1.1 Decipiat Mortem

4.3K 238 233
                                    

Informacja od autorek: Rozdział pierwszy rozpoczyna się przed wydarzeniami z prologu i wyjaśnia, jakim cudem trzy osoby, od lat uważane za zmarłe, zostały przywrócone do świata żywych. 

czerwiec 1998

 Harry 

     Kolejna ciężka książka poszybowała w kierunku pokaźnego stosu, który piętrzył się w kącie pokoju. Odbiła się od niego, po czym, strącając kilka woluminów, spadła na podłogę, otwierając się na losowej stronie. Westchnąłem ciężko, zatapiając palce w rozczochranych włosach, które rozpaczliwie domagały się grzebienia. Zdjąłem okulary i przetarłem dłonią zmęczone oczy. Miałem dość, od kilku dni nie robiłem nic innego, jak tylko przewracanie tych wszystkich zakurzonych, magicznych ksiąg. Nic przydatnego w nich nie znajdowałem, co powodowało, że w nocy nie myślałem o niczym innym, nie mogłem spać i znowu wstawałem wertować pożółkłe stronice. Błędne koło, które wlokło się bez końca. Wstałem od biurka, odsuwając krzesło trochę zbyt mocno. Stanąłem przy oknie, wciskając ręce do kieszeni. Nadal byłem w Norze, czując się z tym coraz gorzej. Wszyscy jej mieszkańcy zapewniali mnie, że powinienem czuć się tutaj jak w domu, ale już dłużej tak nie potrafiłem. Za bardzo mnie to męczyło. Chciałem iść na swoje, żyć samodzielnie, spróbować tak naprawdę się podźwignąć.

     Właśnie dlatego z taką pasją i zaangażowaniem szukałem informacji, jak zdjąć czary rzucone lata temu na dom moich rodziców. To w nim chciałem zamieszkać. W miejscu, w którym dla mnie wszystko się zaczęło, a dla Lily i Jamesa Potterów skończyło. Westchnąłem, obserwując gnomy buszujące po ogródku Weasleyów w promieniach zachodzącego słońca. Sam bez problemu mogłem odwiedzać mały domek w Dolinie Godryka, wchodzić do niego i robić w nim, co mi się żywnie podobało. Problem był w tym, że inni nie mogli przekroczyć nawet progu bramy. Miejsce to zostało zapieczętowane jakimiś potężnymi czarami, które nie działały tylko na mnie i dedukcją Hermiony, nie zadziałałyby również na rodziców. Zamrugałem gwałtownie, uświadamiając sobie po raz kolejny, że tylko ja byłem w stanie coś z tym zrobić.

     Drgnąłem, kiedy rozległo się ciche pukanie. Odwróciłem się w kierunku drzwi, w których stanął Ron. Przełknąłem ślinę. Poczułem się bardzo nieswojo, kiedy patrzyłem jak mój przyjaciel puka do swojego własnego pokoju i wchodzi do niego ostrożnie, jakby nie chciał mi przeszkadzać.

     — Mama prosiła, żebym zawołał cię na kolację — powiedział Ron, mierząc wzrokiem stos książek, które już przejrzałem.

     — Nie jestem głodny — odpowiedziałem automatycznie, zajmując miejsce z powrotem przy biurku i sięgając po kolejny egzemplarz, który czekał na przewertowanie. — Ale podziękuj pani Weasley w moim imieniu.

     Ron westchnął, po czym z dziwną zaciętością na twarzy zamknął za sobą drzwi i usiadł na łóżku, które stało za mną. Zacisnąłem mocno szczęki i udawałem, że czytam, przekręcając kolejne strony, ale cały czas wpatrywałem się w jedno przypadkowe słowo, którego znaczenie i tak do mnie nie docierało.

     — Harry, zostaw to na chwilę i porozmawiaj ze mną — powiedział w końcu Ron, kopiąc lekko w nogę od krzesła, na którym siedziałem. — Tak nie może dłużej być.

     Policzyłem w myślach do trzech, po czym odwróciłem się przodem do przyjaciela. Odwlekałem jakąkolwiek poważną rozmowę już od dłuższego czasu, ale byłem świadomy, że jej nie uniknę. Praktycznie każdy próbował złapać ze mną jakiś kontakt. Dlatego nie chciałem schodzić na dół, by zasiadać ze wszystkimi przy jednym stole. Nie chciałem znosić tych wszystkich współczujących spojrzeń, chociaż od kilku ładnych godzin nic nie jadłem i żołądek skręcał mi się boleśnie.

ObliteratiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz