18. Mowa jest srebrem, a milczenie...

1.7K 130 49
                                    

James

     Nie miałem pojęcia, który z moich pomysłów był głupszy. Pływanie w jeziorze, czy teleportacja pod wpływem. Ledwo stanąłem na nogach w Dolinie Godryka, a chwilę później Syriusz zwymiotował. Musiałem mocno się powstrzymywać, by nie zrobić tego samego już po raz enty tego wieczoru, kiedy go podnosiłem. Nie wiedziałem, jakim cudem udawało mi się iść przed siebie, przytrzymując się tego idioty, który sam potrzebował, żeby go nieść. O niczym tak nie marzyłem, jak tylko móc wejść do domu, nie zwróciwszy na siebie uwagi Lily, i doczołgać się do kanapy. Nie obchodziło mnie, gdzie Syriusz ułoży swoje cztery litery. Mógł nawet spać w budzie na zewnątrz. A nie, my nie mieliśmy budy. Przyrzeknąwszy sobie, że przy najbliższej możliwej okazji mu ją wybuduję, zacząłem majstrować przy furtce, przełykając ślinę raz po raz i powstrzymując się przed daniem Syriuszowi w twarz. Wisiał na mnie, jak ozdoby na choince. Co z tego, że Łapa naprawił mi okulary — w tamtej chwili były pomazane od wody i porysowane na samym środku szkieł. Równie dobrze mogłem ich nie mieć.

     Kiedy już jakoś udało nam się dostać na podwórko, potykając się i przeklinając, dotarliśmy pod drzwi. Zatoczyłem się na schodach, w ostatniej chwili chwytając się barierek, żeby po raz kolejny nie wylądować w krzakach. Zakręciło mi się w głowie, a zawartość żołądka podeszła do gardła. Modląc się, żebym wytrzymał i doszedł do łazienki, zamiast zarzygiwać sobie krzewy w ogrodzie, otworzyłem drzwi. Ostrzegłem Łapę, że ma być cicho, po czym na palcach wszedłem na przedpokój. Kiedy byłem już w połowie korytarza, kierując się do łazienki, myślałem, że wszystko się udało. W domu panowały egipskie ciemności, ciszy nie mącił żaden dźwięk. Zacząłem macać ścianę w poszukiwaniu włącznika światła, gdy nagle coś głośno za mną trzasnęło. Zamarłem, zaciskając powieki.

     Ten skretyniały kundel nie zamknął drzwi, które pod wpływem przeciągu trzasnęły z impetem, sprawiając, że coś w głowie boleśnie mnie zarwało.

     Już chciałem odwrócić się, żeby z półobrotu dać mu w twarz, gdy ten, jakby jeszcze było mało, przestraszył się i wlazł na mnie, sprawiając, że poleciałem do przodu. Nie wiedziałem nawet, na co wpadam, ale spodziewając się kilku wybitych zębów, odruchowo wyciągnąłem ręce przed siebie, żeby chociaż spróbować się ratować. Owszem, złapałem się komody, ale przy okazji strąciłem z niej całe to szklane gówno, które Lily przywlekła ze strychu. Huk był tak duży, że aż zacisnąłem powieki, nie mogąc go znieść.

     Kiedy otworzyłem oczy, z przerażeniem stwierdziłem, że ktoś zapalił światło i na pewno nie byłem to ja. Jęknąłem, odpychając się od mebla i prostując. Spojrzałem wściekle na przyjaciela, który wyglądał, jakby nie bardzo wiedział, gdzie się znajduje, a potem przeniosłem spojrzenie na schody, słysząc kroki.

     — Kurwa, zabiję cię. A później siebie — wycedziłem, czując kolejny zawrót głowy. Przytrzymałem się ściany, odkasłując. Jednocześnie po brodzie pociekła mi woda, która chyba jeszcze po części wesoło chlupotała w moich drogach oddechowych. Zamrugałem kilkakrotnie, próbując pozbyć się podwójnego widzenia, po czym przeniosłem wzrok na schody.

     — Na Merlina, co wy robicie?!

     Lily wrzasnęła tak głośno, że aż wstrzymałem oddech. W moim mózgu coś nieprzyjemnie łupnęło. Zacisnąłem usta, posyłając jej wrogie spojrzenie. Gówno, przeleciało mi przez głowę, ale w ostatniej chwili powstrzymałem się przed wypowiedzeniem swoich myśli na głos. Na szczęście Syriusz się odezwał, a ja ostentacyjnie olewając żonę, zacząłem błądzić wzrokiem po korytarzu, szukając łazienki. Czułem, że jeszcze chwila i znowu zwymiotuję, zarzygując siebie i wszystko w promieniu paru metrów.

ObliteratiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz