17. Akcja-reanimacja

1.8K 136 171
                                    


 Syriusz 

     Kąpiel w lodowatej wodzie i chłodne podmuchy nocnego wiatru sprawiały, że robiło mi się nieprzyjemnie chłodno. Odpływałem coraz dalej od brzegu, brnąc przez brudną wodę jeziora i drżąc z zimna. Musiałem jednak przyznać, że ta kąpiel miała swoje plusy, bo choć w głowie ciągle mi szumiało i miewałem odruchy wymiotne, to czułem się zdecydowanie bardziej przytomny. Przytomny nie jest jednak synonimem trzeźwego.

     Odwróciłem się w stronę, gdzie jeszcze chwilę temu zanurkował Rogacz. Przynajmniej wydawało mi się, że tam nurkował, bo teraz nie mogłem go tam dostrzec. Zmrużyłem oczy, próbując skupić swój wzrok na jednym punkcie, co stanowiło nie lada wyzwanie, ale ostatecznie misja została zakończona powodzeniem. Tyle, że Rogacza wcale tam nie było.

     Zakląłem głośno i zacząłem płynąć w stronę płycizny, młócąc wodę rękoma i miotając się, gdy jakieś przeklęte wodorosty oplotły mi nogi. Moją koordynację ruchową zaburzały procenty, a wzrok najwyraźniej płatał figle, bo chociaż uważnie prześledziłem wzrokiem brzeg jeziora, pomost i taflę wody, nigdzie nie dostrzegłem Jamesa i jego napuszonego łba.

     Do mojej głowy wlała się fala niezbyt optymistycznych myśli, której nie mógł zagłuszyć nawet pijacki amok. Spróbowałem przypomnieć sobie moment widowiskowego skoku Rogacza, ale później nie umiałem przywołać wspomnienia o jego równie widowiskowych wynurzeniu. Może przez ciężar swojego ego wylądował na dnie?

     Zrugałem się w myślach, ponownie usiłując ocenić sytuację. Odegnałem od siebie panikę, która próbowała zawładnąć moimi myślami. Przecież to Rogacz, na pewno próbuje cię skołować, powtarzałem sobie w myślach.

     Ale to pijany Rogacz. A pijany Rogacz nigdy nie miewał aż tak kreatywnych pomysłów, by pozorować własne tonięcie.

     — Hej, jeleniu! — krzyknąłem, uważnie nasłuchując jego głosu gdzieś w oddali. Nic nie usłyszałem.

     A potem zobaczyłem, że spokój tafli jeziora został zakłócony przez dziwne fale, jakby ktoś rozpaczliwie miotał się pod wodą. Dokładnie w tym miejscu, w którym przed chwilą nurkował James.

     Bo tam rzeczywiście był Rogacz.

     Rogacz tonął.

     Kurwa mać.

     Oprzytomniałem w ciągu ułamka sekundy. Panika i determinacja zmieszały się we mnie, nie pozostawiając już miejsca dla czegoś takiego jak nietrzeźwość czy wygłupy. James tonął, miotał się pod wodą, nie mógł się wynurzyć. A to wszystko przeze mnie i moje głupie pomysły o piciu i kąpieli w wodzie

     Sekundy zdawały się być wiecznością, gdy rozpaczliwie próbowałem dobrnąć do miejsca, w którym znajdował się mój przyjaciel. Musiałem go wyciągnąć, choćbym sam miał przypłacić to życiem. Zresztą, nawet jeśli uda mi się wyczołgać z tego przeklętego bagna, Lily mnie zabije za podtopienie jej męża. Albo zabiję sam siebie. Bo to byłby już drugi raz, kiedy mój najlepszy przyjaciel miał zginąć przeze mnie.

     Natłok emocji, panika i przeraźliwy chłód telepały moim ciałem, co znacznie utrudniało sprawę. Jakbym jeszcze miał czas na te cholerne drgawki! Nabrałem tyle powietrza w płuca, ile tylko zdołałem i zanurkowałem.

     Było tak ciemno, że trudno było mi zobaczyć cokolwiek. Przeklinałem siebie, świat i różdżkę, która została na brzegu, a która mogłaby okazać się bardzo zdatnym rekwizytem w zaistniałej sytuacji. Po chwili mój wzrok względnie przyzwyczaił się do mroku, ale wciąż dwoiło mi się przed oczami od spożytych promili.

ObliteratiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz