Rozdział 34

243 21 8
                                    

         Następnego ranka do świata żywych budzą mnie jakieś głosy na dole. Przekręcam się na drugi bok, otwierając oczy i zauważam, że Justina już nie ma w łóżku. Przeciągnęłam się, wstając pozycji siedzące. Krzyki na dole nie ustępowały, jednak nie były na tyle głośne, abym mogła usłyszeć, z jakiego są powodu. Przez myśl mi przemknęło, że to tylko John i Joel jak zwykle kłócący się o to, co ma być na śniadanie. Tak jest prawie każdego ranka. Jednak nigdy tak długo nie trwały, więc nie mogło to być to.

       Zakładając na siebie tylko swój czarny szlafrok, wyszłam z pokoju i zaczęłam kierować do schodów. Przy schodach byłam na tyle blisko, abym mogła usłyszeć, o co kłócą się chłopcy.

- Cholera Justin to jest zły pomysł! Wiesz, ilu wrogów na siebie sprowadzimy ?!

- Ale za to będziemy mieli największą przewagę.

- I dwa razy większą ilość wrogów albo nawet trzy.

- To co ? Mamą ją tak zostawić? My będziemy u siebie pracować, ona niech jeździ tam? Rywalizujmy dalej? - już wiedziałam, o co poszło. Jednak nie do końca rozumiałam, o co chodziło. Postanowiłam wkroczyć do akcji.

- Dzień dobry. O co się rozchodzi?- sztuczny uśmiech, maska. Zobaczymy czy mówią ci o wszystkim.

- O to, że ja chce na śniadanie jajecznice, a Joel wymyślił sobie gofry.- tak myślałam.

- A Justin? - spojrzałam na niego takim wzrokiem, że chyba zrozumiał, że wszystko słyszałam. 

- A ja chciałem...- zakłopotał się. -... naleśniki.

- Ahh, doprawdy ? - skrzyżowałam ręce na piersi. - Słyszałam. O co chodziło?

- O nic Sell, nie musisz się przejmować. - podszedł do mnie Joel i poklepał po ramieniu. Spojrzałam na wszystkich wyczekująco. Musiałam się dowiedzieć, o co dokładnie chodziło.

- To co jemy ? - zapytał Mark, który co dopiero dołączył się do rozmowy. Nie zauważyłam go wcześniej.

- Nic. Chcę się dowiedzieć, o co chodzi. Słyszałam końcówkę, wiem, że chodzi o mnie. A dokładnie o co ?

- Selena, porozmawiamy później. Na osobności. - chciał mnie przekonać Justin.

- Nie!- w końcu podniosłam głos.

- Nie przeginaj ! Dowiesz się wtedy, kiedy się dowiesz. Nie musisz wszystkiego wiedzieć! - Justin też krzyczał, znowu. Coraz częściej się kłócimy. 

- No tak, jasne ! Ja mam o niczym nie wiedzieć. Przykro mi, że to właśnie o mnie rozmawialiście i o mojej pracy, a więc mam prawo się dowiedzieć, o co dokładniej chodziło! 

- I dowiesz się, ale w swoim czasie. - uspokoił głos, chociaż wiedziałam, że głębi całego go nosiło.

- Znowu przede mną coś ukrywacie. Znowu żyje w kłamstwie...- pokręciłam głową. 

- Selena nie prawda. Dowiesz się, o co chodzi jeszcze dzisiaj. I na pewno nie jest to nic strasznego. Po prostu musimy podjąć jakąś decyzję. - zaczął tłumaczyć mój chłopak.

- Dobra, rozumiem. Macie swoje sprawy, nie mogę o wszystkim wiedzieć. - odwróciłam się i poszłam do kuchni, gdzie wstawiłam wodę na kawę. 

- Ale się dowiesz, tylko musisz cierpliwie poczekać. - do rozmowy dołączył się John. Popatrzyłam na niego i pokiwałam głową.

           Po śniadaniu postanowiłam trochę popracować, w końcu do końca musiałam dopracować nasz plan. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe, ponieważ  każdym momencie może wrócić Justin z chłopakami, którzy swoją drogą niedawno pojechali coś załatwić. Nie chciałam znowu kłócić się z chłopakiem, ale gdyby zauważył, byłoby to nieuniknione. 

         Weszłam do naszej sypialni, zabrałam wcześniej schowane materiały i zaczęła je przeglądać, już na wstępie zauważyłam kilka niedociągnięć, które jak najszybciej musiałam poprawić. Zeszło mi się z tym trochę. Niestety, nie jest to praca zaliczana do najłatwiejszych. Trzeba dużo się na główkować. 

        Po kolejnych dwóch albo nawet trzech godzinach spędzonych nad papierami, wszystko było dopracowane. Dokładnie sprawdziłam, czy wszystko dopięte est na ostatni guzik. Chłopaki jeszcze nie wrócili do domu. Musieli załatwiać jakieś sprawy związane z gangiem, chociaż i tak zajęło to im dość dużo czasu. 

         Postanowiłam, że zejdę na dół i ugotuję coś na obiad. Zapewne jak wrócą, będą głodni jak wilki. Tylko miałam mały problem, co mogłabym im ugotować. Nie byłam na nic zdecydowana, co ja chciałabym dzisiaj zjeść. Szczerze ? Miałam prawdziwego lenia. Nie chciało mi się robić tego obiadu, ale uznałam, że to w tym momencie mój obowiązek. Do głowy przyszedł mi pomysł, aby po prostu zadzwonić do Justina i zapytać się co zrobić na obiad, jednak musiałam to dokładnie przemyśleć. Doskonale znam życie w gangu i jeżeli są na jakiejś akcji, to tak trochę głupio, jak nagle mu zadzwoni komórka. Jednak zdecydowałam się, że zadzwonię, raz kozie śmierć.

Po chwili wybrałam numer chłopaka, który po drugim sygnale odebrał:

- Cześć kochanie. - odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki.

- Nie chcę przeszkadzać, ale chciałam ugotować obiad i zastanawiam się co byście zjedli.

- Selena pyta, co zjemy na obiad.- te słowa Justin skierował zapewne do chłopaków, po krótkiej chwili w słuchawce usłyszałam grupowy, głośny krzyk:

- Spaghetti!!!- zaśmiałam się. 

- No oki. To będzie spaghetti. O które będziecie ? 

- Za godzinkę, nawet mniej powinniśmy być.- oznajmił. 

- No ok. Do zobaczenia. 

- Do zobaczenia. Kocham Cię. - odpowiedziałam mu tym samym i się rozłączyłam. 

      Zabrałam się za robienie obiadu. Leń mnie opuścił od razu, gdy tylko łączyłam swoją ulubionaąmuzykę. Tańczyłam, śpiewałam i gotowałam. Mimo sytuacji z rano miałam bardzo dobry humor. W radiu leciała właśnie moja ulubiona piosenka " River" Eminem'a i Ed'a Sheeran'a, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Myślałam, że byli to chłopcy, więc tanecznym krokiem, nawet nie przyciszając muzyki, otworzyłam drzwi. Jednak nie stała w nim grupka chłopaków, a pewna dziewczyna o szarych włosach.

- Dzień dobry ? - bardziej zapytałam, niż powiedziałam. 

- Kim jesteś? - usłyszałam w odpowiedzi. 

- Dokładnie o to samo mogłabym zapytać Ciebie.

- Wiesz, ja tu mieszkam, a Ciebie nie znam. - skrzyżowała ręce na piersi. Poznaję skądś ten głos i ton. 

- Może pomyliłaś domu, czy coś. To ja tu mieszkam i nic mi nie wiadomo, że ty też. - prychnęłam. 

- Ah, pewnie któryś z chłopaków pozwolił Ci tu zamieszkać, nie ? Przybłęda. - prychnęła pod nosem. - Sory mała, przejdź mi z drogi.

- Nigdzie nie wchodzisz! 

- Kurwa to mój dom!!

- Zaraz zobaczymy, jak się nazywasz? - zapytałam i wyciągnęłam z tylnej kieszeni telefon. Miałam plan napisać do Justina, czy kogoś takiego mogę w ogóle wpuścić do domu.

- Ja pierdole. Do własnego domu nie można w spokoju wejść. - powiedziała i podała mi swój dowód. A to, co tam zauważyłam, zwaliło mnie z nóg : Nicol Bronx.

Słuchajcie słuchajcie !! 

Nie zabijajcie. 

Tak, wiem, że znowu zwaliłam. 

Ale masz lepszą nowinę. Na moim profilu znalazła się książka, w której znajdziecie cytaty autorstwa mojego i mojej przyjaciółki. Wpadnijcie tam i zostawcie po sobie jakiś ślad! To dużo dla nas liczy. 

The Kings & The BloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz