45

19.6K 831 31
                                    

-Cześć. -Witamy się z Alexem gdy wchodzimy do jego pokoju. Wygląda strasznie. Jego głowę i pół twarzy okrywają opatrunki. Klatka piersiowa owinięta jest w bandaże. Noga wisi na wyciągu. Pielęgniarka wpisuje jakieś parametry do karty gdy lekarz kończy badanie.

-Wasza wysokość. -Znajomy mi chirurg wita się z nami. -Jutro widzimy się na kontroli, a teraz zostawiam was z waszym przyjacielem. - Kłania się nam i wychodzi.

-Jak się czujesz? -Mark pyta przyjaciela.

-Jak bym miał spotkanie z ciężarówką. -Jego błękitne oko przesuwa się z Marka na mnie. -Wasza wysokość?

-Tak. -Wzdycham ciężko. -Wrobili mnie.

-Śnieżynko, fajnie mieć królową wśród sfory. -Raczy mnie swoim firmowym uśmiechem. -Ale dla mnie zawsze będziesz Kate. 

-Dzięki ci wielkie. Mam już dosyć ludzi, którzy zaczęli traktować mnie jak jajko.

-Jesteś teraz najważniejszym wilkiem w stanach. -Mark gładzi mnie po dłoni. -Nie dziw się.

-Może za kilka lat się przyzwyczaję, ale na dzień dzisiejszy trochę mnie to przeraża.

-Jakie straty wśród naszych? -Alex pyta Marka.

-Gareth nie przeżył. Dostał prosto w serce. Kate ma połamane żebra i wstrząs mózgu po spotkaniu z motocyklem. Kilkoro z nas odniosło drobne rany, ale to ty miałeś największe obrażenia.

-Jak radzi sobie Eryk? Przecież to jego ojciec. -Alex pyta z troską.

-Trzyma się. -Mark przeczesuje swoje włosy. -To on zaproponował alfom, by Kate została królową.

-Jak głosowanie?

-Ponoć jednogłośne. -Mark przygląda się przyjacielowi. -Nie było mnie przy tym, bo siedziałem przy nieprzytomnej Kate.

-Tak mocno oberwałaś? 

-Okazuje się, że skóry na motor mają swoją rację. -Uśmiecham się do Alexa. -Teraz muszę odczekać nim wsiądę na dziecinę.

-Poczekasz na mnie?

-Zależy jak szybko będziesz dochodził do siebie. Postaraj się szybko wykaraskać, bo za dwa tygodnie bierzemy ślub.

-Gratuluję. -Alex szczerzy się do nas. 

-Masz motywację by zdrowieć. -Mark ściska dłoń przyjaciela. -Jeśli chcesz mieć okazję by zatańczyć z panną młodą to zdrowiej.

-Przyjdziemy do ciebie jutro. -Mówię do chorego. -Na poczekalni jest jeszcze kilka osób, które chcą cię zobaczyć.

-Dzięki że wpadliście.

-Jesteś naszym przyjacielem. -Mark patrzy w oczy przyjacielowi. -Zrobił byś to samo.

-Do jutra. -Żegnamy się opuszczając salę. W poczekalni zegnamy się z pozostałymi i umawiamy się z Dianą na wieczór.

-Kochanie co teraz? -Mark pyta po opuszczeniu kliniki.

-Jedziemy do domu. Trzeba pomóc Lenie przy organizacji ślubu. -Momentalnie przy nas pojawia się ochrona.

-Jak tylko sobie życzysz. -Mark całuje mnie w głowę i kierujemy się w stronę domu.

-Jak mnie zawieziesz to weź Mateo na lekcję. -Odwracam głowę do chłopaka. -To że ja nie mogę jeździć to nie znaczy ze ma przerwać naukę.

-Nie chcę cię zostawiać. 

-Mark, w domu nic mi się nie stanie. Muszę omówić z Leną kilka spraw związanych ze ślubem, a obiecałeś bratu, że nauczysz go jeździć.

Biały wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz