ROZDZIAŁ 26

2.8K 136 16
                                    


        Życie uwielbia nas zaskakiwać, a już w szczególności mnie. Nic nie może być zbyt proste, bo wtedy byłoby zbyt nudno. Od zawsze nie lubiłam niespodzianek i chyba nigdy nie zmienię zdania na ich temat. Stałam i nie wierzyłam w to, kogo przed sobą widzę. No zaraz coś mnie strzeli. Jakim prawem ona tu jest?!

- Dlaczego od razu się denerwujesz?

- Ja? Wcale. Możesz odpowiedzieć na moje pytanie?! Co Ty tu robisz?!

- Jestem. Stęskniłam się - uśmiechnęła się do mnie uroczo, a ja miałam ochotę wyrwać jej serce.

- Co robisz konkretnie w tym miejscu? U nich?

- Ta dziewczyna mnie zaczepiła i zaprosiła do siebie - wskazała na Core. -  Przystojniak , co? - zapytała, pokazując na Dereka.

- Jaja sobie robisz?! Niech zgadnę, z Peterem też się umówiłaś?

- Z kim? -spojrzała na mnie, udając zdziwienie. Niestety, znałam ją zbyt dobrze i potrafiłam odgadnąć, kiedy kłamie.

- Spotkałaś go rano, umówiłaś się z nim - powiedziałam z zaciśniętymi zębami. Jeszcze chwila, a zabiję ja od razu, nie czekając na wyjaśnienia.

- Z takim przystojnym mężczyzną, brunet, jasne oczy?

- Tak, ten – powiedziałam wściekła, ledwo hamując się od rzucenia się na nią. Trzymajcie mnie, ja ją zaraz zabiję.

- Tak. Pomylił mnie z Tobą – zaśmiała się.

- Ciekawe dlaczego - zmrużyłam oczy, patrząc na nią wściekle.

- Oj już się nie gorączkuj. Chciałam Cię odwiedzić.

- Skąd wiedziałaś, gdzie mnie szukać?

- Ptaszki mi wyćwierkały.

- Zaraz Cię zabiję!

- Stop! - krzyknęła Cora. - To was jest dwie?

- Tak jakby – powiedziałam.

- To znaczy?

- Jestem jej sobowtórem.

- Może byś mnie przedstawiła?

- A może byś się zamknęła? - zapytałam z jadem w głosie. - To jest Katherine Pierce, ma ponad pięćset lat, jest wampirem. Niestety, wyglądamy tak samo. Całe szczęście, że charaktery mamy inne.

- Doprawdy? Kłóciłabym się - uśmiechnęła się do mnie złośliwie.

- Dobrze Ci radzę, zamknij się wreszcie. Bo nie ręczę za siebie.

- Zabijesz mnie? - zapytała z miną niewiniątka.

- Z wielką przyjemnością.

           Mierzyłyśmy się przez chwilę wzrokiem. Miałam ochotę ją zabić, niejednokrotnie. Zaszła mi za skórę już jakiś czas temu. Zresztą, nie tylko mi. Nie prosiłam się o bycie czyimś sobowtórem, a w szczególności nie jej. Dlaczego zawsze los musi mnie tak okrutnie karać? Nie byłam przecież aż taka zła, prawda? Naszą potyczkę przerwał Peter.

- Hej, Nina. Hej, Nina - przeszedł uśmiechnięty koło nas, ale za chwilę się zatrzymał. - Chwila – popatrzył na nas – was jest dwie, czy mam coś z oczami?

- Raczej z mózgiem – odpowiedziałam.

- Czyli Ty jesteś prawdziwa Nina. A Ty?

- Katherine – uśmiechnęła się zalotnie.

Old City, Old Life { Teen Wolf }Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz