Nazywam się Patricia Prudence Halliwell, mam 19 lat i jestem najstarszą córką Czarodziejki Piper Halliwell i Leo Wyatta. Mam młodsze rodzeństwo: o cztery lata brata Wyatta, o 5 lat brata Chrisa i jedyną siostrzyczkę Melindę, która jest ode mnie młodsza o 9 lat. Jestem teraźniejszym wcieleniem naszej przodkini i pramatki, Melindy Warren: mam blond włosy sięgające mi do barków (tak naprawdę to peruka, ale o tym dowiecie się później), niebieskie oczy i delikatnie odstające kości policzkowe. Pewnie się zastanawiacie, jaką mam moc? Otóż mam wyjątkową i niebezpieczną moc, ponieważ władam wszystkimi żywiołami. Do tego moce Ducha Światłości po ojcu. Aż się prosi, by ktoś mi je odebrał. Ale ja nie jestem słaba i każdy w Podziemiu o tym wie, nawet najgorszy demon.
Staram się prowadzić normalne życie. Chodzę do szkoły, dokładnie do technikum o profilu matematyczno-przyrodniczym. W tym roku zdaję maturę i staram się najlepiej, jak mogę. Na rozszerzenie wybrałam sobie fizykę, chemię i matematykę. Chyba zwariowałam, ale raz się żyje. Siedziałam teraz w salonie i odrabiałam zadanie domowe z fizyki i matematyki. W połowie tego " miłego" zajęcia zadzwoniła do mnie mama.
- Hej, mamo. Coś się stało? - spytałam, kiedy odebrałam.
- Nic się nie stało. Chciałam ci przypomnieć, że musisz wpisać wzmiankę o Demonie Nicości, który nas zaatakował wczoraj. Aha, jak wrócimy, to nauczysz Wyatta na sprawdzian z matematyki. Wiesz, że jesteś jego jedyną nadzieją na to, by zdał do następnej klasy.
Słyszałam, że braciszek się tam burzy koło mamy. Zachichotałam i rzekłam:
- Dobrze, mamo. Zrobię to. Zrobić coś na obiad czy zjecie w " Halliwell's"?
- Już zjedliśmy. Wiesz, że Kat i Tam mają do ciebie przyjechać na korki z biologii? Przywiezie ich Phoebe?
- O, zapomniałam. Dzięki za przypomnienie. Do zobaczenia.
- Pa, kochanie.
Powiedziała to i się rozłączyła. Odłożyłam zadanie z fizyki i poszłam na strych, gdzie leżała nasza Księga Cieni, z której lubię korzystać. Gdy byłam mniejsza, lubiłam ją czytać do snu. Te demony, wiedźmy, klątwy i inne "straszne" rzeczy w ogóle się ich nie bałam. Zapisałam o nim notatkę. Zajęło mi to z 10 minut i zeszłam na dół. W tej chwili weszły kuzynki z ciocią Phoebe.
- Hej. Gotowe na ostre wkuwanie? - spytałam z szatańskim uśmiechem.
Trochę się wzdrygnęły, ale ja i ciocia zachichotałyśmy.Po godzinie pojechały i kontynuowałam mój mały horrorek z fizyką i matematyką. Skończyłam pisać z fizyki i zaczęłam matematykę. W połowie "trudnego" zadania usłyszałam coś podobnego do teleportu. Następnie na środku salonu stopniowo pojawiała się.... angielska budka telefoniczna? Wstałam powoli i podeszłam do niej ostrożnie. Gdy się cała pojawiła, wyszedł z niej wysoki mężczyzna (dla mnie wszyscy są wysocy, bo Bóg i przeszłe wcielenie obdarzyło mnie 156 cm wzrostu). Miał gdzieś około 2 metrów wysokości, niebieskie oczy, czarne włosy i trochę odstające uszy. Patrzyłam na niego ciekawie.
- Przepraszam bardzo, ale kim pan jest?
- Jestem Doctor. Przepraszam, że wylądowałem moim statkiem kosmicznym w waszym salonie, ale miałem mało energii, by gdziekolwiek indziej wylądować - wyjaśnił całując moją dłoń.
- Rozumiem - rzekłam trochę onieśmielona. Wtedy do mnie doleciały znaczenia niektórych słów - Chwila moment. Statek kosmiczny? Czyli jest pan.....
- Kosmitą? Tak, w rzeczy samej - odparł że dumą - Gdzie dokładnie wylądowałem? Nie zdążyłem zobaczyć na mój monitor, bo się bałem, że nie wyląduje. Który to jest rok?
- Jesteśmy w San Francisco, 1329 Prescott Street. Jest rok 2017 - rzekłam zgodnie z prawdą.
To trochę dziwne, że nie wiedział, gdzie ląduje. Ale mu trochę wierzę. Może przez ten jego angielski akcent? No, nie okłamujmy się, wszyscy lubią Anglików. Z tych rozmyślań wyrwał mnie jego głos.
- Widzę, że robisz zadania z matematyki i fizyki. I to dość trudne? Rozumiesz coś z tego - spytał przeglądając moje notatki.
- Tak, uwielbiam przedmioty ścisłe - rzekłem z delikatną dumą - lubię główkować i sprawia mi frajdę rozwiązywanie trudnych zadań. To mnie relaksuje.
Patrzył na mnie uważnym spojrzeniem, w którym widziałam delikatne zdziwienie i coś jeszcze, ale tego nie mogłam rozgryźć. Prawie wszyscy tak na mnie patrzą. Uważają, że jestem dziwna, bo lubię trudne zadania, już zwłaszcza matematykę. Mam ich gdzieś. A już zwłaszcza tych chłopaków z mojej klasy (jestem jedyną dziewczyną, a chłopaków aż 20).
Z zamyśleń wyrwał nas dźwięk parkującego samochodu. O nie, mama wróciła. Już się boje myśleć, co ona może mu zrobić.
- Jeżeli chcesz przeżyć, to lepiej uciekaj - ostrzegłam go. Chociaż pierwszy raz go widzę na oczy, to go polubiłam.
- Mam 12 żyć, to moje 9- powiedział spokojnie odkładając moje notatki.
- Masz szczęście - rzekłam półgębkiem.
Wtedy weszła mama z zakupami, a za nią chłopcy. Pewnie Melinda plotkuje jeszcze z przyjaciółkami. Ma szczęście, ominie ją kolejna wojna domowa i to nie tym razem o pilot od telewizora.
- Kochanie, kupiłam......
Wtedy podniośle wzrok na nas i zamarła. Chłopcy wyczuwając nadchodzącą burzę uciekli do góry.
- Radzę ci uciekać. Zaraz nie będzie tak miło jak przedtem - szepnęła do niego.
- Przetrwam to, zobaczysz - powiedział z uśmiechem.
- Ty tak, ale JA nie.
Wtedy mama pokazała swoją ciemną stronę mocy.
- TY?! Co tutaj robisz, czego chcesz i odczep się od moje córki??!! - warknęła mama pokazując na niego palcem.
- Jestem Doctor, dobry kosmita, który nie miał gdzie zatrzymać TARDIS, mój statek kosmiczny - powiedział spokojnie wskazując na statek - rozmawiam z pańską córką o jej zadaniach i o tym, że jest bardzo mądrą dziewczyną, która jest dla mnie małą zagadką.
Oblałam się delikatnie rumieńcem, co moją mama zauważyła.
- Dobra, dosyć tego - rzekła sfrustrowana.
Miała już machnąć ręką. Siedziałam już, że chce go wysadzić, więc szybko interweniowałam. Osłoniłam go własnym ciałem i rzekłam szybko:
- wow wow wow wow, spokojnie, mamo. On jest dobry. Wierz mi, oni nie potrafią robić tak dobrej technologii. Dobrze wiesz, że ja się na tym dobrze znam.
- Na serio? - spytał zaskoczony patrząc na mnie.
Kiwnęłam głową, że tak. Mama powoli opuściła ręce ciągle na niego patrząc.
- Wierzę ci. Twoja intuicja nigdy nas nie zawiodła - powiedziała już trochę spokojniej - Możesz jeszcze nauczyć Chrisa fizyki? On też nie da rady bez ciebie.
- Dobrze, nie ma problemu.
- To ja już polecę - rzekł kierując się do TARDIS - Nie zdradziłaś mi swojego imienia. Ile masz lat? - dopytał odwracając się do mnie.
- Mam na imię Patricia i mam 19 lat.
- Patricia - szepnął moje imię wchodząc do statku.
Po chwili usłyszałam znajomy teleport i stopniowo znikał. To było bardzo interesujące i tajemnicze. Lubię takich ludzi i takie misje. Przy nich nie da się nudzić. Zawsze jest sporo do roboty. Z zamyśleń wyrwało mnie znaczące chrząknięcie mamy. Odwróciłam się i zamarłam. Była bardzo wściekła.
- Patricio Prudence Halliwell, czy masz coś na swoje usprawiedliwienie - rzekła dość spokojnym głosem zakładając ręce na piersi.
Otwierałam i zamykałam usta jak ryba, gdy się ją wyciągnie z wody. Wtedy wpadłam na genialny pomysł:
- Już lecę, chłopcy!- krzyknęłam i orbowałam do Chrisa.
CZYTASZ
Czarodziejka i Doctor Who - początek
FanfictionMoja opowieść, jak sam tytuł wskazuje, jest o Czarodziejce Żywiołów, Patricii Halliwell, najstarszej córce Piper Halliwell i Leo Wyatta. Spotyka ona tajemniczego mężczyznę, który mówi jej, że potrzebuje jej w kosmosie, przyszłości, teraźniejszości i...