32

21.6K 932 138
                                    

Co tu się dzieje? -Lena wchodzi do kuchni zwabiona krzykami dochodzącymi z kuchni.

-Mamusiu, a tato mi się psoci. -W jej oczach zbierają się łzy. Zmiana w zachowaniu dziewczyny jest wstrząsająca. Gdybym nie widziała tego na własne oczy to w życiu bym nie uwierzyła.

-Jak ci się psoci. -Lena przytula córkę nie zważając na jej wygląd.

-Tak się staramy z Kate, by napiec pysznych ciast a tato wyżera nam jabłka z gara. -Mała pociąga nosem, grając na emocjach.

-Mike? -Lena patrzy z wyrzutem na męża. -Dlaczego psocisz się Mii?

-Ja chciałem tylko spróbować jabłek, a ta mała szelma zaczęła na mnie krzyczeć. -Mike broni swego zachowania.

-To prawda? -Lena patrzy na córę

-Ale my się tak napracowałyśmy, a Mark się ze mnie wyśmiewał. Nazwał mnie tyranem.

-A dlaczego tak powiedział? -Lena sprytnie próbuje podpuścić małą.

-No bo, -Głos dziewczynki jest coraz cichszy. -Chyba nakrzyczałam na tatę. -Jest zawstydzona.

-Czy można tak się zachowywać? -Lena pyta córę.

-No, chyba nie.

-To co powinnaś zrobić? 

-Przeprosić? 

-Ty mnie pytasz? -Lena jest lekko zdziwiona

-No a kogo? - Chłopaki ledwie panują nad sobą by nie parsknąć śmiechem.

-Powinnaś wiedzieć kiedy źle postępujesz i co powinnaś wtedy robić. 

-A skąd niby mam wiedzieć kiedy źle coś zrobię jeśli mi nie powiesz? -Mia próbuje się bronić

-Skoro muszę ci mówić, kiedy coś zbroisz i nie jesteś w stanie sama z siebie przeprosić , to teraz przeprosisz tatę za swoje zachowanie i pójdziesz do swego pokoju przemyśleć swoje zachowanie.

-Ale mamo, ja pomagam w pieczeniu ciast. -Łzy, które płyną teraz po jej policzkach nie są udawane.

-Powiedziałam. -Lena twardo trzyma się swojego zdania.

-Przepraszam tato. -Mia mruczy pod nosem i głośno szlochając opuszcza kuchnię.

-Czy teraz mogę wysłuchać dorosłych co się tu dzieje? I Mike przestań wyżerać jabłka!

-Ja nie.. -Mike krztusi się musem.

-To wszystko z chciwości. -Lena wali męża w plecy. -Stary, durny ośle.

-Mamo. -Mark przypomina o naszej obecności. 

-No co, gdyby nie był taki łapczywy to by się nie zadławił. A skoro przez was Kate została sama na placu boju to teraz ja jej pomogę a wy opuścicie mi kuchnię!

- Tak jest. -Chłopaki posłusznie opuszczają kuchnię.

-Dobra, co mam robić? -Lena patrzy na mnie takim samym wzrokiem jak Mia.

-Nic, dokończę tylko wykładać szarlotki na blaszki i muszą się upiec.

-Kate, powiedz mi co się tak naprawdę tu stało. -Lena patrzy wyczekująco.

-Wszystko było dobrze, dopóki Mia nie przyłapała ojca na próbie podjadania jabłek. Śmiała się i była zadowolona że może mi pomóc. Gdy zobaczyła co robi Mike, wstąpił w nią diabeł i zrobiła mu awanturę. 

-No tak. Córeczka tatusia. Jeszcze trochę to w ogóle będzie tańczył do muzyki, którą zagra mu Mia. Nie potrafi jej niczego odmówić, co nie jest dla niej dobre. 

-Co tu tak pięknie pachnie? -Do kuchni wpada uśmiechnięty Mateo. -Kate, mam już cały komplet ochronny. Kiedy pierwsza lekcja? -Podchodzi do gara z musem i próbuje palcem wyciągnąć przysmak.

-Zabieraj te brudne łapy. -Lena krzyczy na syna.

-No co. -Mateo robi niewinną minę. -Czy ty zdajesz sobie sprawę, że to pachnie w całym domu? Jak można przejść obok tego obojętnie?

-Wygoniłam już z kuchni twego ojca i brata. -Lena staje między garnkiem a synem. -Po obiedzie pójdziecie na motor a teraz znikaj. 

-Spokojnie. -Mateo podnosi ręce w obronnym geście. -Kate, to na prawdę zajebiście pachnie. -Posyła mi całusa, czym wywołuje uśmiech na mojej twarzy.

-Powinnam być zazdrosna. -Lena sama moczy łyżkę w przysmaku. -Ale to na prawdę jest pyszne.

-Wiesz, że jesteś niekonsekwentna?  -Uśmiecham się do kobiety. 

-No to co. -Wzrusza ramionami. -Kuchnia jest moim królestwem, a skoro się nim dzielę.- Uśmiecha się przebiegle.

-A dziwisz się reszcie. -Kończę układać paski z ciasta na ostatniej blaszce. -Dobra, skończone teraz trzeba posprzątać.

-A co z tym musem. -Lena postawiła sobie garnek na nogach. -Zostało tego jeszcze trochę.

-Daj  mi słoik, to zawekuję na kolejne ciasto.

-Ej tam. Wyłożymy na miseczki i podamy łasuchom na deser. -Kolejna łyżka ląduje u niej w buzi.

-Skoro tak, to nie podjadaj. Jesteście niemożliwi. -Śmieję się, bo jeżeli chodzi o słodkie, to Lena okazała się jeszcze gorsza od reszty rodziny.


-Teraz spokojnie popuszczaj sprzęgło lekko dodając gazu. -Pierwsza lekcja jazdy na motocyklu jest dla Mateo nie lada przeżyciem. Chłopak jest inteligentny więc szybko się uczy. Ma niezłe wyczucie i po kilku próbach jest w stanie powoli poruszać się po asfaltowej drodze.

-Czy na prawdę nie mieliście tutaj nic mniejszego do nauki? -Pytam Marka bo wyczynowy crossowiec nie jest najlepszy do nauki.

-Nie przesadzaj, poradzi sobie. -Jedziemy powoli obok chłopaka, by w każdej chwili dodać mu otuchy czy służyć radą.

-Kate, zobacz jadę! -Odwraca głowę w moją stronę, czym się rozprasza i przechyla niebezpiecznie.

-Patrz co robisz. -Mój ty smutku, chciałby jeździć jak my po pierwszej lekcji. -Na sztuczki z motocyklem przyjdzie pora jak będziesz miał już prawko. Teraz skup się na tym co powinieneś.

-Przepraszam. -Słychać, że jest mu głupio.

-Dobrze, teraz zmiana biegu. Pamiętaj, że bieg zmieniasz stopą. -Gdy myśli nad tym co robi, wychodzi mu to bez problemu.

-Kochanie, może starczy na dzisiaj? -Mark patrzy na mnie błagalnie.

-Mateo, wracamy do domu. Mam jeszcze dzisiaj trochę zajęć.

-Ale Kate. -Młody jest niezmordowany. -Jeszcze trochę.

-Jeździmy już trzy godziny. Za tą lekcję pomożesz mi przy pieczeniu następnych ciast.

-A mogę podjadać? 

-A ja? -Chłopaki jednocześnie zadają pytania.

-Obaj mi się przydacie. Wracamy do domu, jutro też jest dzień.

-Obiecujesz? - Mateo pyta błagalnie.

-Przecież obiecałam. -Wracamy i parkujemy maszyny w garażu.

-Co będziemy robić? -Mateo ściąga kask, ukazując wspaniały uśmiech.

-Najpierw się przebierz i spotkamy się w kuchni. -Wchodzę do domu kierując się do naszego pokoju. 

-Dziękuję ci za pomoc przy młodym. -Mark dopadł mnie w garderobie, całując namiętnie.

-Nie ma za co. -Oddaję pocałunek mojemu facetowi.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię spotkałem. Jesteś promykiem słońca w moim życiu.

-To dobrze. A teraz zrzuć skóry i marsz do kuchni. Będziemy piekli ciasta, od jutra zaczynają się zjeżdżać ludzie więc trzeba zrobić parę rzeczy.

-Dobrze, moja pani. -Uśmiecha się do mnie. -Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.


Biały wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz