-Kate. -Mark delikatnie głaska mnie po ręku. -Kochanie wstań. Za pół godziny lądujemy, a jeszcze musisz się przebrać.
-Musiałam przysnąć. -Rozglądam się po samolocie. Dziewczyny już przebrane, Lena poprawia krawat Mateo.
-Twoje rzeczy są w sypialni. -Mark całuje mnie w czoło. -Zaniosę cię. -Delikatnie bierze mnie na ręce.
-Czemu mnie wcześniej nie obudziłeś? -Przyglądam się chłopakowi.
-Skoro usnęłaś to widać tego potrzebowałaś. -Mark patrzy mi w oczy. -Dziś ciężki dzień przed nami, więc dałem ci pospać. -Wnosi mnie do sypialni i sadza na łóżku.
-Pomożesz mi?
-Oczywiście. -Uśmiecha się do mnie, lecz uśmiech nie sięga oczu.
-Musisz zapiąć mi sukienkę. -Szybko pozbywam się wygodnych ciuchów i zakładam kieckę.
-Jak klimat na pokładzie?
-Im bliżej celu tym gorzej. -Mark delikatnie zapina guziki na plecach. - Meg cały czas płacze, mama jest na mnie obrażona, ojciec ze Sly cały czas dyskutują na temat ochrony na pogrzebie a ja siedziałem i patrzyłem jak śpisz.
-Nie dziwię się Meg, po śmierci taty też byłam przygnębiona. Musi minąć trochę czasu nim dojdzie do siebie.
-Ile czasu zajęło to tobie? -Mark kuca przede mną i patrzy mi w oczy.
-Ja jeszcze nie doszłam do siebie. Są takie dni gdy nie myślę o jego śmierci, a są chwile gdy mi strasznie go brakuje. Mam tylko nadzieję, że nie rozsypie się na dzisiejszej uroczystości.
- Pamiętaj, że bez względu na wszystko jestem przy tobie. -Delikatnie głaszcze mnie po policzku.
-Wiem. -Naszą rozmowę przerywa pukanie do drzwi.
-Musicie wrócić na miejsca. -Mike wsadził głowę do pomieszczenia. -Zaraz lądujemy.
-Już wracamy. -Mark bierze mnie na ręce i wynosi z sypialni.
-Jak jedziemy? -Mark zwraca się do ojca.
-Wy weźmiecie Mateo do swego auta. Wraz z wami jedzie dwóch ochroniarzy. -Mike spokojnie tłumaczy.
-Ok. -Mark kiwa głową. -A wy?
-My jedziemy z Evą i Sly. Kris i John jadą trzecim wozem.
-Co z ochroną? -Mark wpatruje się w ojca.
-W dodatkowych samochodach. -Mike pociera twarz. -Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze, ale sam wiesz że wszystko może się wydarzyć.
-Nie kracz. -Mark patrzy na ojca. -Niech choć jedno spotkanie odbędzie się bez przygód.
-Nadzieję zawsze warto mieć.
-Podchodzimy do lądowania. -Z głośników rozbrzmiewa głos pilota. -Proszę zająć miejsca i zapiąć pasy.
-No to zaczynamy. -Lena cicho szepce.
-Co zaczynamy? -Patrzę na nią dziwnie.
-Przedstawienie, jacy wszyscy jesteśmy twardzi i nas ta strata nie rusza.
-Dlaczego? -Przysięgam że są momenty gdy nie rozumiem tej kobiety. Jej siostra straciła męża a ona motywuje samą siebie.
-Bo będą tam przedstawiciele różnych sfor i przed nimi musimy grać twardych ludzi. Wilki potrafią maksymalnie wykorzystać każdą słabość, a każda widoczna łza będzie za taką uznawana.
-Czy to, że będę poruszać się o kulach, też będzie słabością?
-Miejmy nadzieję że nie. -Lena patrzy na mnie. -Wszyscy wiedzą że zostałaś ranna ratując dziecko i to jest sprawą honorową, ale nigdy nic nie wiadomo. Drzewo genealogiczne Garetha sięga europy i będzie kilkoro przedstawicieli z tamtych sfor. Ci sami ludzie pojawią się na waszym weselu i nie możemy pozwolić sobie by zobaczyli jakąkolwiek szczelinę w naszych obronnych murach.
-Co może nam grozić?
-Wszystko, ale równie dobrze nic. -Lena marszczy czoło. -Musimy być gotowi na każdą niespodziankę.
-Niewiele mi wyjaśniłaś.
-Bo nic nie jest wiadome. Jest wiele sfor nie darzących się zbyt ciepłymi uczuciami i każdy drobny szczegół może wywołać wojnę. W świetle tego co wydarzyło się na sądzie gdy ta wariatka zastrzeliła Garetha my nie jesteśmy zagrożeni, ale jest kilka sfor które były im sprzymierzeńcami.
-Czyli mam mieć oczy szeroko otwarte i nie dać po sobie poznać, że śmierć Garetha zrobiła na mnie wrażenie? -Ostatnie słowa mówię tuż po gładkim lądowaniu.
-W tych kręgach nie wolno by było ci nic po sobie pokazać nawet gdy był by to pogrzeb Marka. Nigdy nie pozwól by ktoś obcy zobaczył twoją słabość. Rozkleić się możesz w swojej sypialni.
-To jest chore. -Patrzę na twarze innych, którzy przybrali maski.
-To jest właśnie wilczy świat. -Mike podszedł cicho. -Musisz się dostosować, inaczej zginiesz.
-Zostawcie wózek w samolocie. -Patrzę na Mateo, który zabrał się za nieszczęsny pojazd. -Jeśli to ma pokazać moją słabość to zostaw go na pokładzie.
-Kate, lekarz pozwolił ci pójść tylko na pogrzeb. -Mark zaczyna oponować.
-Zniesiesz mnie na dół. -Patrzę na niego. -Samochody czekają na pasie więc nie muszę iść daleko. W domu Lidii usiądę na fotelu i nie będę chodziła. Pójdę dopiero na pogrzeb.
-Zgoda. -Mark niechętnie przystaje na moją propozycję. -Nie podoba mi się to, ale nie będę się z tobą spierał.
-Możemy iść. -Meg spokojnym głosem zadała pytanie. Dziewczyna , która przez całą drogę płakała Johnowi w rękaw zmieniła się królową lodu. Ciemne okulary ukryją czerwone obwódki wokół oczu.
-Ruszamy. -Mike pierwszy wychodzi z samolotu.
-Młody weź kule Kate i schodź. -Mark prosi brata. -My dołączymy na końcu.
-Gotowa? -Mark patrzy mi w oczy.
-Bardziej nie będę. -Wkładam na nos moje okulary.
-Już kiedyś słyszałem tą kwestię. -Mark bierze mnie na ręce i wynosi z samolotu.
-Wtedy nie musiałam grać zimnej suki.
-Nie jesteś zimna, ale są sytuacje gdy musisz pokazywać taką swoją twarz. -Na płycie lotniska czekają samochody. Mark stawia mnie na ziemi a Mateo podaje kule.
-Luno. -Ochrona wysłana przez Eryka kłania mi się z szacunkiem. Nie odpowiadam tylko kiwam głową i kieruję się do samochodu.
-Nie wiem czy wytrzymam to napięcie. -Mówię do Marka gdy kolumna aut sunie do domu tutejszej sfory.
-Dasz radę. -Mark całuje mnie w głowę. Na szczęście w naszym aucie mamy naszą ochronę, a nie obcych.
-Chcesz mojej rady? -Mateo odzywa się z drugiej strony.
-Dawaj. -Patrzę na chłopaka jak z powagą przygląda się widokom za oknem.
-Wyobraź sobie że jesteś w kinie i wszystko oglądasz na ekranie. Że cię ta sytuacja w ogóle nie dotyczy, będzie ci łatwiej. Przynajmniej odetniesz się emocjonalnie.
-Myślisz że to pomoże? -Mateo odwraca wzrok od okna i patrzy na mnie przenikliwym wzrokiem.
-Na pewno nie zaszkodzi.
![](https://img.wattpad.com/cover/125952492-288-k31211.jpg)
CZYTASZ
Biały wilk
WerewolfSiedemnastoletnia Kate ukrywa swoje wilcze wcielenie. Czy można uciec przeznaczeniu? A może znajdzie się ktoś, kto przebije się przez jej uczuciową barierę. Bardzo proszę o szczere opinie, bo to moje pierwsze opowiadanie :)