Wchodzimy do kuchni trzymając się za ręce. Widzę Mateo opatulonego w fartuszek Leny.
-A ty co braciszku, zniewieściałeś? -Mark śmieje się z brata.
-Nie oglądasz filmów? Tam kucharze zawsze mają fartuchy. Kate co mam robić? -Młody szczerzy zęby.
-Przynieś blaszki z pomieszczenia gospodarczego. Zobaczymy ile tego mamy, wtedy zdecyduję co upiec.
-Jasne. -Mateo znika za drzwiami co wykorzystuje Mark, przyciskając mnie do stołu.
-Uwielbiam jak się tak rządzisz. -Wbija swoją męskość w moje podbrzusze. -To mnie podnieca.
-Kochanie, ciebie wszystko podnieca. -Całuję delikatnie jego usta.
-Tylko ty. -Oddaje pocałunek.
-Przestańcie się migdalić. -Młody przerywa przyjemne chwile. -Mamy cztery okrągłe i dwie prostokątne, co dalej?
-Dobra chłopcy, umyjcie ręce i bierzemy się do roboty. -Wykładam blachy papierem do pieczenia i przygotowuję masy na zebrę. Jedna waniliowa, druga czekoladowa.
-Co teraz mam zrobić? -Mark próbuje surowego ciasta.
-Weźcie teraz łyżki i nakładajcie masy na przemian. Raz jedną, raz drugą.
-Cześć młodzieży. -Do kuchni wchodzi mama ze Sly. -Co robicie?
-Kate uczy nas pieczenia. -Mark całuje w policzek moją mamę, co zasługuje na warknięcie ze strony Sly. -Wyluzuj, witam się z teściową.
-Całuj swoją kobietę, od mojej się odczep. -Zaborczo przyciąga mamę do swego boku.
-Pomóc ci? -Mama uśmiecha się do mnie serdecznie.
-Zostały dwie blaszki, zastanawiam się co by tu jeszcze wymyślić.
-A co już jest?
-Mamy sześć blach szarlotki, teraz zebra. Nie wiem co dalej.
-A może zrobimy czekoladowca? -Mama uśmiecha się przebiegle. -Wiesz jak wszyscy to lubią.
-Nie sądzisz, że to już by było przegięcie?
-Ej tam. Dawaj mikser to przygotuje. -Mama myje ręce i zabiera się do roboty.
-Co to jest za ciasto? -Sly pyta, a chłopaki przyglądają się z nad wykonywanej pracy.
-To bomba kaloryczna. -Mama tłumaczy facetom. -Ja nawet nie próbuję jej jeść bo od samego widoku tyję. Ciasto czekoladowe, przekładane kremem czekoladowym i na wierzchu jest jeszcze polewa czekoladowa. W smaku pycha, ale jak ktoś stara się dbać o linię, to omija je z daleka.
-Nie mogę się doczekać -Mateo aż się ślini nad stołem. -To nawet brzmi pysznie
-Przecież, nie masz się czym przejmować. Twoja figura jest idealna. -Sly całuje mamę.
-Dlatego, że nawet nie próbuję go jeść. -Wykładam blaszki papierem, by mama mogła wylać masę.
-Nawet ja nie jem go dużo. -Uśmiecham się do mężczyzny. -Jeden kawałek ma ponad pięć tysięcy kalorii, ale jest przepyszne.
-Znowu oblegacie mi kuchnię? -Lena stoi w drzwiach
-My tylko się bawimy. -Mark nakłada ciasto. -Kate ile tego ma być?
-Starczy, weź następną blaszkę i rób to samo.
-Ja też skończyłem. -Mateo na twarzy ma smugi od ciasta.
-Synu, pomagasz czy wyjadasz?-Lena wyciera smugę z policzka chłopaka.
-Ja tylko próbuję. Muszę wiedzieć jaki to ma mieć smak.
![](https://img.wattpad.com/cover/125952492-288-k31211.jpg)
CZYTASZ
Biały wilk
WerewolfSiedemnastoletnia Kate ukrywa swoje wilcze wcielenie. Czy można uciec przeznaczeniu? A może znajdzie się ktoś, kto przebije się przez jej uczuciową barierę. Bardzo proszę o szczere opinie, bo to moje pierwsze opowiadanie :)