Od naprawy i zainstalowania komputera minął miesiąc. Przez ten czas myślałam nad uczuciami do niego. Kocham go nad życie. Chcę wrócić na misje, ale nie chcę zostawiać rodziny. Jestem teraz w " Halliwell's". Obsługiwałam właśnie klienta i wystawiałam rachunek.
- Oto reszta - odparłam z uśmiechem dając resztę i paragon - Do zobaczenia.
Zaczęłam znowu myć szklanki, kiedy weszła ciocia Phoebe z mężem.
- Coś podać? - spytałam.
- Wodę z cytryną - odparła - Jak tam sprawy sercowe?
- Pojawia się częściej i wtedy moje serce drze się "Zagadaj do niego. Będzie lepiej".
- Ma rację - rzekł poważnie wujek - Z naszej rozmowy w zeszłym miesiącu wywnioskowałem, że on też.....
- Coop - ostrzegła go ciocia znad szklanki - Kochanie, wiem, że jesteśmy staroświeckie, ale musisz zrobić pierwszy krok. Ale chociaż jest kosmitą z angielskim akcentem, to może zmienić postać rzeczy.
Delikatnie się uśmiechnęłam. Weszli Doctor i Rose, na co moje serce przyspieszyło tempa.
- Zagadaj - chrząknęła ciocia.
Miałam zamiar podejść, ale poczułam mrowienie na ciele.
- Cholera, nie teraz - szpenęłam - Niech ktoś mnie zastąpi, bo mnie wzywają.
Ściągnęłam fartuch i wybiegłam zza lady do biura mamy, gdzie były Księgi Żywiołów. Szybko je chwyciłam i orbowałam. Znalazłam się na strychu, gdzie był tata i Chris.
- Macie niezły czas - rzekłam sarkastycznie - Co się stało?
- Gideon - odparł tata - Pewnie wiesz, że to on chce zabić Wyatt'a?
- Tak - przyznałam kładąc Księgi na stole - Pewnie Czarodziejki są na zaczarowanym haju?
- Tak - odparł brat - Za niedługo przyjdę na świat, cały świat jest szczęśliwy, policja chcę mnie zgarnąć..... nie damy rady bez ciebie.
- Tym razem Księgi nie pomogą - odparłam - Trzeba napisać nowe, potężniejsze zaklęcie. Idźcie do Wyatt'a. Potrzebuje ochrony.
Zeszli do niego, a ja zaczęłam pisać zaklęcie korzystając z naszej Księgi. Pisałam po łacińsku, bo będzie znacznie potężniejsze. Ale coś długopis mi nie działał, bo pisało tylko początki zaklęcia. Dziwne. Ktoś wchodził na strych. To był tata z małym braciszkiem, który do mnie wyciągnął ręce. Wzięłam go i powiedziałam.
- Albo długopis nie działa albo coś nie tak z papierem.Pisalam zaklęcie, ale powstawały same początki - powiedziałam dając tacie zaklęcie.
- Silne - stwierdził - Napisz na innej kartce.
- Próbowałam. Nic nie daje - rzekłam kartkując Księgę - Gdzie Chris?
- Już jestem. Nie wyczuwam go tutaj - powiedział wchodząc na strych - Masz jakiś plan?
- Na razie nie - powiedziałam - Tato, wyjdź na ten straszny świat i bądź przy mamie. Przypomnij im o niebezpieczeństwie. Ja i Chris zostaniemy z braciszkiem. Spokojnie, damy radę.
Chwilę się wahałam, ale potem orbował. Posadziłam Wyatt'a w jego końcu i zaczęłam myśleć, jak go powstrzymać. Zaczęłam kartkować moje Księgi i Chris również.
- Wróciłaś do misji kosmicznych? - spytał.
- Nie, ale chyba wrócę. Ze względu na pomoc innym, a...
- Nie oszukuj się, Patty - przerwał mi z uśmiechem - Wracasz ze względu na niego, bo go kochasz.
- Nie baw się w Kupidyna - zachichotałam - Więc, w przyszłości będę większą jędzą?
- Nie. Ja idę z bardziej mroczniejszej przyszłości, gdzie Wyatt jest zły. Ty zdą......
Uciszyłam go ruchem ręki, bo poczułam dziwne wibracje. Użyłam pyłu ziemi, który rozprzestrzeniłam po pomieszczeniu. Zobaczyłam zarys jego postaci przy drzwiach.
"Jest tu"- wysłałam do brata telepatycznie - "Chce zabić brata. Podejdź do kojca i na mój znak użyj telekinezy".
Zrobił tak, jak kazałam. Kiedy Gideon był wystarczająco blisko, mrugnęłam do brata dwa razy. Odleciał do wejścia na strych.
- Czy to tak ładnie atakować małe, niewinne dziecko? - spytałam go ozięble.
- Czarodziejka Żywiołów - szepnął wstając - Ty nic nie rozumiesz. On jest zły. Chcę go powstrzymać dla wyższego dobra.
- Oszalałeś - stwierdziłam stając koło braci -Jak wiesz, jestem z dalekiej przyszłości. To dziecko będzie strasznie dobre, ją sama zresztą będę go...
- Kłamiesz! - krzyknął.
- Ja nigdy nie kłamię - stwierdziłam - Ty za to oszalałeś do reszty. Jesteś Starszym i dyrektorem Szkoły Magii to powinieneś wspierać i pomagać młodzieży. I lepiej odłóż to Athame, bo niczym nie zdziałasz.
Bez słowa odrzucił mnie telekinezą, gdzie wylądowałam na podłodze niszcząc po drodze meble i odbijając się od ściany. Wstałam i zobaczyłam, że Gideon przebija Chris'a sztyletem, a potem uprowadza Wyatt'a.
- NIE- krzyknęłam przerażona podbiegając do niego.
Mocno krwawił. Wyorbowałem nas do pokoju rodziców i położyłam go na łóżku. Połączyłam moc ziemi i wody i zaczęłam go leczyć.
- Pat, to nic nie da - rzekł brat chwytając mniejsza rękę.
- Nie mów tak - powiedziałam powstrzymując łzy - Uratuję nas wszystkich. Taka moja praca.
- Opowiem ci o mojej przyszłości. Albo sama możesz zobaczyć.
- Opowiedz - poprosiłam - Nie lubię grzebać w pamięci.
Uśmiechnął się lekko i położył moją dłoń na swoim czole.
- Proszę, to mi nie przeszkadza.
Zamknęłam oczy i z pomocą wody zaczęłam grzebać w pamięci. Widziałam mroczną i czarna przyszłość, gdzie rządził mój brat. Czarodziejki, Melinda i tata zginęli, oprócz mnie i Chris'a. Uciekaliśmy z jakąś dziewczyną, jego narzeczoną. Po chwili pojawiła się TARDIS, z której wyszedł Doctor. Na lewej ręce miał obrączkę. Uśmiechnęłam się do niego. Chris krzyknął, bym uciekła i popchnął mnie z pomocą telekinezy do środka.... Wspomnienie się skończyło. Otworzyłam przerażona oczy i zaczął do końca opowiadać.
- Mieliśmy ze sobą kontakt. Co tydzień wysyłałem do ciebie obrazy, co robimy, kontaktowaliśmy się w razie potrzeby. Często wysyłałaś do nas eliksiry i zaklęcia. Cały czas Doctor wysyłał nam bronie kosmiczne. Byliście małżeństwem przez 4 lata. Bardzo się kochacie. Więc proszę, wróć na misje...
W tym momencie przyorbował tata. Gdy zobaczył, w jakim jest stanie, zbladł i kucnął obok mnie.
- Wziął nas z zaskoczenia - wyjaśniłam - Zostań z nim. Wpadłam na pewien pomysł i zaraz przybędę.
- Uważaj na siebie, Patty - powiedzieli razem.
Delikatnie się uśmiechnęłam i orbowałam do Szkoły Magii, dokładnie do gabinetu dyrektora. Cholera jasna, gdzie jest to lustro. Zobaczyłam na przeciwległej ścianie powieszoną kurtynę. Podeszłam do niego i odsunęłam. Zobaczyłam swoją złą wersję. Miała taki samo kolor włosów, tylko że miała irokeza, granatową bluzkę uwydatniającą biust i mega krótkie spodenki.
- Bingo - powiedziałyśmy razem - Już wiadomo, czemu nie pisałyśmy zaklęcia - dodała z krzywym uśmiechem.
- Przyda nam się - rzekłam -Gideon współpracuje z kimś gorszym od siebie. Musimy go powstrzymać.
- Pójdziemy do niego jako Barbas i dopiero co zaatakujesz - rzekła - My razem dopiero na końcu.
- Powodzenia - powiedziałyśmy na odchodne.
Miałam orbować, ale poczułam, że ktoś jest w domu. To Sheridan i Darryl. Cholera jasna. Zaczęłam chodzić jak wściekły kot i czekałam. Po 2 minutach wyszli i orbowałam do pokoju, gdzie ledwo oddychał. Szybko koło niego kucnęłam.
- Już jestem - szepnęłam chwytając go za rękę - Mam plan, który zadziała. Wszystko wróci do normy, zobaczysz.
Ktoś objął mnie ramieniem. To był tata, który płakał.
- Patty, siostro. Walcz o niego i wróć na misje - szepnął.
Zamknął oczy i zniknął. Wybuchnęłam głośnym płaczem. Tata gdzieś poszedł i zostałam sama. Ktoś mnie przytulił. To była ciocia Paige.
- Wszystko będzie dobrze - szepnęła.
Usłyszałyśmy łoskot. To tata rozwala meble. Pobiegłyśmy do góry i go powstrzymałam.
- To nic nie da - rzekłam spokojnie - Mam pomysł, jak go powstrzymać. Uda się. Twoje zadanie to być przy mamie i nienarodzonym bracie.
- Co zrobisz? - spytał.
- Zrobię to, co Czarodziejka Żywiołów powinna zrobić - rzekłam orbując do Podziemi.
Przybrałam postać demona strachu i czekałam . Usłyszałam głos ojca. Ale wiedziałam, że to pułapka. Tak naprawdę to Gideon, który chce go jak najszybciej złapał. Pojawił się Wyatt, który był nieźle wystraszony. Pojawiły się wokół niego kryształy i uwięziły. Sukinsyn. Wyszedł z ukrycia i ją także.
- Zużyłem całą moc w Athame. Jest coraz bardziej potężny. Musimy też powstrzymać Czarodziejkę Żywiołów. Zrób taki drugi, pobłogosław i wyślij na nią jak najsilniejsze demony - rzekł sucho i mi podał sztylet.
Wzięłam go i zaczęłam oglądać.
- Wydaje mi się, że nie mogę tego zrobić - rzekłam w rozmyśle.
- Dlaczego? - warknął.
- Bo zabiłeś kogoś dobrego - warknęłam wbijając mu sztylet w brzuch.
Padł z krzykiem i patrzył na mnie zaskoczony. Przyjęłam swoją postać i użyłam wiatru, by wywołać go do drugiej komnaty.
- Zaraz przyjdę - powiedziałam do brata najspokojniej jak umiałam.
Weszłam pewnym krokiem i przywołałam najpotężniejszą kulę ognia, jaką potrafiłam zrobić.
- Robię to dla wyższego dobra - krzyknął - On jest niebezpieczny, tak jak jego siostra, Patty.
- To czemu jej nie zabijesz?- warknęłam dalej uderzając go ogniem.
- Bo traktuję ją jak córkę, której nigdy nie miałem - odparł wyczerpany.
Zaśmiał się i przywołam pędy, które go oplotły.
- Przed twoją śmiercią wyznam ci mój słodki sekret. Nie jestem Laura, Amelia lub jak mnie tam inaczej nazywacie... Jestem Patricia Prudence Halliwell.
Zbladł.
- Zaskoczony - spytałam zdziwiona - Lustro.
Wyorbowało za nim. Podeszłam do niego i przyłożyłam zaklęcie, które się zaświeciło i połączyło.
-"Ille qui adiuvisti iam die. Quid feceris ne obliviscais. Elementativa inconnexum sicut nullum dissipatur Lucius Anneaus Seneca. Et lux tenebris cadit in ocalius vestris"
Zaczął krzyczeć w niebogłosy i wybuchnął.
- Skończmy z tym - rzekłyśmy razem.
Odeszłyśmy kawałek i użyłyśmy całej swojej mocy. Po sekundzie lustro pękło. Super, 7 lat nieszczęść. Wyszłam z tej komnaty, podeszłam do brata, minęłam kryształ i wzięłam go na ręce.
- Spokojnie, braciszku. Jesteś teraz bezpieczny - szepnęłam całując go w policzek - Chodź do taty. Stęsknił idę za nami.
Wyorbowaliśmy do składzika. Wyszliśmy z niego i podeszliśmy do rodziny. Odwrócili się do nas szczęśliwi. Tata podszedł do nas i przytulił.
- Muszę już lecieć - rzekłam ze łzami w oczach.
- Czekaj. Poznasz swojego braciszka - powiedział - Tylko jedna osoba może do niej wejść.
Dałam mu brata i weszłam do sali, gdzie jest mama. Usiadłam obok niej z uśmiechem.
- Hej, skarbie - powiedziała mama chwytając mnie za rękę - Dziękuję, że nam pomogłaś.
- To się robi dla rodziny - odparłam - Jak się czujesz?
- Zmęczona, ale i szczęśliwa, bo wszystkie moje dzieci żyją.
Weszła pielęgniarka z małym Chris'em. Patrzyłam na to z uśmiechem. Gdy odeszła, szepnęłam.
- Gideon też chciał mnie zabić. Uważał mnie za przeszkodę. I zarazem nie chciał skrzywdzić mniejszej mnie, bo uważał mnie za córkę. Zabiłam go zaklęciem "Zdrady przyjaciela".
- Dobrze zrobiłaś - rzekła - Za to twoja 8-letnia wersja jest małym kujonem.
- A większą będzie niepokonaną Czarodziejką Żywiołów - odparłam - Przepraszam, ale muszę już iść.
Nachyliłam się i ją pocałowałam, tak jak braciszka.
- Do zobaczenia - szepnęła z uśmiechem.
Odwzajemniłam go i wyszłam do rodziny.
- Kto chce mnie odesłać? - spytałam z bladym uśmiechem.
- Ja- rzekła ciocia Phoebe - Chcę ci coś pokazać.
Pożegnałam się z ciocią Paige, tatą i braciszkiem. Weszłyśmy do składzika i orbowałyśmy na strych.
- Jak pewnie wiesz, gdy pisałam zaklęcie na "Przywołanie przodkiń" korzystałam z książki o naszym rodzie - zaczęła grzebiąc po pułkach - ale też korzystałam z innej. Bardziej potężniejszej.
Podała mi książkę "Najpotężniejsze czarownice świata". Otworzyłam ją na stronie o mnie i zaczęłam czytać. Nazywano mnie Patricia, Prudence, Penelope, Melinda, Astrid, Helena, Laura i Grace. Tak jak w tym zaklęciu.
- Przyzywałam jak i twoją, jak i ich moc - rzekła z uśmiechem - Udał nam się odegnać Źródło na zawsze.
- Nie wiedziałam- odparłam - Miło z waszej strony.
- Jak tam u kosmity? - spytała kartkując Księgę Cieni.
- Dobrze. Dzisiaj zrobię pierwszy krok i wrócę na misje - odparłam pakując Księgi do torby - Jak będziecie mieć czas, to przepiszćcie to zaklęcie na stronie, gdzie ja jestem.
Dałam cioci zaklęcie, które odłożyła do Księgi. Przytuliła się do mnie co odwzajemniłam. Stanęłam w okręgu że świec i czekałam.
- "Czarodziejko Żywiołów, dziękujemy za twą radę. Odsyłamy cię na kolejną przygodę".
- Pa, ciociu - szepnęłam.
CZYTASZ
Czarodziejka i Doctor Who - początek
FanficMoja opowieść, jak sam tytuł wskazuje, jest o Czarodziejce Żywiołów, Patricii Halliwell, najstarszej córce Piper Halliwell i Leo Wyatta. Spotyka ona tajemniczego mężczyznę, który mówi jej, że potrzebuje jej w kosmosie, przyszłości, teraźniejszości i...