Rozdział 17

451 36 63
                                    


Czekając, aż Juliet skończy kąpiel, rozmyślał nad wydarzeniami ostatnich dni. Nie mógł wyrzucić z głowy obrazu Inny wpadającej w objęcia Jake'owi. Piszczała i miała taki uroczy taneczny krok, kiedy do niego biegła. Czekała na niego do tak późnej godziny. Nie wyglądała na złą. Sam Jake opowiadał, że nastawiał się na kazanie, ale nic takiego nie nastąpiło, bo Inna cieszyła się, że w ogóle wrócił do domu.

Pomyślał o tym, jakie powitanie zaserwowała mu jego dziewczyna.

Przed domem stała krzywo zaparkowana Tesla, co oznaczało, że Juliet jest w domu. Ashley nie omieszkał wspomnieć, jak szkaradne jest jej auto i jak wiele Andy na nie wydał, choć nie jest warte swojej ceny. Już na korytarzu rozrzucone były liczne buty, torebki i kurtki. W salonie i kuchni pełno było brudnych naczyń i resztek jedzenia. Westchnął i poszedł na piętro. Juliet spała w jego sypialni, w jego łóżku, w jego ubraniach.

Skierował się do łazienki. Wziął odświeżający prysznic, przebrał się w czyste rzeczy i wrócił do pokoju. Juliet siedziała rozbudzona i patrzyła na niego oskarżycielsko. Zatrzymał się w pół kroku i w takiej też pozycji wysłuchał wszystkiego, co miała do powiedzenia jego ukochana. Zaczęła od tego, jakim prawem ją obudził w środku nocy, a następnie przeszła do wykrzyczenia mu w twarz, jakim to jest okropnym chłopakiem i jak w ogóle mógł ją zostawić. Na koniec fuknęła „dobranoc" i odwróciła się do niego plecami.

Po dwóch dniach jej złość minęła. Być może pomogła w tym kolacja w ekskluzywnej wegańskiej restauracji i nowa markowa torebka. Prawił jej komplementy i uśmiechał się, choć myślami wciąż powracał do rozpływających się w ustach steków Angeli w sosie wiśniowym i zapachu pieczonych ziemniaków.

- I pomyślałam, że sypialnię przemalujemy na pomarańczowo. To taki ciepły kolor.

- Że co? - Oderwał wzrok od liścia sałaty.

- Pomarańczowy ci się nie podoba? To może zielony. Taki jasny, żywy...

- Juliet, nie będziemy malować domu - powiedział trochę za ostro.

- Wcześniej się zgodziłeś - odburknęła.

- Ale mi się odwidziało.

Bo podobają mi się biel, czerń i szarość połączone z błękitem oczu i bladym różem ust. Tego jednak nie powiedział na głos.

Błękit. Błękit jej oczu, błękit nieba, gdy zobaczył ją po raz pierwszy, błękit sukni, którą miała na sobie podczas najbardziej magicznego wieczoru w jego życiu.

Otrząsnął się z melancholii. Ona była daleko, ale nawet będąc daleko, była znacznie bliżej, niż wszyscy ludzie znajdujący się dookoła. Szczelnie wypełniała jego myśli. Gdy tylko miał chwilę wolnego czasu, myślał właśnie o niej. Siedziała mu w głowie i machała nogami, choć mówiła, że wcale tak nie jest.

- Dlaczego się uśmiechasz?

Juliet weszła do pokoju owinięta w szlafrok, z mokrymi włosami. Wzruszył ramionami. Wspomnienia księżycowej dziewczyny zawsze sprawiały, że jego twarz się rozjaśniała. Kobieta odebrała to jako dobry znak. Położyła mu głowę na torsie. Automatycznie pogładził ją po włosach. Nie pachniały tak ładnie jak włosy Celeste i nie były tak gładkie.

Leżeli chwilę w ciszy. W końcu Juliet podniosła się i popatrzyła na niego spod przymrużonych powiek. Zmienił się, odkąd wrócił. Częściej milczał, chodził zamyślony, nie zgadzał się z jej zdaniem. Do tego nie przytulał jej i nie całował jak wcześniej. Postanowiła więc przypomnieć mu o uczuciu, którym ją darzył.

Last Rites | Andy Biersack ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz