Rozdział 1

915 77 11
                                    

Czarne włosy rozsypały się na śnieżnobiałej poduszce, kiedy chłopak z impetem rzucił się na łóżko. Wziął głęboki wdech, wpatrując się w sufit, i powoli wypuszczał powietrze. Materac wymieniany tydzień temu, po tym jak w poprzednim wystrzeliła sprężynka i okazało się, że jest mocno przetarty w niektórych miejscach, nie dopasował się jeszcze do kształtu ciała, był więc prościutki. Zmiękczała go równo ułożona puchowa kołdra i narzuta z miłego w dotyku polaru. Ściany były pomalowane na spokojny kolor bitej śmietany, a meble, w skład których wchodziła wielka szafa zajmująca pół ściany, szafka nocna, łóżko, komoda i stół, a do tego fotel, były szare. Taki wystrój pokoju kompletnie nie pasował do jego osobowości – na pierwszy rzut oka. Wydawało się, że ściany powinny być czarne i obwieszone plakatami rockowych zespołów, gdzieś powinna być zawieszona gitara, okna powinny być zasłonięte ciemnymi zasłonami, a tymczasem nie było tam nawet firanek, tylko żaluzje, kołdra powinna być szara i zwinięta w kącie, a była czysta i świeża, na podłodze powinny walać się zapisane kartki papieru, jakieś notesy i ubrania. Nic z tego. Nie było na niej widać najmniejszego zanieczyszczenia; zwykłe jasne panele. Tylko na komodzie leżały bez większego ładu trzy kupki książek. Ulubione, do których lubił wracać, prezenty, których nie mógł się pozbyć, nawet jeśli mu się nie podobały, i te, których jeszcze nie przeczytał. Ostatnia kupka była najwyższa, ale pierwsza niemal jej dorównywała. Lubił czytać książki. Wolał je od filmów, ale niestety życie zmuszało go do wybierania filmów, jeśli potrzebował chwili odpoczynku dla mózgu, a nie mógł spać.

Tak jak teraz. Wiele był dał, by móc zamknąć oczy choć na godzinę, ale były pewne sprawy, które musiał sobie ułożyć. Czuł, że potrzeba mu na to wiele czasu, więc nie mógł go marnować na spanie. Nawet jeśli tego potrzebował.

- Źle z tobą. – Mężczyzna siedzący na fotelu sięgnął po długopis i zaczął cichutko wybijać nim rytm na biurku. – Nikt nie będzie cię winił, Andy. – Spojrzał na chłopaka, który od kilkunastu minut leżał bez ruchu na łóżku i szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w sufit, jakby był najciekawszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widział. – Zrozumiemy, jeśli chcesz odejść.

Te słowa wyrwały chłopaka z zadumy. Usiadł gwałtownie i popatrzył zaskoczony na przyjaciela.

- Nie chcę odejść. To w ogóle nie o to chodzi. Jeśli odejdę, jestem skończony. Nie mam nic, żadnego innego pomysłu na życie. Ten zespół to całe moje życie, to wszystko, czemu warto się poświęcić. To nie o to chodzi – powtórzył, kręcąc głową ze zrezygnowaniem.

- Więc o co? – dociekał mężczyzna, zaprzestawszy bębnienia długopisem w blat.

- O coś bardziej prywatnego – odparł tamten, uciekając wzrokiem w drugą stronę.

- Ja pieprzę, stary. Kupiłeś pierścionek, masz zarezerwowany stolik na jutro i ty masz wątpliwości? Właśnie teraz? Dopiero teraz?

Andy popatrzył na niego wzrokiem, który mówił wszystko. Niebieskie oczy wyrażały ból, niepewność, strach. Pytały, czy postępuje słusznie. Nie był pewien, czego chce. Miał dopiero dwadzieścia trzy lata, kariera nabierała tempa, największa przygoda dopiero się zaczynała. Czy już teraz miał ułożyć sobie życie i nie martwić się o to później? Może tak naprawdę wcale tego nie chciał? Zdrowy rozsądek podpowiadał mu jedno, ale dzikie serce za wszelką cenę chciało pozostać wole i otwarte na nowe doświadczenia. Wszystko mogło się zmienić. Małżeństwo zobowiązywało, a on w głębi duszy wciąż czuł się dzieckiem, które pragnie rozrywki. Nie wiedział, czy będzie w stanie zrezygnować z pewnych rzeczy, które mógł robić do tej pory. Był młody. O to chodziło. Był młody i niepewny jutra. Każdy dzień był inny, każdego dnia budził się z innymi emocjami. Co, jeśli pewnego dnia obudzi się i powie, że nie tego chciał? Że ma dość i jest zmęczony? Że chce odzyskać wolność?

Last Rites | Andy Biersack ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz