ROZDZIAŁ 22

3.3K 149 15
                                    

          Wbiegliśmy szybko i cicho do budynku, w którym toczyła się walka. Zakradliśmy się wyżej od nich, aby ocenić straty z góry. Podeszliśmy delikatnie do krawędzi. To, co ujrzeliśmy, nieźle mnie wystraszyło. Cora była, znowu, duszona na ziemi przez Ennis'a, Isaac i Scott zostali unieruchomieni przez Alfy, Boyd klęczy przed Derekiem przytrzymywany przez Kali. Kilka innych Alf stało nie daleko Deucaliona, jakby go pilnowali. Cholera, jesteśmy trochę późno. Ale może uda nam się uratować sytuacje.

          Spojrzałam na Klausa, który przyglądał się tej sytuacji ze zmarszczonymi brwiami. Spojrzał na mnie. Pokazałam mu, że ma być cicho i czekać. Musimy poczekać na odpowiedni moment. Nie możemy wyskoczyć teraz, bo to mogłoby się źle skończyć. Niby się nas nie spodziewają, jednak ja wolę jeszcze chwilę poczekać, póki nikomu z nich nic nie grozi.

- Wybieraj, Derek. Stado – pokazała na Boyd'a – czy rodzina? - tu skierowała się w stronę Cory.

           Widziałam strach w jego oczach. Musiał kogoś zabić, zanim oni zabiją jego i resztę. W tym momencie Kali przegięła. Kiedyś w życiu nie kazałaby komuś wybierać, a teraz? Robi to z uśmiechem na twarzy. Jeszcze bardziej mam ochotę wyrwać jej zepsute serce. To był czas, w którym my wchodzimy do akcji.

- No nie wiem – odezwałam się. - Jak dla mnie, stado również jest rodziną. Więc wybór jest prosty. W sumie, to wcale go nie ma. A Ty jak myślisz , Klaus?

- Tak jak Ty. On nie musi wybierać. Stado to rodzina. Proste.

          Zeskoczyliśmy równocześnie na dół. Wylądowałam przykucnięta, po czym wyprostowałam się i spojrzałam na Kali. Jej mina? Bezcenna. Było warto poczekać tą chwilę, dodatkowo nie mówiąc jej o moim zmartwychwstaniu.

- Zdziwiona? - uśmiech sam cisnął mi się na usta.

- To nie możliwe. Ty ... Ty nie żyjesz!

- Serio? - obejrzałam się z każdej strony. - Mi się wydaję, że jednak żyję.

- Może dalej jesteś pijana? - wtrącił Klaus.

- Może troszeczkę.

          Zaśmialiśmy się. Rozejrzałam się po reszcie. Dziwne, że Deucalion nie wziął większej ilości Alf na walkę, mógł wziąć wszystkich. Chyba, że nie wiedział nic o walce. Może to było zaskoczenie z naszej strony? Scott tym bardziej oberwie po łbie.

- Nina, witam ponownie. Przyprowadziłaś kolegę?

- Przyjaciela – poprawiłam Deucaliona. - Doskonale go znasz.

- Tak. Witaj, Niklaus. To dobra chwila na dojście do mojego stada.

- Serio? Myślisz, że Pierwotna Hybryda dojdzie do Twojego stada? Chyba tylko po to, aby je przejąć.

- Moglibyśmy stworzyć stado najsilniejszych istot. Co wy na to?

- Ja odpadam. Wolę tamto stado – pokazałam na Dereka i resztę. - A Ty, Klaus?

- Ja wolę swoje stado. Hybrydy bardziej mi się podobają.

- Popełniacie wielki błąd - ryknął w naszą stronę.

- Mogę kilku pozamieniać? - Klaus nie przejął się słowami Deucaliona.

- Pewnie. Nawet dam Ci mojej krwi do zmiany.

- Dziękuję - uśmiechnął się do mnie Pierwotny.

- Dość! Zabić ich!

- Co rozkażesz – powiedziałam z ukłonem i rzuciłam się na Ennis'a.

Old City, Old Life { Teen Wolf }Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz