Rozdział 45

184 18 2
                                    

     Pełno ludzi, hałas, zapach spalin samochodowych. Sportowe samochody, gangsterzy, dziewczyny ubrane, jak dziwki. Rzeczywistość wyścigów samochodowych. Jak dawno mnie tu nie było... stęskniłam się za tym.  Justin złapał mnie za rękę i przeprowadził przez tłum ludzi. Mój wzrok  krążył z jednego miejsca na drugie, na każdego człowieka po kolei. W pewnym momencie Justin się zatrzymał, a ja przez swoją nieuwagę prawie na niego wpadłam. Spojrzałam na miejsce, w którym się zatrzymaliśmy. Była to nasza stała miejscówka na wyścigach, a więc nic się nie zmieniło...

- I jak ? - zapytał się Justin, spoglądając na mnie swoimi karmelowymi oczami. 

- W porządku. Szczerze? Dopiero teraz zauważyłam, jak bardzo stęskniłam się za tym.

- A co dopiero będzie, jak będziesz na torze. - zaśmiała się Nicol, a każdy jej zawtórował. Wzruszyłam ramionami. 

- Pójdę nas zgłosić. - powiedział Justin i poszedł do "biura". Westchnęłam, tak dawno mnie tu nie było. 

- Na pewno dasz radę? - dłoń Nicol wylądowała na moim ramieniu, patrzyła się na mnie z troską w oczach. Ok, doceniam to, ale niech oni wszyscy już dadzą spokój, nie jestem dzieckiem.

-Tak, proszę, już przestańcie. Nie mój pierwszy, nie ostatni wyścig. - powiedziałam pewnym głosem, a dziewczyna przytaknęła głową. 

        Rozejrzałam się, a moim oczom ukazał się wielki czarny van. Przyjrzałam się mu dokładniej, lecz w nim nie rozpoznawałam. Wyglądał bardzo podejrzanie, co trochę mnie zaniepokoiło, jednak wiedziałam, że nie mogę teraz zawracać sobie głowy takimi sprawami. Z samochodu w pewnym momencie wysiadł umięśniony, wysoki mężczyzna ubrany cały na czarno. Był ogolony na łyso, a na nosie miał czarne okulary. On również wyglądał mega podejrzanie. Odwrócił się w moją stronę i czułam, że patrzy na mnie. Możliwe, że to tylko moje wymyślenia, ale ciarki przeszły mi po plecach. Nieznajomy odwrócił się i poszedł w stronę biura. Zmarszczyłam brwi i wróciłam wzrokiem do moich przyjaciół. W tym momencie podszedł również Justin. 

- Wyścig mamy za 15 minut. - oznajmił. 

- Wszyscy razem ? 

- Tak, zasady się trochę zmieniły w ostatnim czasie. Dzisiaj jest wyścig wszystkich. - pokiwałam głową i ruszyłam w stronę samochodu. 

- Trochę nim nie jeździłam. - zaśmiałam się, otwierając drzwi i wchodząc do samochodu. 

- Ale wszystko pamiętasz? - Justin oparł się rękoma o dach auta i schylił się do mnie. 

- Tak, na spokojnie. Jeszcze wczoraj przejechałam się nim. - chłopak zmarszczył brwi. 

- Nic nie mówiłaś. 

- Bo wiedziałam, że chciałbyś pojechać ze mną. - wzruszyłam ramionami i zamknęłam drzwi do samochodu. W tym momencie z głośników wypłynął komunikat o tym, abyśmy ustawili się na starcie. Odpaliłam silnik i przeciskając się przez ludzi, podjechałam pod metę.

       Obok mnie po chwili pojawiła się moja przyjaciółka. Z drugiej strony podjechał jakiś niebieski, sportowy samochód. W tym momencie boczna szyba się otworzyła, dzięki czemu mogłam dostrzec osobę, która kierowała autem. Był nim ciemny brunet. Gdy tylko zauważył, że na niego patrzę, puścił mi oczko i szeroko się uśmiechnął. Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Powróciłam myślami, do tego, co zaraz będzie się działo. Wzięłam głęboki oddech i odprężyłam się, czekając na dalsze instrukcje. 

         Po kilku minutach bezczynnego siedzenia w aucie usłyszałam komunikat, informujący o rozpoczynającym się zaraz naszym wyścigu. Przed samochodami, pomiędzy moim a Nicol, pojawiła się dziewczyna. Bardzo skromno ubrana z pistoletem w dłoniach. Wyścig zaraz się zacznie.  W tym samym momencie na czarnym ekranie pojawiła się duża, czerwona liczba 10. 

10, 9, 8., 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1 START

     Wystartowaliśmy. Ryk silników, szybka prędkość, wiatr we włosach, adrenalina. To coś, za czym strasznie tęskniłam. Coś, czego mi brakowało. Coś, co kiedyś kochała i nadal to robię. To, co mnie uspokajało. To, co sprawiało, że czułam się sobą. Porażki, upadki nie były ważne. Każdemu zdarza się upaść, ale najlepsze było podnoszenie się z tego całego dołka. Wygrana, uczucie bycia najlepszym. Dla takich chwil się żyje. Postanowiłam, że powrócę do mojego dawnego życia. Wyścigi będą dalej moim życiem i jeżeli coś mi się nie będzie udawało, nie będzie to ważne. Ważne będzie to, co najlepsze. Dobra zabawa, adrenalina... to to, czym żyje. 

      Tak bardzo się zamyśliłam, że nie skupiłam się do końca na wyścigu. Przede mną była już zaraz meta. Niestety, nie byłam na niej pierwsza, ale nie żałowałam. I tak byłam z siebie dumna. Powróciłam do tego, w końcu poczułam, że żyje. Wjechałam na metę, gdzie jak się okazało była Nicol i Justin. Tylko. Reszta jeszcze nie zakończyła wyścigu. Wyszłam z samochodu, przy czym prawie zostałam potrącona przez samochód, który jako kolejny zakończył wyścig i podeszłam do mojego chłopaka i przyjaciółki.

- To, kto był pierwszy? - zapytałam. Przyjaciółka tylko wskazała głową na Justina i zrobiła zniesmaczoną minę. Zaśmiałam się i podeszłam bliżej chłopaka.

- Gratuluję. - szepnęłam w jego usta i lekko pocałowałam. 

- Wypadłaś z wprawy. - zauważyłam. 

- Nie jechałam po to, aby wygrać. Tylko żeby powrócić całkiem do mojego życia, ale masz rację. - pokiwałam głową. - wypadłam z formy, a więc będziesz mnie musiał trochę podszkolić. - słodko się uśmiechnęłam. 

- Oh naprawdę ? Ja królową? Jaki to zaszczyt...- złapał się za serce, na co każdy wybuchnął śmiechem. 

- Myślę, że ten tytuł już dawno do mnie nie należy. 

- Oj nie, mylisz się mała. - zaprzeczył Joel. Spojrzałam na niego ze zdziwiona miną. - Tytuł do Ciebie nadal należy. Z powodu tego, że "umarłaś" ten tytuł został ci oddany na zawsze, a ta konkurencja już nie istnieje, a więc już zawsze będziesz naszą Królową. 

- Naprawdę? - zapytałam zdziwiona, na co dostałam tylko potwierdzenie kiwnięciem głowy od wszystkich.- No to nieźle...

- A ja mam propozycję. - odezwała się Nicol. Każdy na nią zwrócił uwagę, gdyż prawie to wykrzyknęła. No ale cóż, ona taka już jest i tego nikt nie zmieni. - Idźmy na imprezę. - to już powiedziała trochę ciszej. Każdy się zgodził, ale ja nie byłam w pełni do tego przekonana. 

- No nie wiem...- pokręciłam głową.

- Selena? Co się z Tobą dzieje ? Jak chodzić na imprezy to tylko z Tobą! Pamiętasz? Jak nie ma nas na imprezie, to nie ma imprezy !!- znowu krzyczała, czym zwracała uwagę wszystkich, no ale cóż. Zaśmiałam się. 

- Nie mam jakoś ochoty. - wzruszyłam ramionami. 

- Oczywiście, że masz. Ty zawsze masz ochotę. - cala nasza paczka się zaśmiała, a ja westchnęłam. 

- No dobra. 


The Kings & The BloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz