ROZDZIAŁ 2

4.2K 160 35
                                    

          Wściekła patrzyłam wprost na Dereka. Jakim prawem on nie poinformował mnie o zagrożeniu? Jakim prawem nie powiedział nic Scott'owi? Miał zadzwonić, prosiłam ich o to. Gdzieś w środku czułam, ze ten dumny dupek tego nie zrobi. Po co niby zadzwonić i poprosić o pomoc? Przecież jego cholernie męska duma na to nie pozwala. Miałam ochotę zabić go na miejscu.

- Masz zamiar coś powiedzieć? - skierowałam te słowa w stronę Alfy .

- Nie mam Ci nic do powiedzenia.

- Serio? A ja myślę, że masz . Od kiedy tu są?

- Nie Twój interes - wywarczał.

- Doprawdy? - spojrzałam na niego, unosząc brwi.

- O co chodzi? - zapytał zdezorientowany Scott.

- A jemu miałeś zamiar powiedzieć prawdę? Czy też byś ją ukrywał, aż w końcu by go dorwali i zabili?

- On nie jest w to zamieszany – wywarczał Derek.

- Nie jest? Mylisz się kretynie – syknęłam. Zaczyna działać mi na nerwy. - On jest w to zamieszany, odkąd Twój chory psychicznie wujek go ugryzł!

- Miło mi słyszeć te słowa, Nina – powiedział Peter wchodząc do pomieszczenia. – Miło również Cię widzieć. Nareszcie ktoś normalny – zaklaskał szczęśliwy w dłonie.

- Witam zmartwychwstałego – wymusiłam uśmiech. - Czy Ty jesteś kompletnym idiotą czy tylko udajesz? - to pytanie skierowałam do Dereka.

- Mówiłem już, że Cię uwielbiam? - uśmiechnął się szeroko do mnie Peter.

- Zamknij się. Mam ważniejsze sprawy na głowie od kłócenia się z Tobą.

- Jakie? - spojrzał na mnie uśmiechnięty.

- Nie Twój interes! - krzyknął Derek, patrząc raz na mnie, a raz na Petera. Czyli do mnie to też było?

- Po pierwsze : nie podnoś na mnie głosu. Po drugie : jak widać, mój interes. Gdyby nie ja, Isaac byłby już martwy. Gdzie reszta Twoich bet?

- Zostali porwani – wtrącił się Peter.

- Świetnie. Ty nawet nie potrafisz zająć się swoim własnym stadem, a chcesz walczyć z Alfami?! Pojebało Cię do reszty?! Powiedziałam Ci, że masz zadzwonić do mnie w razie problemów!

- Miałaś własne problemy – odpowiedział spokojnie Derek z nutą smutku w głosie.

- I co z tego?! - nie umiem się opanować. – Miałeś zadzwonić! Wiesz, jak się wystraszyłam po telefonie Melissy?! Cholera, Derek. Rzuciłam wszystko i teleportowałam się tutaj! Jestem tu po to , aby wam pomóc. Nie jestem Waszym wrogiem! Kiedy to w końcu do Ciebie dotrze?!

- Stop! - odezwał się Scott. - Mam dość waszych krzyków. Czy ktoś łaskawie ma zamiar powiedzieć, o co chodzi?!

- Derek? Powiesz mu? Czy ja mam to zrobić?

- Nie mieszaj go do tego – ponownie warknął w moją stronę, nie ruszyło mnie to.

- Już jest zamieszany - odpowiedziałam i skierowałam się do Scott'a. – W mieście pojawiły się Alfy .

- Alfy? Ile ich jest? - zapytał Stiles.

- Całe stado – odparł Derek.

- To znaczy ile? - dopytywał syn Szeryfa.

- 38 Alf – odparł Hale.

- 36 – poprawiłam go, a oni spojrzeli na mnie zdziwieni. – No co? Przecież powiedziałam wam, że zabiłam 2 Alfy. Prosta matematyka, kochani.

Old City, Old Life { Teen Wolf }Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz