciel trochę na niego krzyczał, żeby zaczął biegać, a nie stał w miejscu, więc przedreptał na drugą stronę bramki i z powrotem. Po tym jak Jeno wbił piątą bramkę zremisowali, a do końca lekcji zostało pięć minut. Niestety piłka leciała centralnie w kierunku Donghyucka, a dookoła nie było nikogo innego.

- Lee Donghyuck! Biegnij! - Usłyszał nauczyciela. Zacisnął pięści i podbiegł do piłki, kopał ją przed sobą i biegł. Wszyscy patrzyli oszołomieni. Już minął połowę boiska, już widział, że na jego drodze nikt nie stanie, był tylko on i zszokowany bramkarz. Poczuł, że to jego pięć minut, nie zatrzymał się żeby wycelować, tylko w biegu z całej siły kopnął piłkę.

Przynajmniej tak mu się wydawało. W rzeczywistości machnął nagą w powietrzu nie trafiając w piłkę i przewrócił się do tyłu, a zguba potoczyła się w ręce bramkarza. Nie zdążył się podnieś z ziemi, a już zobaczył dwóch zawodników przeciwnej, drużyny, którzy podawali między sobą piłkę, przebiegając koło niego. Zamknął oczy leżąc na murawie boiska, aż nie usłyszał podwójnego gwizdka, kończącego mecz. Otworzył oczy i rozejrzał się po boisku, wszyscy zmęczeni kierowali się do trenera, żeby wykonać karę. Nagle zobaczył przed sobą dłoń.

- Niewiele brakowało. - Uśmiechnął się Mark. Obrazek był jak z książki, słońce rozświetliło czarne włosy chłopaka powodując, że dookoła jego głowy tworzyła się świetlista aureola, jego idealny biały uśmiech i mleczno czekoladowe oczy wpatrzone w chłopaka. Nawet kropelki potu na jego czole wyglądały cudownie, nie wspominając o drobnych zmarszczkach przy oczach.

The ElementsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz