Od walki ze złym duchem uwięzionym w obrazie minęło już 4 miesiące. Postanowiłam wrócić do domu. Już na zawsze. Nie chciałam nic im mówić, tylko pisałam list. Już w sumie napisałam 10. Teraz skrobałam 11, ale nie spodobał mi się, więc zgniotła go tak jak pozostałe i rzuciłam.... pod nogi Rose.
- Co tam gryzmolisz? Kolejne zaklęcie? - spytała zaciekawiona podnosząc kartkę.
Zamknęłam oczy i czekałam na jej reakcję. Długo nie musiałam czekać, bo po chwili szepnęła.
- Patricia. Czemu?
Otworzyłam oczy o widziałam, że ma w oczach łzy, tak jak ja.
- Ja......ja... - jąkałam - Pora ruszyć dalej.
Nic nie powiedziała, tylko poszła do Doctora. Powoli wstałam i poszłam równie powoli do góry. Patrzył się na mnie z niedowierzaniem.
- Jaki jest powód tego, że nasz opuszczasz? - spytał patrząc na nas uważnie.
- Uważam, że pora ruszyć dalej. Postanowiłam, że wrócę do domu, by napisać książkę o naszych przygodach. W ludzkiej społeczności będzie to książka fantasy, a w magicznej bestseller. Też chcę znaleźć pracę, pójść na studia.... I być może uczyć w Magicznej Szkole - powiedziałam spokojnie, chodź głos mi drżał i łzy płynęły po policzkach.
- A Księgi? - spytała Rose - Co zamierzasz z nimi zrobić?
- Przepiszę je na nowo. Jeżeli nie zauważyliście, jest tam niezły bajzel - rzekłam, by trochę rozluźnić napięcie.
Delikatnie się uśmiechnęła, oprócz niego. Spojrzałam znacząco na nią. Wiedziała, o co chodzi i zeszła na dół. Westchnęłam i powiedziałam spokojnie.
- Dobrze wiedziałeś, że ten dzień nadejdzie, prędzej czy później.
- Nie sądziłem, że tak szybko. Nie sądziłem, że chcesz nas opuścić. Sądziłem, że....
- Zostanę z wami na zawsze - przerwałam mu z delikatnym uśmiechem - Też tak sądziłam, ale.... - wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam - Sami wiecie, że nie jestem zwykłą dziewczyną. Że polują na mnie i moją rodzinę różne demony i czarnoksiężnicy... Pora im pomóc.
- A planety? Jesteś na większości Ambasadorką i Strażniczką.
- Ściągnęłam ich dane na zegarek. Na zebraniach będę się pojawiać, ale jako hologram - wyjaśniłam.
Postanowiłam za dać mu pytanie, które od dłuższego czasu mnie korci.
- Na czym my stoimy? W sensie ty i ja?
Chwilę się zawahał. Nie wiedział, o co chodzi. Albo wiedział, tylko nie chciał powiedzieć
- Wiem, że wiesz, o czym mówię. Pocałowałeś mnie w sumie 2 razy z dużymi odstępami czasu. Raz 9 miesięcy temu, a drugi 4 miesiące temu. Minimalnie zgłupiałam, bo.....bo nie wiem, co o tym myśleć - przyznałam - Domyślam się, o czym rozmawiałeś z wujkiem Coopem. Zapewne o nas.
- Tak - rzekł z namysłem - O nas. Tak samo jak Phoebe z tobą?
- Tak - odparłam - Powiedziała mi, od kiedy mnie kochasz. Długo trzymasz to uczucie w sobie. A tobie wujek....
Kiwnął głową, że tak. Cicho westchnęłam.
- Kiedy planowałaś nam to powiedzieć? - spytał spokojnie.
- Planowałam wam to przekazać w liście, ale samo widziałeś jak mi to wychodziło. Chciałam wam to przekazać 3 dni temu, ale nie miałam odwagi spojrzeć wam w oczy po tych wszystkich przygodach.
- To zrozumiałe - rzekł chwytając moją dłoń - Będziemy mogli cię odwiedzać?
- Pewnie - odparłam chwytając jego drugą dłoń. - To kiedy będziemy na miejscu?
- Za 2 godziny. Idź się spakuj i powiadom rodzinę.
Kiwnęłam głową. Chciałam iść, ale dalej trzymał moje dłonie. Patrzyłam w jego oczy i czekałam, co zrobi. Przyłożył swoje czoło do mojego i patrzył mi w oczy.
- Nie przekonam cię do zmiany decyzji? - szepnął.
- Nie. Przykro mi - odszepnęłam.
Cicho westchnął i pocałował mnie delikatnie w usta. Oddawałam te pocałunki z pasją. Przerwałam to.
- Idę dzwonić. Na pewno się ucieszą - szepnęłam.
Puściłam go i zeszłam na dół, gdzie Rose płakała na schodach. Kucnęłam obok niej, przytuliłam i obie płakałyśmy.
- Jak ja nie cierpię się żegnać - wychrypiałam - Mam nadzieję, że to rozumiesz?
- Tak, ale i tak ciężko jest się pożegnać. Jesteś moją jedyną przyjaciółką, prawie że siostrą. Znam twoje sekrety, a ty moje - wychlipała - Ciężko będzie się przyzwyczaić, że ciebie nie ma.
- Wiesz, że możesz nas odwiedzać. Pomożecie znaleźć mi odpowiednią pracę, szkołę, wymyślić tytuł dla książki. Z tobą mniej trudniej się pożegnać niż z nim. Ja go kocham, ty jesteś moją przyjaciółką i prawie że siostrą.
- Nienawidzę pożegnam - wychrypiała.
- Ja też. Wybacz, ale zadzwonię do rodziców.
Wstałam ze schodów i podeszłam do stolika, gdzie był telefon.Perspektywa Piper
Byłam w restauracji, gdzie musiałam zastąpić kolejny raz barmana. Znowu zachorował. W połowie pracy przyszły siostry
- Dużo klientów - zauważyła Paige siadając przy barze z empatką.
- I dużo roboty - dodałam - Dzwoniła do was moja córka?
- Nie. Martwisz się o nią - zauważyła Phoebe.
W tej chwili zadzwonił mój telefon. To była ona.
- Hej, Patty, co słychać? - spytałam wycierając szklanki.
- Wszystko dobrze - rzekła cicho - Mam dla was wiadomość: wracam do domu.
Przestałam wycierać szklankę, co siostry zauważyły.
- Wracasz, powiadasz - rzekłam spokojnie - A ty chcesz wracać do nas?
Chwilę milczała. Instynkt macierzyński włączył żółtą lampkę.
- Tak, chcę - odparła z wahaniem - Będę w domu za godzinę. Na strychu. Będziecie?
- Ja będę i ciocie. Twoje rodzeństwo jest w szkole - odparłam - Muszę kończyć i wyznaczyć zastępstwo.
- Dobrze, do zobaczenia - rzekła i się rozłączyła.Perspektywa głównej bohaterki
Już wszystko spakowane. To takie smutne, ale prawdziwe. Tylko został stół i taborecik, którego w ogóle nie używałam. Z Rose się pożegnałam, pora na Doctora. Weszłam na piętro. Stał odwrócony do mnie plecami. Podeszłam do niego i dotknęłam jego ramienia. Odwrócił się do mnie i przytulił. Odwzajemniłam uścisk.
- Zostań - szepnął mi do ucha.
- Nie mogę. Dobrze o tym wiesz - odszepnęłam patrząc mu w oczy - Pora ruszyć dalej. Zamknąć jeden rozdział i otworzyć nowy.
- Rozumiem - odparł chwytając mnie za dłonie - Muszę ci się do czegoś przyznać. Nikt tego nawet nie wie, nawet Rose... Moje imię to Bazyli, nie Doctor.
Popatrzyłam na niego zaskoczona.
- Mówię ci to, bo ci ufam nad życie.Perspektywa Piper
Stałyśmy na strychu i czekałyśmy, aż wyjdą. TARDIS stała już tutaj z pół godziny. Albo się rozmyśliła albo się jeszcze żegnają. Nagle Phoebe zaczęła głośno płakać.
- Co ci jest? Hormony ci buzują? - spytała Paige.
- Nie. Są bardzo smutni. Zwłaszcza Patty i Doctor. Oni darzą się ogromnym uczuciem. Większym niż ty i Leo - wyjaśniła wycierając łzy.
Słuchałam tego zdumiona. Moja córka z kosmitą? To bardzo interesujące, muszę przyznać. W tej chwili wyszli trzymając się za ręce. Patty płakała. Ostatni raz się do siebie przytulili. Nachylił się i pocałował ją w usta. Oddawała pocałunki z namiętnością. Oczy same mi się zeszkliły, gdy na to patrzyłam. Przestali i zaczęła do nas powoli podchodzić, a on wszedł do statku. Zanim zniknął, odwróciła się i powiedziała głośno:
- Doctorze, kocham cię!
CZYTASZ
Czarodziejka i Doctor Who - początek
FanfictionMoja opowieść, jak sam tytuł wskazuje, jest o Czarodziejce Żywiołów, Patricii Halliwell, najstarszej córce Piper Halliwell i Leo Wyatta. Spotyka ona tajemniczego mężczyznę, który mówi jej, że potrzebuje jej w kosmosie, przyszłości, teraźniejszości i...