Rozdział 28

575 23 14
                                    

     Minął już tydzień od tego wydarzenia. Selena dzisiaj wychodzi ze szpitala. Musieli ją przetrzymać na różne badania, przeróżne. Nie znam się na medycynie, więc co ja mogę na ten temat powiedzieć. Jestem właśnie w drodze do jej sali gdzie powinna już na mnie czekać spakowana.
- Cześć - podszedłem do dziewczyny i pocałowałem ją w policzek.
-Hej, przestaraszyłeś mnie. - odwróciła się w moja stronę z ręką na sercu.
- Przepraszam. Spakowana ? - zapytałem patrząc na jej torbę w ręku.
- Tak. Pójdę tylko po wypis i możemy iść. - stwierdziła. Odebrałem od dziewczyny torbę i usiadłem na jej łóżku czekając aż wróci od lekarza prowadzącego.
#Selena
    Zapytałam do gabinetu doktora i po słowach " Proszę" otworzyłam powoli drzwi.
- Dzień dobry.
- Ooo dzień dobry Selena. Proszę tutaj mam twój wypis.
- Dziękuję - odebrałam rzecz, po którą właściwie przyszłam.
- Selena, mam prośbę.
- Tak ? - zatrzymałam się w pół kroku.
- Zadbaj o siebie. Nie wiem jak to się stało, że stwierdzono, że nie żyjesz. I tak jak się umówiliśmy policja nie będzie w to wplątana.  Ale uważaj na siebie. Po takim długim czasie nie wiadomo co może się stać jeszcze z twoim organizmem.
- Dobrze, dziękuję. Do widzenia.
      Wróciłam szybkim krokiem do sali, w której czeka na mnie Justin.
- Już jestem. Możemy iść.
- Chodźmy.
     Jak się czuję gdy odzyskałam pamięć ? Dziwnie. Straciłam kilka lat na głupoty, które wpajały mi do głowy osoby, które do tego wszystkiego się przyczyniły. Nienawidzę ich. Nie wracam do nich. Już uzgodniłam to z Justinem. Wracam do domu. Prawdziwego domu. Do braci i przyjaciół. I chłopaka. Kocham Justina, to też powróciło.

- To jedziemy do domu.- Justin szeroko się uśmiechnął. 

-Marzyłam o tym przez te wszystkie dni spędzone w tym chorym szpitalu. Nawet nie wiesz jakie są niewygodne łóżka...

- Domyślam się, ale spokojnie teraz jedziemy do mnie, a ja mam bardzo wygodne łóżko.- położył mi rękę na kolanie, a ja zaczęłam się śmiać. Jednak po pewnym czasie coś sobie uświadomiłam. Westchnęłam, patrząc na widok rozciągający się za oknem.

- Co się stało?

-Boję się.- spuściłam wzrok. - Boje się, w końcu nie widziałam nikogo od tylu lat, każdy myśli, że umarłam.- pokręciłam głową powstrzymując łzy.

- Spokojnie, wyjechali na kilka dni do Europy. Wrócą dopiero jakoś w następnym tygodniu. Mamy cały dom na razie dla siebie. 

- Ale nawet jak wrócą boję się ich reakcji. - spojrzałam na chłopaka. Na chwile zabrał rękę z mojego kolana, aby zmienić bieg.

-Ucieszą się. Na prawdę nie masz się czym martwić.

- A gang? - no właśnie jeszcze to. - Dobrze wiesz, że nie mogę odejść, ani nic. Musze go dalej poprowadzić. - westchnęłam. - W co ja się wpakowałam? 

- Z tym będzie mały problem, to prawda, ale wymyślimy coś. 

- Co możemy wymyślić? Justin proszę cię, nasze gangi ze sobą rywalizują. Ja nie mogę tamtych zostawić, chociaż zrobili mi coś okropnego. 

- Wiem. Wymyślimy coś, na pewno. 

