Rozdział 2

755 61 23
                                    

O siódmej rano pies sąsiada zaczął ujadać. Z pewnością zobaczył kota lub ktoś przeszedł obok bramki. Wielkie psisko uciekło z podwórka dwa razy i zagryzło innego psa, a drugiego ciężko poturbowało. Mimo to właściciel nic z nim nie robił. Andy rozważał kupno wiatrówki. Naprawdę to rozważał. Ewentualnie miał do wyboru opcję podrzucenia psu zatrutej kiełbasy. Kochał zwierzęta, szczególnie psy, ale tego miał serdecznie dosyć.

Nie było sensu dłużej spać. Spodziewał się też, że w każdej chwili mogą wpaść przyjaciele. W końcu miał wyłączony telefon, więc tylko oni mogli go obudzić, jeśli nie chcieli spóźnić się na samolot. Chyba że Ash żartował z samolotem. Nawet tego nie wiedział. Nie wiedział, gdzie jedzie, czym, do kogo, z kim. Bo nie do końca zrozumiał Christiana. „Jedziemy" oznacza tylko ich dwójkę, cały zespół czy może jeszcze ktoś jest w to zaangażowany? Westchnął zrezygnowany. Tak wiele pytań bez odpowiedzi sprawiało, że niemal czuł, jak jego komórki się przegrzewają. Cóż. Mógł jedynie czekać na rozwój wydarzeń.

Dwie godziny później, kiedy dopijał kawę, czytając najnowsze wiadomości w gazecie, którą, jak co rano, chłopiec w czerwonej czapce jeżdżący na deskorolce, podrzucił pod drzwi jego domu, rozległ się dzwonek. Ani trochę go to nie zaskoczyło. Ale ich tak, kiedy już po kilku sekundach otworzył im drzwi, całkowicie ubrany, umyty i uczesany. Przy kanapie w salonie stała czarna walizka, najwyraźniej spakowana.

- Posłuchałeś nas, cukiereczku! – wykrzyknął entuzjastycznie Ashley.

- Zrobię ci krzywdę. – W oczach Andy'ego płonęła żądza mordu.

Jake natychmiast złapał go za ramiona i odciągnął nieco do tyłu, ostrzegając, że nie mogą stracić basisty.

- Czy ktoś, do cholery, może mi powiedzieć, co się dzieje?

Wszyscy wyczekująco spojrzeli na Christiana, bowiem to do niego należało ostateczne podejmowanie decyzji w całej tej sprawie.

- Jeszcze nie chcę ci mówić, gdzie jedziemy, będziesz miał niespodziankę. Droga będzie bardzo długa...

- Ashley mówił, że lecimy samolotem – wtrącił.

- Ashley mówi wiele rzeczy. Wracając, chcemy ci pomóc. Potrzebujesz paru tygodni na odpoczynek, porządne wyspanie się, przemyślenie sobie pewnych kwestii, podjęcie decyzji, które mogą zmienić całe twoje życie. Jedziemy z tobą, żeby cię wspierać. Okey?

Przez chwilę chłopak stał z rękami skrzyżowanymi na piersi, ale w końcu uniósł je w geście kapitulacji.

- Okey, doceniam to i dziękuję. Jednak muszę się pożegnać z Juliet. Czy mogę...?

- Nie – uciął basista.

Podszedł do przyjaciela i nim ten się zorientował, spiął jego nadgarstki kajdankami.

- Zamknij buźkę, cukiereczku, albo połkniesz muchę.

Andy stał oniemiały, wpatrując się w kajdanki. Ash mówił o kaftanie bezpieczeństwa, ale nie potraktował go poważnie. Nie przewidział jednak, że przyjaciel znajdzie coś innego, co może ograniczyć jego ruchy. Nie wiedział nawet, co powiedzieć. Zacząć krzyczeć? Spróbować się szarpać? Rzucić się na przyjaciela mimo skrępowanych rąk?

- Ja. Cię. Zabiję – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Ash, kurwa, zdejmij mi to.

Tak zwani przyjaciele postanowili być głusi na jego protesty, krzyki i szarpaninę. Jinxx zabrał jego walizkę i zamknął dom, a Jake zaprowadził do busa i przy pomocy Ashley'a wepchnął go do niego, po czym zapiął pas. CC usiadł za kierownicą i odjechali w nieznane. Oni wiedzieli. On nadal był niczego nieświadomy. To było niemal jak porwanie. Porwali go jego właśni przyjaciele, ludzie, którym ufał i zwierzał się ze wszystkiego. Wierzyli, że robią to dla jego dobra, ale wcale mu się to nie podobało. Gdyby jeszcze mógł zadzwonić do Juliet i powiedzieć jej, że wyjeżdża na jakiś czas... Ale nie mógł. Szczególnie, że Ashley zabrał mu telefon z kieszeni, wyciągnął kartę i wyrzucił ją przez okno. Miał przy tym doprawdy złośliwy uśmieszek. W końcu zrezygnowany i oburzony chłopak przestał się wiercić i krzyczeć. Zamierzał ostentacyjnie pokazać im swoją obrazę. Odwrócił wzrok do okna i nie odzywał się już więcej. Nie reagował na ich zaczepki, próby zagadania i przeprosiny, aż dali mu spokój i zajęli się sobą.

Last Rites | Andy Biersack ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz