Życie uwielbia nas zaskakiwać, a już w szczególności mnie. Nic nie może być zbyt proste, bo wtedy byłoby zbyt nudno. Od zawsze nie lubiłam niespodzianek i chyba nigdy nie zmienię zdania na ich temat. Stałam i nie wierzyłam w to, kogo przed sobą widzę. No zaraz coś mnie strzeli. Jakim prawem ona tu jest?!
- Dlaczego od razu się denerwujesz?
- Ja? Wcale. Możesz odpowiedzieć na moje pytanie?! Co Ty tu robisz?!
- Jestem. Stęskniłam się - uśmiechnęła się do mnie uroczo, a ja miałam ochotę wyrwać jej serce.
- Co robisz konkretnie w tym miejscu? U nich?
- Ta dziewczyna mnie zaczepiła i zaprosiła do siebie - wskazała na Core. - Przystojniak , co? - zapytała, pokazując na Dereka.
- Jaja sobie robisz?! Niech zgadnę, z Peterem też się umówiłaś?
- Z kim? -spojrzała na mnie, udając zdziwienie. Niestety, znałam ją zbyt dobrze i potrafiłam odgadnąć, kiedy kłamie.
- Spotkałaś go rano, umówiłaś się z nim - powiedziałam z zaciśniętymi zębami. Jeszcze chwila, a zabiję ja od razu, nie czekając na wyjaśnienia.
- Z takim przystojnym mężczyzną, brunet, jasne oczy?
- Tak, ten – powiedziałam wściekła, ledwo hamując się od rzucenia się na nią. Trzymajcie mnie, ja ją zaraz zabiję.
- Tak. Pomylił mnie z Tobą – zaśmiała się.
- Ciekawe dlaczego - zmrużyłam oczy, patrząc na nią wściekle.
- Oj już się nie gorączkuj. Chciałam Cię odwiedzić.
- Skąd wiedziałaś, gdzie mnie szukać?
- Ptaszki mi wyćwierkały.
- Zaraz Cię zabiję!
- Stop! - krzyknęła Cora. - To was jest dwie?
- Tak jakby – powiedziałam.
- To znaczy?
- Jestem jej sobowtórem.
- Może byś mnie przedstawiła?
- A może byś się zamknęła? - zapytałam z jadem w głosie. - To jest Katherine Pierce, ma ponad pięćset lat, jest wampirem. Niestety, wyglądamy tak samo. Całe szczęście, że charaktery mamy inne.
- Doprawdy? Kłóciłabym się - uśmiechnęła się do mnie złośliwie.
- Dobrze Ci radzę, zamknij się wreszcie. Bo nie ręczę za siebie.
- Zabijesz mnie? - zapytała z miną niewiniątka.
- Z wielką przyjemnością.
Mierzyłyśmy się przez chwilę wzrokiem. Miałam ochotę ją zabić, niejednokrotnie. Zaszła mi za skórę już jakiś czas temu. Zresztą, nie tylko mi. Nie prosiłam się o bycie czyimś sobowtórem, a w szczególności nie jej. Dlaczego zawsze los musi mnie tak okrutnie karać? Nie byłam przecież aż taka zła, prawda? Naszą potyczkę przerwał Peter.
- Hej, Nina. Hej, Nina - przeszedł uśmiechnięty koło nas, ale za chwilę się zatrzymał. - Chwila – popatrzył na nas – was jest dwie, czy mam coś z oczami?
- Raczej z mózgiem – odpowiedziałam.
- Czyli Ty jesteś prawdziwa Nina. A Ty?
- Katherine – uśmiechnęła się zalotnie.
CZYTASZ
Old City, Old Life { Teen Wolf }
FanfictionNina po trzech miesiącach powraca do Beacon Hills. Jednak nie została poinformowana o kłopotach przez przyjaciół. Dowiedziała się od kogoś innego. W mieście zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Czy Nina przebaczy przyjaciołom? Czy uda jej się tym raze...