        Po kilku kolejnych minutach Justin zaparkował przed wielką bramą, która zaczęła się automatycznie otwierać. Wjechaliśmy na wielką posesję, no tak już tu byłam. Ale nie miałam czasu na podziwianie widoków, piękna zieleń, wiele krzewów o różnych kształtach. I w centrum wielki dom. Kremowy gdzieniegdzie biały, dwupiętrowy budynek.

- Jemy coś ? - zapytał chłopak wchodząc do kuchni.
-Możemy. Nawet nie wiesz jakie obrzydliwe jest jedzenie w szpitalu. - stwierdziłam siadając na kuchenny krześle.
- Hmmm. Mam musztarde, parówki, bułki i masło. Co jemy ? - spytał drapiąc sie po głowie i spoglądając na mnie zza drzwiczki lodówki. No tak. Kuchnia samotnego faceta.
- Może coś zamówmy. A jutro rano jedziemy na zakupy.
- Dobry pomysł. Czy zmieniła się twoja ulubiona pizza ?
- Nie. To akurat się nie zmieniło. - zachichotałam - Gdzie będę miała pokój?
- To zależy.- wzruszył ramionami.  Spojrzałam się na chłopaka z dziwnym wyrazem twarzy.
-To znaczy ?
- No... jeżeli będziesz chciała spać ze mną to w moim pokoju. A jeżeli nie... jakiś znajdziemy.- odchrząknęłam.
- Czy to już czas abym zgodziła się z tobą spać ? - zaśmiałam się.
- Jeżeli chcesz. W sumie kiedyś Ci to nie przeszkadzało jak spaliśmy razem.- podszedł bliżej mnie i oparł się o stół.
- Jednak trochę czasu minęło. A w sumie to nie jesteśmy parą, więc... - Nie było mi wskazane dokończyć gdyż chłopak zaatakował moje usta. Po chwili sie od niego oderwałam. 
- Czy ty musisz tak dużo gadać ?
- Ja tylko mówię prawdę . Parą nie jesteśmy. - czy ja mu daje znać, ze czas się mnie spowrotem zapytać ? Możliwe. Niektórzy faceci są tacy niekumaci. Trzeba im wystawić kawę na ławę.
- A może chciałabyś go zmienić ? - byliśmy bardzo blisko siebie. Czy chciałabym być jego dziewczyną ? No oczywiście ! Tęsknię za tam tymi czasami i chciałabym, żeby było tak jak kiedyś.
- No wiesz... musiałabym się zastanowić. To w końcu odpowiedzialne.- wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam do czajnika. - Mamy swoje obowiązki, nie mamy dużo czasu wolnego. Ani ty ani ja. - podłączyłam czajnik aby zagotowała się woda i wzięłam dwa kubki z suszarki. - Gdzie macie herbatę ? - chłopak podszedł do szafki i podał mi to o co pytałam. - A poza tym, tyle czasu minęło. Ja nie wiem czy dalej coś do Ciebie czuję... - odwróciłam się gwałtownie w stronę Justina. Jego mina była przecudna.
- Ale.. jak to... ja... myślałem...
- Oczywiście, że tak - skoczyłam na niego, oplątałam nogi wokół jego bioder i pocałowałam go.
- Wystaszyłaś mnie. Myślałem, że nic do mnie nie czujesz.
- No co ty. Kocham Cię. - pocałowałam go w policzek i zeskoczyłam z niego, gdyż czajnik zaczął wołać.
- Ja Ciebie też. - chłopak podszedł do mnie od tyłu i przytulił. Tak cieszę się, że wszystko jest w porządku.  Przynajmniej teraz...

Czeeeeść 

Co tam u Was? 

U mnie strasznie dużo nauki i trochę problemów, ale daje radę. 

 W ff wszystko powoli wraca do normy!! Ale czy na długo? Spokojnie, na razie nie zamierzam pisać jakiś dram, więc...

Jak Wam się podoba ?


The Kings & The BloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz