Wydarzenia są pół roku przed ciążą Patricii. Jakby ktoś miał jakieś pomysły lub MIŁE komentarze, proszę pisać.....
Szkocja, przełom IX i X wieku
Upadłam z jękiem na ziemię uprzednio odbijając się od drzewa. Cholera, że się on uczepił mnie i to właśnie tutaj. W najbardziej magicznym miejscu. Wstałam z jękiem i zaczęłam kluczyć między drzewami. Byłam osłabiona i nie miałam siły się bronić. Kiedy skryłam się za dużym konarem dopiero zauważyłam, że krwawi mój bok i to bardzo. Usłyszałam przed sobą szelest liści, podniosłam powoli wzrok i zobaczyłam dość niespotykany widok. Lew, kruk, borsuk i wąż, które patrząc na mnie bardzo zaciekawione. Doctorze, gdzie jesteś? Potrzebuję cię i to bardzo.
- Gdzie jesteś, wiedźmo?! Chcę cię tylko spalić na stosie - usłyszałam za sobą z daleka głos Ducha Ciemności -Albo przebić cię zatrutą strzałą. Takie moje podziękowania za to, że ocaliłaś moją 10 ofiarę dzisiaj. I niespodziankę dla siebie....
Skrzywiłam się z bólu wyciągając spod sukni athame. Wstałam powoli starając się nie robić żadnego dźwięku. Widać, że lew i kruk chcą mi pomóc, ale powstrzymałam ich ruchem dłonią. Pokręciłam głową dając im znać, że to niebezpieczne. Słyszałam za sobą coraz bliższe kroki tego demona, więc wzięłam głęboki oddech i wyszłam zza drzewa.
- Mnie szukałeś? - spytałam zimno przybierając bojową pozę.
- Tak, wiedźmo. Jaka dzielna nawet przed śmiercią.
- Nie umrę teraz. To nie mój czas. Zrobię to w domu przed kominkiem - odparłam - Nie pokonasz mnie tak łatwo, wiesz o tym?
- Pokonałem bez problemu tamte czarownice, dopóki ty się nie pojawiłaś - warknął - Czuję u ciebie inną moc, potężniejszą. Zgaduję, że nie jesteś stąd?
-Zgadłeś - pochwaliłam go - Nie powinnam być na tym terenie, ponieważ tu są inne zasady funkcjonowania magii, ale poczułam twoją obecność, Duchu Ciemności.Ty też nie powinieneś tutaj być.
- Zasady - prychnął zdegustowany - Bez nich życie byłoby o wiele lepsze niż teraz. Czuję u ciebie magię i sporą dawkę Ducha Światłości....
- Mieszanka dobra - przerwałam mu - Polecam opuścić ten region Szkocji, bo za chwile pojawią się inni mag...
W tej chwili wyciągnął podłużny fioletowy kryształ i rzucił w moją stronę trafiając prosto w brzuch. Jęknęłam z bólu i poczułam, jak ze mnie uchodzi magia. To kryształ Anubisa, boga śmierci. Nie byłam mu dłużna i rzuciłam w jego stronę athame prosto w gardło. Po tym wybuchnął w krzyku bólu. Wybuch był tak ogromny, że odleciałam na dość spory kawał uderzając z całej siły w duży głaz. Usłyszałam przed sobą jakieś szepty i poczułam, że ktoś bierze mnie delikatnie na ręce i później straciłam przytomność.
PERSPEKTYWA ROSE
W końcu Doctor postawił TARDIS w bezpiecznym miejscu, z daleka od czarodziei. Patricia musiała wyjść wcześniej, bo groźny Duch Ciemności zabijał niewinnych i czarownice dla zabawy. Zgubiliśmy z nią kontakt, bo tu nie było zasięgu i jej telefon i tak miał zaraz się rozładować. Wybiegliśmy z maszyny i Doctor powiedział.
- Rozdzielmy się. Patricia na pewno zabiła tego złego mężczyznę. Idź do lasu, a ja poszukam w pobliżu tego jeziora.
- A jeżeli coś jej się stało? - spytałam zaniepokojona.
- Dlatego musimy się spieszyć - pogonił mnie idąc szybko w stronę jeziora.
Odwróciłam się w stronę tego strasznego lasu. Wydawał się taki tajemniczy i pełen niebezpieczeństw. Ale dla przyjaciółki jestem w stanie zrobić wszystko. Wzięłam głęboki wdech i weszłam pewnym krokiem w głąb lasu. Zaczęłam się rozglądać na wszystkie możliwe strony i wołając jej imię. Cisza, nikt się nie odezwał. Obleciał mnie zimny strach. Nie tylko dlatego, że tutaj było strasznie zimno, ale dlatego, że nie było śladu życia mojej przyjaciółki. Błagam, niech się odezwie, bo zwariuję. Wtedy zobaczyłam coś przerażającego. Widziałam czyiś popiół, a jakieś 5 metrów dalej na dużym głazie zobaczyłam ślady krwi. Podeszłam do niego szybko. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu jakiegoś szlaku na krzakach lub trawie. Usłyszałam szelest i zobaczyłam Doctora, który minimalnie pobladł widząc krew.
- Tylko to znalazłam. I ślady walki na ziemi. Popiół. Ty coś znalazłeś? - spytałam pełna nadziei.
- Nie, niestety. - odparł załamany.
Opuściłam załamana głowę i zobaczyłam dwie rzeczy. Jakiś odłamek kryształu i fragment sukni Patty. Nałożyła piękną, złoto-czerwoną suknię, by nie wzbudzić podejrzeń. Kucnęłam i wzięłam te rzeczy.
- Co zrobimy dalej? - spytałam załamana prawie płacząc.
- Trzeba powiedzieć jej rodzicom. Wtedy wrócimy do tego miejsca i zaczniemy jeszcze raz poszukiwania - powiedział poważnie, choć jego oczy wyrażały smutek - Chodź do TARDIS.
Po chwili wahania ruszyłam za nim.
PERSPEKTYWA ???????????????
Otworzyłam powoli oczy. Auć, moja głowa...Chwila moment. Gdzie ja jestem? Kim ja jestem? Nic nie pamiętam. Ani mojego imienia, ani swojego pochodzenia. Nic, kompletna pustka. Powoli usiadłam i zaczęłam się rozglądać. To wyglądało jak jakaś duża komnata. Było tutaj 12 łóżek i jakieś pułki, na których stały słoiki z ziołami i jakimiś substancjami. To wyglądało jak pomieszczenie, w którym się leczy jakieś chore osoby. Przyłożyłam dłoń do obolałego czoła i poczułam dużego guza, który jeszcze pulsował. Usłyszałam po prawej stronie skrzypienie otwieranych drzwi i zobaczyłam dwie osoby. Pulchną kobietę z rudymi włosami i niebieskimi oczami ubraną w żółtą suknię. Był też mężczyzna, który miał piękną rudą brodę i parzył na mnie zaciekawionymi zielonymi oczami. Miał na sobie czerwony strój i miał przy sobie miecz. Oczy kobiety wyrażały troskę i współczucie.
- Widzę, że się obudziłaś - powiedział mężczyzna silnym angielskim akcentem - Jak się czujesz? - spytał wchodząc z tą panią.
- Głowa mnie boli, ale czuję się dobrze. Przepraszam, że spytam, ale kim jesteście?
- Jestem Godric Gryffindor, a to jest Helena Hufflepuff. Jesteśmy założycielami magicznej szkoły Hogwart....
- Poczekaj, Godric. Nie widzisz, że jest bardzo zmieszana tą sytuacją - upomniała go Helga - Pamiętasz coś? Jak się nazywasz? - spytała mnie z życzliwym uśmiechem.
- Ja....Nie pamiętam. Nawet nie wiem jak się nazywam ani jak się tu dostałam - powiedziałam trochę zaniepokojona brakiem tych informacji.
Spojrzeli na siebie zaniepokojeni.
- Znaleźliśmy ciebie w lesie. Widzieliśmy, jak uderzyłaś w głaz i zabraliśmy ciebie w to miejsce - odparł Godric siadając na skraju mojego łóżka - Podejrzewam, że nie wiesz nic o magii.
- Wierzę w nią - rzekłam pewnie - Nie wiem czemu, ale mam pewne wrażenie, że ona jest częścią mnie.
- Masz rację - odparła podchodząc do nas Helga - Pomożemy znaleźć odpowiedzi na twoje pytania i pomożemy znaleźć ci rodzinę. Ale najpierw chcemy, byś poznała naszych przyjaciół, Rawena Ravenclaw i Salazar Slytherin, również założyciele tej szkoły. Masz siłę wstać i pozwiedzać zamek?
- Tak, dam radę - odparłam pewnie.
Godric wstał i potem pomógł mi wstać. Coś czuję, że zostanę tu na dłużej i oni pomogą mi znaleźć odpowiedź na moje pytania. A już zwłaszcza Godric i Helga.
I jak wam się podoba ten rozdział? Pisałam chyba z 4 rozdziały zanim zdecydowałam, że ten jest najlepszy. Jak myślicie, Patricia odzyska pamięć i wróci do rodziny czy zostanie z założyielami Hogwartu? Piszcie mi swoje opinie, proszę
CZYTASZ
Czarodziejka i Doctor Who - początek
FanfictionMoja opowieść, jak sam tytuł wskazuje, jest o Czarodziejce Żywiołów, Patricii Halliwell, najstarszej córce Piper Halliwell i Leo Wyatta. Spotyka ona tajemniczego mężczyznę, który mówi jej, że potrzebuje jej w kosmosie, przyszłości, teraźniejszości i...