Mamy nowy plan. A mianowicie ja i Peter zajmujemy się Alfami. Hale wstrzyknął sobie coś do żył, ma mu to pomóc w walce i zwiększyć jego siły. W tym czasie, gdy my zajmiemy się Alfami, Derek, Cora, Stiles, Scott, Isaac i Allison mają uciec ze szpitala. Wkradną się do karetki i odjadą. Scott i Stiles pójdą szukać Deaton'a. Po nas ma wrócić para zakochanych, czyli Isaac i Allison. Tak na serio, to nie wiem czy są zakochani. Tak mi się jakoś przyjęło.
Wyszliśmy z Peter'em pierwsi z sali. Rozejrzeliśmy się dookoła, poczułam Alfy. Moje ciało automatycznie się napięło, byłam gotowa do ataku. To nie będzie łatwe starcie, jednak musimy zaryzykować i chociaż spróbować ich zatrzymać, aby reszta mogła w spokoju uciec ze szpitala.
- Gotowy? - spojrzałam na Peter'a.
- Jak nigdy.
Oboje przygotowaliśmy się do walki. To będzie ciężkie starcie, ale damy radę. Mam przynajmniej taką nadzieję. Zza rogu wyszedł mutant i popatrzył na nas. Czy on musi być taki brzydki? Na sam jego widok mam ciarki na plecach.
- Oddajcie Darach'a.
- Nie mamy jej - odpowiedziałam spokojnie.
- Nie wierzymy.
Rzucili się w naszą stronę. Peter nie próżnował. Rzucił się na nich, zanim ja zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch. Stanęłam jak wryta i czekałam na rozwinięcie akcji. Długo to nie trwało, ponieważ po paru sekundach został rzucony na ścianę.
- Świetnie.
Tym razem ja rzuciłam się na bliźniaków. Musimy odciągnąć ich uwagę. Reszta musi bezpiecznie wydostać się ze szpitala. Ta myśl była jedyna, jaką teraz miałam w głowie. Bezpieczeństwo przyjaciół było najważniejsze.
Uderzyłam z pięści w twarz mutanta, ale ten się nie wzruszył. Oddał mi z podwójną siłą. Wstałam z podłogi i skoczyłam za niego. Patrzył prosto na mnie, dzięki temu reszta uciekła z sali. Ponownie rzuciłam się na niego, ale znowu odparł mój atak, rzucił mną o ścianę. Peter powtórzył moje kroki, na marne. Oboje leżeliśmy na ziemi. Spojrzałam na niego.
- Jeszcze chwila.
Podnieśliśmy się i natarliśmy we dwoje na bliźniaków. Oczywiście nasze ataki były na marne, ale dzięki temu reszta pewnie była na dole. Mutant jakby czytał nam w myślach, przewidywał każdy nasz ruch, przez co mieliśmy utrudnione zadanie.
- Uciekaj – powiedział Peter. - Zaraz dołączę.
Kiwnęłam mu głową i wstałam z ziemi. Skierowałam się szybko na schody, którymi schodziłam na dół. Usłyszałam ryk, więc odwróciłam się na chwile. Cholera, jednak mogłam nie zostawiać Peter'a samego, przecież jest osłabiony. Przez moją nieuwagę wpadłam na kogoś. Tym kimś był Derek.
- Nic Ci nie jest? - zapytał.
- Trochę boli, ale dam radę – wskazałam na ranną rękę. - Co tu robisz ?
- Chciałem wam pomóc.
- To teraz wiejemy.
Oboje skierowaliśmy się w dół. Staliśmy pod wyjściem i czekaliśmy na Petera, jednak ten się nie zjawiał. W mojej głowie pojawiły się już czarne myśli i wizje jego śmierci. Nie wybaczyłabym sobie tego, ze zostawiłam go tam na pewną śmierć. Zaczęłam się denerwować. Dostałam sms'a od Scott'a.
,, Dwóch kolejnych lekarzy nie żyje '' .
Spojrzałam na Dereka, który przeczytał wiadomość. Darach nie próżnuje, stara się dokonać swojego rytuału bez względu na resztę. Pieprzona Blake zachodzi mi za skórę jeszcze bardziej, o ile jest to w ogóle możliwe.
CZYTASZ
Old City, Old Life { Teen Wolf }
FanfictionNina po trzech miesiącach powraca do Beacon Hills. Jednak nie została poinformowana o kłopotach przez przyjaciół. Dowiedziała się od kogoś innego. W mieście zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Czy Nina przebaczy przyjaciołom? Czy uda jej się tym raze...