Weszłam do szpitala znajdującego się w Beacon Hills. Znowu tu jestem. Czuję się, jakbym wracała do siebie. Tak, jakby to miejsce było moje, jakby było moim prawdziwym domem. Nie powiem, związałam się z tym miejscem i ludźmi. Przy recepcji zauważyłam Melisse McCall, która od razu do mnie podbiegła.
- Nina! Jak dobrze Cię widzieć – przytuliła mnie mocno, co od razu oddałam.
- Ciebie również. Wytłumacz mi, co się dzieję i co mam robić.
- Isaac tu jest. Właśnie ktoś zabrał go na operacje. Nina, oni zobaczą, że coś jest nie tak. Będą problemy.
- Chłopcy wiedzą?
- Nie. Cały czas dzwonię do nich i do Dereka. Nikt nie odbiera.
- Dobra, zajmę się tym. Gdzie oni są?
- Właśnie jadą do windy. Isaac jest nieprzytomny. Kierują się na trzecie piętro.
- Dobra. Idę ratować wilczą dupę.
- Uważaj na siebie - uśmiechnęła się do mnie lekko.
- Jak zawsze – zaśmiałam się.
Szybkim krokiem zaczęłam zmierzać w stronę widny. Przed sobą widziałam mężczyznę pchającego wózek, na którym był Isaac. Przyspieszyłam kroku, bo oni właśnie wsiadali. Podbiegłam do drzwi i w ostatniej chwili zdążyłam. Czas zacząć przedstawienie. Zaczęłam się denerwować i trząść. Zwróciłam tym uwagę mężczyzny. Alfa, z całą pewnością. Gdzieś już czułam ten zapach.
- Wszystko dobrze? - zapytał mężczyzna. Złapał haczyć, świetnie.
- Tak. To znaczy nie – zwolniłam windę magią. Muszę mieć czas . - Właśnie chcę odwiedzić ciotkę.
- I dlatego jesteś zdenerwowana? - to my jesteśmy na Ty?
- Tak. Wie Pan, nie widziałyśmy się od czterech lat. Ostatnim razem nasze spotkanie skończyło się awanturą roku. Teraz ona umiera – pierwsze piętro. Świetnie. – Boję się spotkania z nią.
- Będzie dobrze, zobaczysz.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się i spojrzałam na Isaac'a. Drugie piętro . - A ten co? Za mocno zabalował? - zaśmiałam się sztucznie.
- Nie. Jedzie właśnie na operację.
- Och ... To on ... - wskazałam na wózek - ... chyba nie powinien się ruszać, prawda?
Mężczyzna szybko spojrzał na chłopaka. Mężczyźni są tak strasznie naiwni, że czasami chce mi się z nich śmiać. Mój ruch. Szybkim ruchem skręciłam mu kark , a on padł na ziemię.
- Pfff, Alfa się znalazł.
Jesteśmy na trzecim piętrze. Usłyszałam zbliżające się kroki. Poczułam kolejnego Alfę, ten zapach znałam doskonale. To Derek, moja robota skończona. Uchyliłam sufit w windzie i zwiałam z miejsca zbrodni w chwili, gdy drzwi się otworzyły. Nie zobaczył mnie. Pobiegłam schodami na parter i zobaczyłam Melisse. Podeszłam do niej.
- Zadanie wykonane. Nie mów nikomu, że tu jestem. Zrobię im niespodziankę.
- Derek tu jest - wyszeptała, patrząc w moje oczy.
- Wiem. Jemu też nic nie mów. Uciekam, muszę coś sprawdzić – puściłam jej oczko i wybiegłam ze szpitala.
Skierowałam się do lasu. Mam przeczucie, a go się nie ignoruje. Powolnym krokiem przemierzałam swoją drogę. Rozglądałam się po bokach. Nic tu się nie zmieniło. Czułam się tak, jakbym była tu wczoraj, a nie trzy miesiące temu. Z rozmyśleń wyrwał mnie szelest. Spojrzałam w stronę, z której dochodził hałas. Powolnymi cichym krokiem zmierzyłam w tamtą stronę i poczułam zapach. Znam go, to ten sam co mężczyzny z windy. Nie pamiętam do kogo on należał. Skąd ja go znam? Między drzewami zobaczyłam dwie postacie. Mężczyźni, do tego Alfy. Coś mi tu nie gra.
CZYTASZ
Old City, Old Life { Teen Wolf }
FanfictionNina po trzech miesiącach powraca do Beacon Hills. Jednak nie została poinformowana o kłopotach przez przyjaciół. Dowiedziała się od kogoś innego. W mieście zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Czy Nina przebaczy przyjaciołom? Czy uda jej się tym raze...