Jakiś czas później
- Kochanie...- podeszłam do mojego chłopaka, siedzącego na fotelu swoim biurze i położyłam na jego ramionach moje dłonie.
- Słucham. - powiedział swoim firmowym głosem, odbierając telefon, który właśnie w tym momencie zaczął dzwonić. Przewróciłam oczami i udałam się na fotel stojący po drugiej stronie stolika. - Tak aktualne. Jutro 20, tak pamiętam. Dziękuje. Do widzenia. - odłożył słuchawkę i powrócił wzrokiem do swojego komputera, nie zwracając na mnie całkowicie uwagi.
Skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na niego wymownym wzrokiem. Ja o niego miło a on ma mnie w dupie. Nie ładnie tak. Wzięłam do dłoni pudełko karteczek i mocno nim uderzyłam o biurko. Wzrok Justina w tym momencie przeniósł się na mnie.
- Co Ty robisz? - zapytał.
- Fajnie, że w końcu zauważyłeś moja obecność tutaj. - prychnęłam i po raz kolejny przewróciłam oczami, co zauważył.
- Nie przewracaj oczami.
- Dlaczego ?
- Bo tego nie lubię ? - bardziej zapytał, niż to stwierdził, a ja doskonale o tym wiedziałam. Bardzo często mnie upominał, żebym tak nie robiła. Taki gest oznaczał dla niego poirytowanie jego słowami, czy coś w tym stylu. Kiedyś mi to tłumaczył.
- A ja nie lubię, jak mnie ktoś lekceważy.- zrobiłam kapryśną minę i oparłam się o biurko specjalnie tak, aby było widać mój cały dekolt.
- Selena, mam dużo pracy.
- Jeżeli chodzi o gang, to doskonale wiesz, że to tez moja praca, ale mnie do niej nie dopuszczasz. -zauważyłam z wyrzutem. - Sama również mogłabym doskonale pracować. Robiłam to przez jakiś czas i jakoś dawałam sobie z tym radę.
- A teraz to ja cię wyręczam i powinnaś być z tego zadowolona. - jego wzrok w dalszym ciągu był przyklejony do ekranu komputer.
- Doskonale wiesz, że nienawidzę być w czymkolwiek wyręczana. O wiele bardziej lubię pracować sama po swojemu.
- I chyba dlatego właśnie tego nie robisz. - Justin zaśmiał się pod nosem. Prychnęłam i wstałam ze swojego miejsca.
- Jak już przerośnie cię twoje własne ego albo przynajmniej skończysz robić to, co robisz, zejdź na dół. Chciałam pogadać. - powiedziałam i wyszłam z jego gabinetu, udając się do salonu, gdzie siedziała tylko Nicol.
- I nie zejdzie ? - zapytała mnie, siedząc na kanapie i obżerając się lodami. Kto jak kto, ale ona ma straszny apetyt.
- Nie. - spojrzałam na nią swoim głupim spojrzeniem i ona od razu wiedziała, o co chodzi. Tylko się zaśmiała i z powrotem włączyła film, który do tej pory oglądałyśmy.
***********
- Już jestem. - w pokoju, w którym do tej pory była całkowita cisza, rozległ się głos Justina. Siedziałam w sypialni i czytałam kolejna część mojej ulubionej książki. Przeniosłam wzrok na swojego chłopaka, a po chwili z powrotem do książki.
- Zauważyłam. - zamruczałam. Przeczytałam kolejne dwa zdania, jednak w tym momencie książki nie było już w moich dłoniach. Wylądowała na łóżku. Spojrzałam na chłopaka. - O co chodzi?
- Nie zwracasz na mnie uwagi, a chciałaś porozmawiać.
- Oh, faktycznie?
- Dobra, o co chodzi ? - Justin usiadł naprzeciwko mnie na łóżku i złapał mnie za ręce. Stwierdziłam, że bez sensu będzie nasza kolejna kłótnia o byle co, więc zaczęłam:
- Chodzi o moich rodziców... Co jest z nimi ? Co u nich słychać?
- Nie wiem, Sell. Nie mamy z nimi kontaktu. Załamali się tym, jak dowiedzieli się, że nie żyjesz. Dowiedzieli się również o przekrętach Joel'a i John'a. Od nich też się odwrócili. Tak samo, jak rodzice Nicol i Matt'a.
- Niemożliwe. - pokręciłam przecząco głową. - To nasi rodzice. Nie mogli się od nich odwrócić.
- Musiałabyś porozmawiać z chłopakami. Ja do końca nie wiem, o co im poszło i jak to dalej się potoczyło. Nie chcieli o tym rozmawiać.
- Ale to jak to się stało, że się dowiedzieli? - spytałam. Byłam ciekawa wszystkiego, a od mojego powrotu nawet o tym z nimi nie rozmawiałam.
- Musieliśmy poinformować twoich rodziców o twojej niby śmierci. Załamali się. Gdy zaczęli wypytywać się o przyczynę, powiedzieliśmy im o wypadku. Nic nie mówiliśmy o wyścigach, jednak media, prasa załatwiły to same. - przewrócił oczami, a ja siedziałam strasznie zaskoczona.
- To było w gazecie ? - zapytałam oszołomiona.
- W gazecie, w internecie, w telewizji. Wszędzie. - w kącikach jego oczu zabłyszczały łzy. Usiadłam obok niego i wtuliłam się w jego bok.
- Jak to możliwe ?
- Ktoś musiał to upowszechnić. Zdjęcia, nawet filmiki, wszystko to krążyło po całym świecie.
- Masz jakiś artykuł ? - chłopak spojrzał na mnie zaszklonymi oczami i potrząsnął głową.
- Wszystko, co widziałem albo paliłem, albo rwałem. Nie chciałem mieć tego obrazu jeszcze raz przed oczami, ale wydaje mi się, że Nicol ma. - będę musiała ją poprosić o to, aby mi to pokazała. Chciałabym zobaczyć, jak to wyglądało.
- Chciałabym pojechać do rodziców. Przekazać im to, co się stało.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Nie wiem, ale nie przekonam się, jeżeli tego nie zrobię. Chcę odzyskać z nimi kontakt. Nie mogę do końca życia udawać, że nie żyję. Nie mogę nie mieć z nimi już w ogóle kontaktu. - mężczyzna pokiwał głowa.
- Zobaczymy, co da się zrobić. Musisz porozmawiać z braćmi.
- Właśnie, a gdzie oni są? - zapytałam. Nie było ich od samego rana.
- Pojechali do warsztatu przygotować samochody na jutrzejszy wyścig. - spojrzałam na niego podejrzanym wzrokiem. Nic mi nie mówi o wyścigach. - Aaa, bo ty nic nie wiesz...- podrapał się po karku. - Jutro są wyścigi i ja, i Nicol startujemy.
- Ja też startuję. - powiedziałam szybko, a Justin potrząsnął głową.
- Nie ma takiej mowy. Nie startujesz w wyścigu.
- Właśnie, że tak. Startuję i nie ma innej opcji. - byłam całkowicie poważna. Dawno nie startowałam w wyścigach, ale mogę się założyć, że nie wypadłam z formy.
- Sell, to nie jest dobry pomysł. Boję się o Ciebie. - jego wewnętrzna dłoń głaskała mój prawy policzek.
- Nic mi się nie stanie, Justin. Jak jeszcze byłam w tamtym gangu, też się ścigałam i nic mi się nie stało.
- Ale już dawno nie jeździłaś.
- Dlatego muszę zacząć. - powiedziałam pewnym głosem i pocałowałam chłopaka czule w usta.
Wróciłam !!!
Słuchajcie, zapadła decyzja.
Będzie 3 część !!! Tę część niedługo kończę i dokładnie powiem Wam przy epilogu, kiedy pojawi się prolog 3.
Myślę, że taki pomysł jest dobry i zostaniecie ze mną.
Buziaczki <3
CZYTASZ
The Kings & The Blood
Fanfiction- Dawaj towar.- splunęła w stronę wysokiego blondyna. - Najpierw kasa - roześmiał się gorzko. - Myślisz, że bym Cię wykiwała? - słodki się uśmiechnęła. - Zdejmij okulary to się przekonam. Po oczach można wszystko wywnioskować- zrobiła to o co prosił...