22. Samowystarczalny samiec

1.6K 126 132
                                    

James 

     Szedłem chodnikiem wręcz podskakując z dziwnej radości, która pojawiła się w moim sercu po tych wszystkich dniach niepewności i żalu. Ukłoniłem się jakiejś przypadkowej staruszce, posyłając jej szeroki uśmiech. Kobieta tylko się wzdrygnęła, oglądając się za mną niespokojnie. Dobra, może faktycznie wyglądałem jak niespełna rozumu. Uniosłem głowę i wystawiłem twarz do słońca, nie przerywając marszu. Ten dzień był cudowny.

      I zdecydowanie odpowiedni na znalezienie sobie pracy.

      Nie powiedziałem nic Lily, nie chciałem, żeby w razie czego odwodziła mnie do tego pomysłu, ale już od jakiegoś czasu, jeszcze przed naszą awanturą, chodziło mi to po głowie. Niby miałem pokaźny spadek po rodzicach, który mimo upływu lat i tego, że Harry z niego korzystał, kiedy nas nie było, nie za bardzo zmalał, ale ostatnio doszedłem do wniosku, że jestem dorosłym facetem i chcę prawdziwie zarabiać na swoich bliskich. W końcu zanim zdążyłem dojrzeć do tej myśli osiemnaście lat temu, dostałem morderczym zaklęciem po żebrach. To nie sprzyjało takim rozważaniom, ale skoro otrzymałem nową szansę, chciałem ją maksymalnie wykorzystywać.

     No, słuchaj, Rogacz... Znaczy, James. Tak, Jamesie Potterze, koniec z szalonym życiem huncwota. Czas dorosnąć i porzucić te wygłupy, pomyślałem, kiwając głową sam do siebie. Po chwili jednak parsknąłem śmiechem. Dobra, nie przesadzajmy, ale mimo wszystko czas się ogarnąć.

      Kiedy wychodziłem, zdziwiło mnie, że Lily też gdzieś się wymyka. Niby powiedziała mi, że na Pokątną, ale jak na dłoni było widać, że to wymówka. Nie chciałem jednak drążyć tematu, bo sam miałem swoją słodką tajemnicę i pewnie gdybyśmy tam zostali, ciągnąc się za języki, nic by nie wyszło z mojej niespodzianki. Postanowiłem, że porozmawiam z nią, jak wrócę, a w zasadzie miałem jakieś dziewięćdziesiąt procent pewności, że sama mi powie.

     Stanąłem w końcu w jakimś zaułku, oglądając się za siebie. Kiedy upewniłem się, że żaden mugol mnie nie podgląda, obróciłem się wokół własnej osi, skupiając wszystkie myśli na moim celu. Łąkach niedaleko Hogwartu.

***

     Kiedy wkroczyłem na dziedziniec i spojrzałem na zamek, coś ścisnęło mnie za gardło. Uwielbiałem to miejsce. Znałem każdy kąt Hogwartu, jak własną kieszeń, a patrzenie na budynek, który nosił na sobie jeszcze ślady zniszczeń po wojnie, nie należał do najprzyjemniejszych. Zerknąłem lekko speszony na swoje mugolskie ubranie. Cholera tam, zapomniałem się przebrać w szaty czarodziejów. Poprawiłem jednak koszulkę szybkim ruchem dłoni i śmiało ruszyłem przed siebie. Ze wszystkich stron napotykałem zaciekawione spojrzenia osób, które pomagały przy odbudowie. Większości nie znałem. Patrząc na młode twarze, podejrzewałem, że to pokolenie Harry'ego. Przewinęło się jednak kilku starych znajomych, którzy patrzyli na mnie szeroko otwartymi oczami. Wyszczerzyłem zęby do grupki dziewczyn, a właściwie teraz już kobiet, które w szkole były młodsze ode mnie i Syriusza trzy lata, i aktywnie kombinowały, jak nas poderwać.

     Mogłem się założyć, że wszyscy już przeczytali w gazetach o naszym wskrzeszeniu. W końcu w świecie czarodziejów nadal szumiało, ale w domu zgodnie stwierdziliśmy, że nie będziemy zwracać na to uwagi. Ludzie przecież w końcu muszą nauczyć się żyć z myślą, że po świecie chodzi sobie trójka żywych trupów. Pokręciłem głową nad swoją głupotą. Lily nienawidziła, kiedy nas tak nazywałem.

    Po wymienieniu kilku zdań z profesor Sprout, która zaczęła od wyściskania mnie za wszystkie czasy, w końcu wszedłem do środka. Wszędzie panował rozgardiasz, a ja wpadłem w mały tłum ludzi, ogarniających wielką kupę gruzu, ale nie przeszkodziło mi to w rozglądaniu się po szkole z zachwytem. Zajrzałem do Wielkiej Sali przez uchylone wrota. W środku było pełno ludzi, którzy za pomocą czarów dokonywali ostatnich poprawek, bo całość wyglądała już prawie tak, jak zapamiętałem. To podobno tam Harry stanął do ostatecznego pojedynku. Zerknąłem na środek pomieszczenia, po czym wzdrygnąłem się i wycofałem. Nie chciałem sobie wyobrażać, jak mój syn stoi oko w oko z kimś tak niebezpiecznym.

ObliteratiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz