-"W tym poczęstunku jest eliksir, który zwiąże mi moce. Wam nic nie grozi" - wysłałam do nich wiadomość telepatycznie. - Więc, Lilly. Możesz nam powiedzieć, jakie masz moce i czemu zainteresował się tobą Duch Ciemności?
Odchrząknęła sfrustrowana i odparła beznamiętnie
- Mam moc telekinezy. Nie wiem, czemu się mną zainteresował.
- Rozumiem - rzekłem powoli - przepraszam, ale nam się bardzo spieszy, więc musimy już iść.
Wstałam, a ona że mną i z wazonem pełnym herbaty. Nieoczekiwanie się "potknęła" i wylała na mnie całą zawartość herbaty połączoną z prawie śmiertelną dawką wywaru. Widziałam w jej oczach satysfakcję i iskierkę szaleństwa. Nie czekając na nikogo, szybko zniknęła w niebieskim świetle i pojawiłam się w TARDIS na niższym piętrze. Zaczęłam się szybko rozbierać i wycierać, by eliksir tak szybko nie wchłonął w moją skórę. Prawie się udało, ale jak tylko usłyszałam, że ktoś wchodzi do statku i straciłam przytomność. Odebrała mi wszystkie moce.Ocknęłam się dopiero... u siebie w domu? Usiadłam zaskoczona i zobaczyłam, że leżę w salonie na sofie. Na korytarzu stoi bar z alkoholem, stary zegar dziecka stoi gdzie indziej niż powinien. Odsunęłam kołdrę i zobaczyłam, że mam nałożoną piękną różową sukienkę na cieniutkich ramiączkach. Dalej byliśmy w latach 20.
W tej chwili zszedł z góry Doctor wraz z dziadkiem Gordonem, mężem babci Priscilli. Bardzo przystojny: kwadratowa szczęka, gęste brązowe włosy i piękne, niebieskie oczy.
- Widzę, że się ocknęłaś - rzekł dziadek siedząc obok mnie - Jak się czujesz?
- Jeszcze trochę zmęczona, ale już mi lepiej. Ile byłam nieprzytomna?
- 4 godziny- odparł Doctor- idź do góry. Chcą z tobą porozmawiać
Kiwnęłam głową, że rozumiem
- Też idziecie? - spytałam wstając.
- Nie, mamy ważne sprawy do załatwienia. Przyjdziemy do was po tym wszystkim - rzekł Doctor.
Spojrzałam na niego pytające, na co się uśmiechnął. Wie, że nie znoszę, kiedy ktoś ma przede mną tajemnicę, a teraz to perfidnie wykorzystuje. Z tymi myślami poszłam na strych, gdzie siedziały i czytały moje Księgi Żywiołów. Kiedy mnie zobaczyły, odłożyły je. Była z nimi Rose
- Twoi przyjaciele nieśli cię nieprzytomną. Byłaś porozbierana. Zobaczyłyśmy, że masz wisiorek w kształcie triquetry. Skąd to masz i kim ty jesteś? - spytała poważnie babcia.
Postanowiłam powiedzieć im prawdę. W tym okresie Starsi, potężne Anioły, nie ingerowały w sprawy naszej rodziny.
- Jestem twoją praprawnuczką. Jestem z przyszłości - rzekła szczerze
Patrzyły na mnie zdumione.
- Wiem, że jesteście zdumione, ale wasza koleżanka, Lilly Jenkins zabrała mi całą moc. Żywioły i coś jeszcze.
- Kiedyś się przyjaźniłyśmy - rzekła ciocia - Odprawiałyśmy kiedyś czary. Pewnego dnia chciała ona naszej krwi, by wskrzesić demona Cryto. Od razu przerwałyśmy tę znajomość.
- Widziała mój naszyjnik i musiałam się domyśleć, że jesteśmy spokrewnione - odparłam. - Wiem, kto to jest Cryto. Pomogłam go unicestwić w XVI wieku obdzierając go ze skóry i tym go unicestwiając.
- Do tej pory mam mdłości, kiedy sobie o tym przypomnę - wtrąciła Rose chwytając się za brzuch.
Delikatnie się uśmiechnęłam.
- Musimy go jakoś powstrzymać, ale jak? - zastanawiała się na głos ciocia.
Podeszłam do jeszcze cieniutkiej Księgi Cieni i zaczęłam ją kartkować. Nie było tego, czego potrzebowałam. Dobrze, że pomogłam tworzyć pewne zaklęcie, a eliksir na zawieszenie mocy znam na pamięć.
- Mam pewien pomysł. Zmusimy go, żeby tutaj się pojawił. Ale zanim to zrobimy, musimy zrobić taki sam eliksir, co Lilly. Znam to na pamięć - powiedziałam.
- Jak go zmusimy - spytała zaciekawiona ciocia.
- Użyjemy projekcji astralnej. Znam też zaklęcie.Siedziałyśmy w kuchni i robiłyśmy wywar na zawieszenie mocy. To znaczy ja robiłam, a reszta się patrzyła z zaciekawieniem. Ciocia pisała, co dodaję i w jakich ilościach.
- Twoja wiedza jest zdumiewająca - rzekła babcia z uśmiechem - skąd to wszystko wiesz?
- Dużo czytam książek na temat magii, a już zwłaszcza naszą Księgę. Ona będzie znacznie grubsza, kiedy pojawią się Czarodziejki - powiedziałam dodawając krew cyganki i mieszając w garze.
- Znasz je?? - spytała zaskoczona ciocia przestając na chwilę pisać.
- Tak. Jestem córką jednej z nich. A ty, babciu, w przyszłym wcieleniu będziesz moją mamą.
Uśmiechnęły się szerzej. W tej chwili wybuchła potężna para z kotła, na co się wzdrygnęłyśmy. Nalałam ostrożnie go do fiolki i szczelnie zamknęłam.
- Dobrze, to mamy z głowy. Potrzebuję 6 białych świec.
Poszłyśmy na strych. Usiadłam w kole złożonych z tych świec, skupiłam się i zaczęłam mówić zaklęcie:
Po chwili poczułam, jak moja astralna projekcja opuszcza moje ciało i pojawiłam się w domu Lilly, która kuliła się przerażona koło sofy.
- Ale jesteś odważna jak i głupia - warknęłam do niej.
Odwróciłam się i stanęłam oko w oko z Cryto.
- Miło ciebie znowu widzieć, Cryto. Szmat czasu minął od naszego ostatniego spotkania - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
- To ty mnie unicestwiłaś - warknął - zapłacisz mi za to.
- Jeżeli chcesz zemsty, to zapraszam do mojego rodzinnego domu. Twoja przyjaciółka wie, gdzie to jest. Papa.
Mówiąc to, rozpłynęłam i pojawiłam się z powrotem w moim ciele. Usiadłam łapiąc łapczywie powietrze.
- Zaraz tutaj będzie - rzekłam wychodząc z okręgu.
Babcia podała ma eliksir i czekałyśmy. Nie trwało to jednak długo, bo się pojawił się w orbingach. Teraz zauważyłam, że nie kontroluje mojej mocy. Widać mu kolorowe żyły i był bardzo spocony. W ręku pojawiła mi się duża kula ognia, którą ledwo trzymał.
- Zaraz moja moc zabije go od środka. Wybuch będzie tak duży, że zniszczy cały dom - powiedziałam tak cicho, że tylko dziewczyny usłyszały.
- Nie pozwolimy mu na to - odszepnęła babcia łapiąc mnie za rękę dla otuchy.
- Ostatnie życzenie, wiedźmy - warknął z dużą trudnością.
- Tak, ale ja chcę dwa. Po pierwsze...
Rzuciłam w niego eliksirem, który idealnie wleciał do jego ust, przez co krwawił. Powiedziałam zaklęcie na odzyskanie mocy. Zobaczyłyśmy kolorowe orbingi, które lecą do mnie. Poczułam przypływa mocy i to mi się podobało.
- A drugie życzenie to...Powiedziałam zaklęcie unicestwienia. Zobaczyłyśmy, jak skrawki mięsa mu odlatują i się topi.
- Zemszczę się, Wiedźmo...
To były jego ostatnie słowa, bo wybuchł. Patrzyłyśmy na to beznamiętnie oprócz Rose, która była trochę przerażona.
- Rose, widziałaś gorsze rzeczy niż unicestwienie demona- rzekłam ze śmiechem.
- Wiem, ale dalej to przerażające- powiedziała.
- Rozumiem. To teraz już wiem, czemu chciał mnie zabić, kiedy miałam roczek.Pożegnaliśmy się z rodziną. Było dużo płaczu, ale jakoś to przetrwam. Weszłam do środka statku kosmicznego, zeszłam na dół i oniemiałam. Był stolik, kociołek, fiolki i nawet moździerz. Odwróciłam się i zobaczyłam, że stoi zadowolony.
- To dlatego nam nie pomagałeś w pokonaniu demona- rzekłem wskazując na niego palcem.
- Zgadza się, ale wszystko słyszałem. Jestem z ciebie dumny z tego, że z misji na misję jesteś coraz bardziej pomysłowa- pochwalił mnie.
- Wielkie dzięki - powiedziała obrażona Rose wchodząc do góry.
Zachichotałam i usiadłam przy stoliku. Było bardzo wygodnie. Byłam szczęśliwa, że zrobił mi taką niespodziankę. Dobry z niego przyjaciel. Ale zaraz potem zrzędła mi mina. Zbliżają się te znienawidzone dni. Czy je przetrwam? Jakoś muszę. Ale czy tylko zrozumieją, że nie cierpię tych dni, a już zwłaszcza TEN konkretny?
CZYTASZ
Czarodziejka i Doctor Who - początek
FanfictionMoja opowieść, jak sam tytuł wskazuje, jest o Czarodziejce Żywiołów, Patricii Halliwell, najstarszej córce Piper Halliwell i Leo Wyatta. Spotyka ona tajemniczego mężczyznę, który mówi jej, że potrzebuje jej w kosmosie, przyszłości, teraźniejszości i...