- Rany, wodospady były przepiękne - powiedział Ashley, usadowiwszy się wygodnie w samochodzie. - Ale to stado wilków było przerażające.
Kilka minut temu wyszli z Yellowstone, gdzie spędzili pół dnia. Byłoby szkoda, gdyby wyjechali z Montany, nie zobaczywszy, co oferuje. Największą zaletą tego stanu były właśnie widoki. Kraina lśniących gór była też domem dla wielu gatunków zwierząt, w tym wilków i niedźwiedzi grizzly, które udało im się zobaczyć.
Teraz jechali do Bozeman, gdzie zamierzali wstąpić do wesołego miasteczka, a także, na prośbę Andy'ego, znaleźć studio tatuażowe. Na drogach nie było zbyt wielkiego ruchu, dlatego szybko dojechali na miejsce. Z zaparkowaniem było już gorzej. Ostatecznie poirytowany Jake, który tego dnia był kierowcą, oznajmił, że bardzo mu przykro, ale nic im się nie stanie, jeśli zrobią kilka kroków więcej i zaparkował przecznicę dalej.
Zaletą parku było to, że płaciło się za jeden bilet i korzystało ze wszystkich atrakcji bez ograniczeń. Oprócz tych wiekowych i wzrostowych, ale to im nie groziło. Pierwszą atrakcją na liście, którą dostali razem z mapką przy kasach, była karuzela. Nie wyglądała zbyt strasznie, więc wsiedli. To była dopiero rozgrzewka, bo ich głównym celem był ogromny rollercoaster znajdujący się mniej więcej na środku wesołego miasteczka. Zaliczyli więc po drodze kilka karuzel i mniejszych rollercoasterów.
- Co to w zasadzie jest? Huśtawka?
Ashley wskazał im konstrukcję. Wielka łódź bujała się w przód i w tył, tak jak huśtawka. Nie wyglądało to zbyt ekscytująco, ale ludzie krzyczeli.
- Ja nie wsiadam - oznajmiła Celeste.
- Dlaczego?
- Zrobię wam zdjęcia.
Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, ale w tym uśmiechu kryło się coś złowieszczego. Jinxx lustrował wzrokiem jej twarz, ale nic nie mógł z niej wyczytać, bo dziewczyna odwracała się lub zasłaniała włosami, które rozwiewał wiatr. W końcu jednak dał jej spokój i podążył za przyjaciółmi. Usadowili się w ostatnim rzędzie. Przy statku ustawiono rzeźby disnejowskich syren z tabliczką „Nie dokarmiać syren, zatopią łódź", a człowiek odpowiedzialny za tę atrakcję ubrany był jak pan Smee - postać z Piotrusia Pana - co dodatkowo wprowadzało ich w dobry nastrój.
Zaczęło się spokojnie, ale po minucie statek zaczął przyspieszać. Zakreślany łuk był coraz większy. Mieli wrażenie, że spadają w przepaść, a następnie gwałtownie fruną w górę. Opór powietrza był straszny.
- Czyj to był pomysł?! - wrzasnął Jake, chwyciwszy mocniej zabezpieczającą ich poręcz.
Wszystko trwało zaledwie kilka minut. Wysiedli powoli, starając się nie przewrócić. Czuli, jakby ich kolana były z galarety. Celeste czekała na nich z szerokim uśmiechem.
- Podobało się? Stwierdziłam, że zdjęcia będą nudne, więc nagrałam filmik, bo tak fajnie krzyczeliście.
Andy, przytrzymując się drogowskazu, usiadł na ziemi. Starał się głęboko oddychać, by opanować dziwne uczucie. Głowa mu pulsowała, a żołądek podszedł do gardła. CC i Jinxx poszli w jego ślady. Jake oparł dłonie na kolanach i stał tak bez słowa. Ashley szybkim krokiem skierował się do toalet, które na szczęście były niedaleko.
- Gdybym miał wybierać pomiędzy tym czymś a ponownym złamaniem sobie żeber, to wybrałbym złamane żebra, obie ręce i nogi - wyszeptał Andy, niezdolny do podniesienia głosu. - Nigdy więcej. Nigdy.
Celeste uklękła przy nim i podsunęła butelkę wody.
- Wiedziałaś?
- Tak. Byłam tu już i powiedziałam mniej więcej to samo, co ty, kiedy zsiadłam. Ale będziecie mieli co wspominać.
CZYTASZ
Last Rites | Andy Biersack ff
Fiksi Penggemar2014 rok. Andy zamierza oświadczyć się Juliet, ale ma pewne wątpliwości. Zarówno CC, jak i reszta zespołu, obawiają się, że mogą stracić cząstkę przyjaciela, dlatego CC wpada na pomysł, żeby wywieźć go z Los Angeles, gdzie tylko czuje presję. Zabier...