4. Delikatne podejście do zmartwychwstania

2.7K 207 171
                                    

 Syriusz 

     Tego ranka nie obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do salonu, a twarde deski podłogi wbijające mi się w plecy i głośne chrapanie Rogacza. Cóż, zdecydowanie nie była to pobudka moich marzeń, ale hej, jeszcze wczoraj byłem trupem, nie miałem więc chyba prawa narzekać. Ostrożnie przewróciłem się na drugi bok i skopałem z siebie kołdrę, ale wciąż nie chciało mi się podnieść. Inna sprawa, że wiedziałem, że jak tylko to zrobię, całe ciało ponownie zacznie mnie boleć, a ta perspektywa zdecydowanie nie była kusząca.

     Dostrzegłem, że Harry też już nie śpi. Na nosie miał okulary i bawił się różdżką, przerzucając ją sobie z ręki do ręki nad głową.

     — Cześć — wychrypiałem zaspanym głosem. Odwrócił się w moją stronę tak gwałtownie, że aż podłoga zaskrzypiała, po czym zaczął chichotać.

     — Żałuj, że nie widzisz, jak bardzo potargane są teraz twoje włosy — powiedział. Odruchowo sięgnąłem dłonią do głowy i przeczesałem swoje niesforne kudły, chyba jeszcze tylko pogarszając sprawę. 

     — Poczekaj, aż wstanie twój ojciec. Przy nim wyglądam teraz jak po wyjściu od fryzjera — zapewniłem, dźwigając się do pozycji siedzącej. Plecy zaczęły mnie kłuć tak bardzo, jakby tarzało się po nich stado jeży, ale dzielnie wytrzymałem te katusze. Harry całe szczęście nie zauważył mojej nietęgiej miny przy wstawaniu. Nie chciałem nikogo niepokoić — w końcu uprzedzono nas, że będzie boleć.

     — Nie mam sumienia ich budzić — westchnął Harry, patrząc na wtulonych w siebie Potterów. Gdybym był dorastającą nastolatką, zapewne rozpłynąłbym się nad tym widokiem, ale jak na najbardziej męskiego z Huncwotów przystało, tylko wywróciłem oczyma.

     — Daj spokój, spali siedemnaście lat. Wystarczy im. Zresztą — prychnąłem — Rogacz mógłby przespać cały dzień, gdyby się go nie obudziło. Nie licząc robienia chrztu nauczycielom obrony przed czarną magią, budzenie twojego ojca za czasów szkolnych należało do moich ulubionych zajęć.

     — Fajnie widzieć, że humor ci dopisuje, Syriuszu — powiedział Harry z uśmiechem.

     — Dopiero co wstałem z grobu. Trzeba cieszyć się życiem! — W akcie wielkiej radości poderwałem się z podłogi tak gwałtownie, że nie dość, że ból w plecach przybrał na sile, to jeszcze doszło kłucie w żebrach, a jakby tego było mało, zakręciło mi się w głowie. Z ratunkiem przyszła mi ściana, której mogłem się przytrzymać. Całe szczęście, że James jeszcze spał i nie mógł skomentować mojego, jakże pełnego gracji, pokazu życiowej energii.

     — Wszystko w porządku? — zmartwił się Harry, siadając szybko. W jego oczach malowała się zupełnie niepotrzebna troska.

     — W jak najlepszym — zapewniłem. Chyba nie wyglądał na przekonanego, ale nie drążył tematu.

     Po cichu zbliżyłem się do rogu, w którym umościli się Potterowie. Stwierdziłem, że oszczędzę im jakiejś spektakularnej pobudki w stylu porannego prysznica, więc po prostu wydarłem się na cały głos, jaki to mamy cudowny dzień. Miałem wrażenie, że zaczęły mnie przy tym boleć płuca, ale na nowo odkryte pokłady młodzieńczej mentalności za bardzo dawały o sobie znać, bym w jakiś sposób ich nie wykorzystał. Zupełnie tak jakby ten zniszczony przez życie, zgorzkniały Syriusz Black miał bezpowrotnie zniknąć. Choć na kilka krótkich chwil.

     — Nie krzycz tak — fuknęła na mnie Lily, której rozbudzenie się nigdy nie zajmowało zbyt wiele czasu. Powoli usiadła, rozmasowując sobie obolałe ramię i odrzucając na plecy splątane włosy.

ObliteratiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz