31. Powtórka z rozrywki

1.6K 99 81
                                    

James 

     Do mojej podświadomości zaczęło docierać irytujące pikanie budzika. Uchyliłem powieki i zdusiłem go dłonią, zanim zdążył się rozkręcić. Poruszyłem się delikatnie na łóżku, przyzwyczajony do tego, że kiedy próbowałem zrobić to energiczniej, wszystko zaczynało mnie boleć. Leżałem na wznak, bo tylko tak byłem w stanie zdrzemnąć się chociaż na chwilę. Plecy i ramiona zagoiły się najszybciej, problem był tylko z klatką piersiową i brzuchem. Meredith poskładała mnie jak profesjonalista, ale to nie zmieniało faktu, że nawet magia nie podziałała na moje rany tak, jak powinna. Remus stwierdził, że to przez czary związane ze wskrzeszeniami. Zapewne miał rację, ale ja już nie miałem sił tego analizować.

     Delikatnie przekręciłem głowę w prawą stronę, by zerknąć na Lily. To właśnie ona nastawiała ten budzik. By o odpowiednio wczesnej godzinie wstać i rozpocząć codzienną opiekę nade mną. Kilka razy już próbowałem na niego polować i wyłączyć urządzenie przed nią, ale zazwyczaj to nie irytujące pikanie mnie budziło, tylko Lily. Już w pełni ubrana z tacą ze śniadaniem w dłoniach. Było mi wstyd. Cholernie wstyd, że moja żona, choć w coraz bardziej zaawansowanej ciąży, skacze naokoło mnie jak przy dziecku, które przecież dopiero miało się urodzić. Z każdym dniem czułem się lepiej i coraz więcej wstawałem, ale mimo to, Lily i tak upychała mnie do łóżka, używając argumentu, że ciężarnym się nie odmawia, bo to przynosi nieszczęście. Syriusz pewnego razu to usłyszał i oczywiście nie powstrzymał się przed zapytaniem mnie, czy czasem nie odmówiłem czegoś Lily podczas pierwszej ciąży. To tłumaczyłoby późniejsze tragedie, które na nas spadły.

     Usiadłem powoli na łóżku, starając się, żeby sprężyny nie skrzypnęły. Nie po to udało mi się upolować budzik, by teraz obudzić Lily swoją niezdarnością, która bardzo dawała mi się we znaki. Zawsze dużo się ruszałem, nie potrafiłem usiedzieć w miejscu, a od ponad dwóch tygodni byłem uziemiony. To naprawdę było dla mnie trudne, ale miałem wrażenie, że nikt w moim otoczeniu tego nie rozumie. Wszyscy mówili, żebym leżał, bo tylko to mogło mi pomóc. W duchu przyznawałem rację moim najbliższym, bo też już chciałem wrócić do pełnej sprawności, by być gotowym. Sam nawet nie wiedziałem na co, ale skoro ze mną stało się coś tak dziwnego, mieliśmy podstawy podejrzewać, że kolejna pełnia również nie będzie brała jeńców.

     Sięgnąłem po okulary, które leżały na szafce nocnej i kiedy wsadziłem je na nos, zacząłem się zastanawiać, czy coś jeszcze mnie boli. Odczuwałem lekki dyskomfort, ale po dłuższym analizowaniu doszedłem do wniosku, że to już czas tak naprawdę podnieść tyłek. Zerknąłem na zegarek: piąta pięćdziesiąt trzy. Kręcąc głową nad głupotą Lily, która wstawała o tak chorej godzinie, ostrożnie podniosłem się z łóżka. Postałem przez chwilę bez ruchu, czekając na ewentualny zawrót głowy, ale po raz pierwszy odkąd zaniemogłem, nic takiego się nie wydarzyło. Uśmiechnąłem się do siebie delikatnie, zabrałem różdżkę, po czym podszedłem do szafy, by wziąć czyste ubrania; od dłuższego czasu chodziłem tylko w krótkich spodenkach i bardzo przewiewnej koszulce, której pozbywałem się, jak tylko miałem do tego okazję. Im mniej ubrania dotykało moją skórę, tym lepiej się czułem. Zabrałem dżinsy, sweter i czystą bieliznę, po czym na palcach podszedłem do drzwi. Zamierzałem zejść do łazienki znajdującej się na parterze, obawiając się, że dźwięk wody lecącej z prysznica tuż za ścianą, mógłby obudzić Lily. Będąc już przy wyjściu, obejrzałem się za siebie. Moja żona leżała skulona na lewym boku, jedną rękę mając pod głową, drugą zaś obejmując swój brzuch. Uśmiechnąłem się rozczulony i już robiłem krok w jej stronę, by poprawić kołdrę, którą była okryta, ale w ostatniej chwili się zreflektowałem. Mogłem ją tym obudzić, a naprawdę zależało mi na czasie. Chciałem wstać, ogarnąć się i wrócić do życia bez jej komentarzy. Wyszedłem na korytarz, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Ruszyłem w kierunku schodów, po drodze zaglądając do pokoju Harry'ego. Mój pierworodny spał, zakopany w pościeli po sam nos. Najwidoczniej miał to po mnie, też zawsze tonąłem w poduszkach i kołdrze, tak spało się po prostu najwygodniej. Zauważyłem, że obok okularów leżących na szafce, spoczywała różdżka, a ręka chłopaka skierowana była tak, by jak najszybciej mógł ją złapać. Westchnąłem ciężko, wiedząc, że strach nie opuszczał go nawet podczas snu. Cały czas byłem świadom tego, że to co przeżył, wbrew pozorom, odcisnęło na nim potężne piętno.

ObliteratiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz