-Witaj wśród żywych. -Mateo wita się ze mną, gdy otwieram oczy. -Przyniosłem wam ubrania. Twoja mama musiała zostać w domu.
-Dzięki.
-Kate. Mogę cię o coś zapytać? -Niepewność i bezradność malują się na jego twarzy.
-Jasne. -Próbuję się podciągnąć na łóżku.
-Czy ja jestem tak niegodny zaufania, bym nie mógł wiedzieć że jesteś wilczycą? -Spuszcza wzrok, jak by nie mógł na mnie patrzeć.
-Wiedzieli tylko twoi rodzice i Mark. Nie bierz tego do siebie. -Staram się wytłumaczyć. -Całe moje życie starałam się chronić. Nie byłam gotowa by podzielić się z nikim moim wilczym wcieleniem.
-To dla czego zrobiłaś to dzisiaj? Wiedziałaś, ze to nie przejdzie niezauważone. -Mateo stara się zrozumieć moje motywy.
-Musiałam uratować Rose. -Podciągam się do pozycji siedzącej, co wzbudza ból w żebrach. -Albo mój wilk, albo jej życie. Nie mogłam stać i patrzeć, jak niewinne dziecko traci życie. Nie mogłabym spojrzeć na siebie w lustrze.
-To było bardzo odważne. -Chłopak patrzy na mnie z podziwem.
-To prawda. -Mark, otwiera oczy i uśmiecha się do mnie.
-To ja dałam jej tą kredę i zaprowadziłam na drogę. Jakim bym była człowiekiem, gdybym zostawiła ją tam na śmierć. -Po moich policzkach spływają łzy.
-Kochanie, nie płacz. -Mark ociera moje mokre policzki. -Jestem z ciebie dumny.
-Zostałaś bohaterką. -Mateo potakuje. -Twój wyczyn jest szeroko omawiany wśród naszych wilków, wśród gości także. Ale tematem numer jeden jest kolor twojej sierści. Jesteś prawdziwą śnieżynką. -Młody uśmiecha się szczerze.
-Jestem tą samą Kate co rano. Proszę nie patrz na mnie jak na dziwoląga. -Cholera, czuję się zawstydzona.
-Jesteś naszą luną. Po tym co zrobiłaś, wszyscy cię kochają. -Młody puszcza mi oczko, gdy z ust Marka wyrywa się warknięcie. -Wyluzuj braciszku, wszyscy wiedzą ze jest twoja, co nie znaczy że nie będą się w niej podkochiwać.
-Nie przeginaj. -Mark napina się ze złości.
-Jak się czujesz? -Do sali wchodzi chirurg, ratując sytuację.
-W miarę dobrze. -Uśmiecham się do lekarza.
-To zbadam cie i jeśli wszystko będzie w porządku wypuszczę cię do domu. Proszę o opuszczenie sali. -Zwraca się do Mateo. -Przy badaniu może być tylko alfa.
-Do zobaczenia siostrzyczko. -Całuje mnie w czoło i wychodzi z sali.
-Problemy z oddychaniem? -Pyta świecąc mi w oczy.
-Żadnych. -Uśmiecham się, bo nie powiem, że jak się podciągałam to odebrało mi dech. Przecież wtedy kazał by mi tu zostać, a tego nie mam w planach.
-Jak głowa, boli?
-Jeśli nie wykonuje gwałtownych ruchów, to nic mi nie jest.
-No dobrze. Możesz opuścić szpital, ale pod pewnymi warunkami. -Patrzy na mnie z powagą. -Jeśli poczujesz się gorzej, od razu wezwiesz lekarza. Jeśli ból się nasili, tak samo. Masz poruszać się na wózku, bo przez twoje żebra musimy odrzucić kule. A przede wszystkim, jak na razie musisz wystrzegać się motocykli.
-Kiedy będę mogła znowu jeździć? -W oczach pojawiają się łzy.
-Dwa , góra trzy tygodnie i wszystko będzie dobrze. Kości na żebrach zrosną się same, nogę musieliśmy poskładać, ale to wstrząs mózgu był najgroźniejszy. Nie możesz na razie narażać się na przeciążenia. Dobrze?
-Wytrzymam. -Oddycham głębiej by się uspokoić.
-Masz moje słowo, że nie wsiądzie na motor do póki nie będzie zdrowa. -Mark stanowczo stawia sprawę.
-Musicie przenieść się na parter. Nie możesz nosić luny. Jej żebra tego nie wytrzymają. -Lekarz patrzy z powagą na chłopaka.
-To się da załatwić. Nie będzie z tym problemu.
-No to idę po wypis, a wy się szykujcie. -Uśmiecha się i opuszcza salę.
-Pomożesz mi się ubrać? -Patrzę na mojego mężczyznę, który zagryza wargi.
-Jasne. -Wyjmuje z torby ciuchy przygotowane przez mamę. -Zapomniałem.
-O czym? -Co mu chodzi po głowie.
-Jak długo muszę czekać, by móc znowu zanurzyć się w tobie. Przecież nie będę się z tobą kochał, dopóki nie będziesz zdrowa. Nie chcę ci zrobić krzywdy.
-Że też masz czym zawracać sobie głowę. Czy sex jest najważniejszy? -Pytam oburzona.
-Nie kochanie. -Klęka przede mną by wciągnąć na mnie luźne spodenki. -Po prostu boję się o twoje zdrowie. W życiu nie chciał bym cię skrzywdzić, a przy zbliżeniu nigdy nie jesteś spokojna. Muszę myśleć o twojej ślicznej główce.
-Mark, ja myślę tylko o tym, by wyjść ze szpitala. Jak będę się czuła na siłach, by się z tobą kochać, to dowiesz się o tym pierwszy. Nie potrzebuję do tego lekarza.
-Do czego? -Lekarz stanął właśnie w drzwiach. -Może jednak będę w stanie pomóc.
-Kiedy będzie bezpiecznie by się kochać? -Mark pyta lekarza a ja rumienię się ze wstydu.
-Dopóki nie zrosną się żebra odradzał bym harce. -Facet z pełną powagą odpowiada Markowi.
-A głowa? -Pomaga mi usiąść na wózku.
-Dojdzie do siebie w tym samym czasie. Wytrzymacie dwa tygodnie. -Podaje mi wypis.
-Czy będę mogła lecieć na pogrzeb? Będzie w przyszłym tygodniu. -Patrzę na lekarza, bo to dla mnie ważniejsze od seksu.
-Jeśli będziesz cały czas korzystać z wózka, to nie widzę przeciwwskazań.
-Dziękuję doktorze, to bardziej mnie interesowało. -Patrzę z wyrzutem na Marka. -Możemy już jechać?
-Jasne kochanie. -Przejeżdżamy korytarzem do wyjścia. Personel szpitalny pochyla głowy z szacunkiem. Jakaś mała dziewczynka wręcza mi bukiet z polnych kwiatów.
-Gotowa by stawić czoła światu? -Mark nachyla się i szepce mi do ucha.
-Bardziej nie będę. -Wychodzimy ze szpitala, a moim oczom ukazuje się tłum ludzi. Wszyscy członkowie stada, wszyscy przyjezdni stoją pod szpitalem.
-Kate. -Devon stoi na czele. -Uratowałaś życie mojemu dziecku. Jestem twoim dłużnikiem. Oddaję się w twoje ręce. Od dziś moje stado jest twoim stadem. Twoje dobro, przedkładam nad własne. -Klęka przede mną, a za nim jak klocki domina klękają inni. Wszyscy ludzie obecni na placu opadają na swoje kolana opuszczając głowy.
-Co się dzieje? -Odwracam się do Marka, bo kompletnie się pogubiłam.
-Robią coś, czego nie było od ponad dwustu lat. -Mateo pojawił się obok mnie. -Postanowili zjednoczyć stada w całość. Wszystkie alfy będą odpowiadały przed tobą. -Patrzę na klęczącego chłopaka.
-Nie rozumiem co to ma znaczyć dla mnie? -Jestem zszokowana tym widokiem.
-To proste. -Chłopak podnosi głowę i uśmiecha się serdecznie. -Zostałaś królową wilków.
![](https://img.wattpad.com/cover/125952492-288-k31211.jpg)
CZYTASZ
Biały wilk
WerewolfSiedemnastoletnia Kate ukrywa swoje wilcze wcielenie. Czy można uciec przeznaczeniu? A może znajdzie się ktoś, kto przebije się przez jej uczuciową barierę. Bardzo proszę o szczere opinie, bo to moje pierwsze opowiadanie :)