Melodia i siła jej głębokich postów + miniaturka

936 66 89
                                    

      Zanim zacznę pięknie przemawiać, zdradzę, kto będzie odpowiadać po części za ten post. Marina, autorka Lily i Remusa. Dawnośmy się nie "widzieli", prawda?

      Być może część z Was nie spodziewała się, że cokolwiek tutaj jeszcze się pojawi. Że to jest koniec i już nic nie pozwoli wypłynąć temu tworowi na powierzchnię. Cóż, sama do niedawna tak sądziłam. Opowiadanie utknęło w miejscu, a choć ja i Asvidia jakoś się z tym pogodziłyśmy, wiedziałam, że Melodii jest z tym źle. I w końcu napisała tamten pamiętny post. A ja go przeczytałam. Coś we mnie wtedy pękło, zaczęłam czytać losowe fragmenty tego opowiadania, na nowo przeżywałam wszystkie te chwile, które wywoływały u nas płacz, strach, śmiech, totalną głupawkę. Pewnie gdyby nie stworzyła tego postu, nie przełamałbym się. Napisałam do niej. Powiedziałam, że chcę to pisać dalej, że chcę spróbować to ruszyć. Że we dwie będzie nam łatwiej i że nie pozwolę, by to jednak upadło.

      Tak właśnie nowo naoliwiona maszyna, tym razem tylko z dwójką pasażerów, ruszyła ze stacji. Melodia dalej będzie pisać jako James i Harry, a ja dalej będę zajmować się Lily i Remusem. Jako, że Syriusz jest ważnym filarem tego tworu, uznałyśmy, że będziemy pisać go razem, na zmianę lub wtedy, gdy jednej z nas na rozdział przypadnie mniej kwestii. Jeśli chodzi o Mer, do końca jeszcze nie wiemy, jak to rozwiązać, w końcu nie chcemy za bardzo się przeciążać nawałem postaci do prowadzenia. Prawdopodobnie skończy się tym, że jej postać pozostanie, to oczywiste, ale żadna z nas nie będzie nią pisać, chyba, że w szczególnych przypadkach. Uważamy, że to dobre rozwiązanie i mamy nadzieję, że nie odczujecie jakiejś mocniej różnicy przez te zmiany.

      By nie zostawić Was tutaj tylko i wyłącznie z obietnicą nowego jutra, przychodzimy również z drobną retrospekcją, która ma związek z dwójką naszych postaci - Lily i Jamesem. Mamy nadzieję, że czytanie tego tworu umili Wam czas i w pewien sposób przygotuje na powrót do historii, którą tutaj stworzyłyśmy.

      To jednak nie koniec ogłoszeń! Już za tydzień, czyli 31 października - w dzień tak istotny dla całej serii "Harry'ego Pottera", pojawi się tutaj 32 rozdział "Obliterati". Nie wiemy, jak później będą pojawiać się rozdziały, ale będziemy pracować nad częstotliwością pojawiania się postów i że nie będziecie musieli długo czekać (zapewne pod każdym kolejnym rozdziałem pojawi się jakaś informacja dotycząca daty kolejnego postu).

      Nie przedłużając, zapraszam do czytania retrospekcji, która ma miejsce jeszcze na długo przez akcją naszego opowiadania. 

      Ściskam mocno,

      Wasza Marina

______________________________________

James 

      Podróż poślubna. Dwa piękne słowa, które kojarzą się wyłącznie z miłością, nowym rozdziałem w życiu i upojną wycieczką. Poniekąd oczywiście tak było, ale z drugiej strony była wojna, która roztaczała nad naszym światem coraz szersze kręgi. Początkowo myślałem, że jedyna podróż poślubna, na jaką będziemy mogli sobie pozwolić, to spacer dookoła Doliny Godryka, ale nasi przyjaciele z Zakonu okazali się jeszcze bardziej wspaniali niż mogliśmy przypuszczać. Dedalus pożyczył nam swój samochód (a raczej zardzewiałego grata, którego nazywał samochodem), a cała reszta, z Syriuszem na czele, kazała nam spadać na jakąś piękną wycieczkę, obiecując, że przejmą nasze obowiązki. Co prawda mieliśmy na relaks tylko trzy dni, ale i tak byliśmy im niesamowicie wdzięczni.

      Ruszyliśmy na północ w kierunku Szkocji. Lily marzyła się podróż do Francji lub Włoch, ale doskonale wiedziała, że w obecnej sytuacji możemy to traktować tylko jako marzenie ściętej głowy. Obiecałem jej oczywiście, że jeszcze kiedyś zwiedzimy cały świat, ale jak na razie musieliśmy ograniczyć się do szybkiego objechania Szkocji, do której nie było zbyt daleko, a oferowała nam równie bajkowe krajobrazy. Oczywiście dostaliśmy na pożegnanie całą instrukcję, jak mamy się z nimi kontaktować i co zrobić, jeśli śmierciojadki nas namierzą, ale nie wydawało mi się to zbyt realne. Byliśmy jeszcze parą dzieciaków, która w Zakonie stawiała swoje pierwsze kroki. Nadal nie wysyłali nas na misje, z których ludzie nie wracali. Jak na razie ja robiłem za szpiega, który obserwował dopiero podejrzanych o jakieś powiązania z Voldemortem, a Lily siedziała "w biurze" i pomagała obmyślać taktykę, a także opracowywała informacje, które przynosili szpiedzy (ja) oraz łącznicy (Syriusz).

ObliteratiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz