-Pomocy. -Wrzeszczę, bo mama zemdlała. Do pokoju wpada Mark z ojcem oraz Sly z Devonem. W ferworze drzwi wypadają z zawiasów.
-Co się stało? -Sly na kolanach przytula mamę.
-Zemdlała. -Patrzę na mężczyznę z przerażeniem w oczach. -Jak dowiedziała się, w co mnie wpakowano.
-Lekarz już idzie. -Mike nachyla się nad nami. -Co jej jest?
-Jest w ciąży. -Sly zakochanym wzrokiem wpatruję się w mamę. -Nosi nasze dziecko.
-Gratulacje. -Mężczyźni poklepują Sly po plecach.
-To dobra wiadomość. -Mark uśmiecha się do mnie. -Fajnie będzie mieć maleństwo pod dachem, ale nie rozumiem czemu straciła przytomność.
-Powiedziałam jej o nominacji. -Patrzę jak powieki mamy zaczynają trzepotać. -Chyba doznała szoku.
-A, o to chodzi. -Mike przechodzi nad tym, jak nad wczorajszą gazetą. -Myślałem że stało się coś poważnego.
-Bo się stało. -Zaczyna mnie denerwować. -Pamiętaj, że przez całe życie starała się mnie chronić, a dzisiaj zostałam pieprzoną królową wilków.
-Piękną. -Mark użył innego przymiotnika.
-Słucham? -Patrze na niego ze zdziwieniem.
-Piękną, nie pieprzona. Przez dwa tygodnie mamy zakaz.
-Chyba cię zabiję. - No szkoda że jeszcze nie wyjdzie na taras i nie wykrzyczy całemu stadu, że nie możemy się pieprzyć.
-Nie denerwuj się. -Mark stara się załagodzić wypowiedź. -Nie możesz się denerwować, twoja głowa.
-To mnie nie wkurwiaj, gdzie ten lekarz.
-Tutaj. -Młody człowiek w białym kitlu wchodzi do pokoju. -Co się stało luno?
-Moja mama zemdlała. -Chłopak przenosi wzrok na podłogę i klęka przy mamie.
-Jak do tego doszło? - Sprawdza puls na nadgarstku.
-Jest w ciąży a mój wypadek dodatkowo się nie przysłużył. -Przecież nie będę mu się tłumaczyć.
-Nic jej nie będzie. -Podsunął pod nos mamy jakąś fiolkę a mama jak na zawołanie otworzyła oczy.
-Fuj, to śmierdzi. -Mama ręką odsuwa buteleczkę.
-Witaj z powrotem. -Sly z uczuciem głaska mamę po policzku. -Nie strasz mnie tak. -Tuli ją jak dziecko.
-Musicie pojawić się w szpitalu na badaniach. Musimy pobrać krew, by sprawdzić jakie ma pani wyniki.
-Dobrze. -Mama siada. -Może być później? Teraz chciałabym porozmawiać z obecnymi.
-Oczywiście. -Młody człowiek kłania się nam i odwraca w stronę drzwi.
-Jak Alex? -Pytam, nim zdąży opuścić pokój.
-Wyjdzie z tego. -Odwraca się w naszą stroną i uśmiecha. -Najgorsze za nami, niebezpieczeństwo już minęło.
-Dzięki Bogu. -Mark mówi to co ja myślę.
-Dziękuję, i proszę o poinformowanie nas gdy odzyska przytomność.
-Jak pani sobie życzy. -Kłania się i opuszcza pokój.
-Ale się porobiło. -Sly pomaga wstać mamie. -Czy dobrze usłyszałam, że zostałaś królową? Jakim cudem?
-To niech wyjaśni ci Mike. -Patrze z wyrzutem na alfę. -Skoro mnie w to wpakowali to niech teraz tłumaczy. Mark, zawieź mnie do kuchni.
-Jasne kochanie. -Całuje mnie w głowę i wywozi z pomieszczenia. -Głodna jesteś?
-Mam ochotę na gorącą czekoladę i jestem zmęczona.
-No to zaraz dostaniesz i pójdziemy spać. -Mark krząta się po kuchni przygotowując napój.
-A gdzie będziemy nocować? Przecież nie dostanę się na górę. -Przyglądam się poczynaniom mego mężczyzny.
-Na czas twojej rekonwalescencji zaadoptujemy bibliotekę. To jedyny pokój z osobną łazienką. Zresztą już został przygotowany. -Podaje mi kubek z parującym płynem. -Choć pomogę ci się umyć.
-Jak chcesz to zrobić? -Pytam patrząc przez wąskie drzwi. Za cholerę nie przejadę wózkiem.
-Nie mam pojęcia. -Stoi w małej łazience, w której znajduje się, toaleta, umywalka i prysznic. Pomieszczenie jest tak małe, że on sam ledwo się mieści.
-Pomóż mi tylko skorzystać z toalety, a jutro poproszę dziewczyny o mokre chusteczki. -Uśmiecham się do niego.
-Chciałem się tobą zająć. -Ma tak smutną minę, że aż mi go szkoda.
-Kochanie, oboje jesteśmy wykończeni. Marzę tylko o położeniu się do łóżka. Pomożesz mi przejść na toaletę?
-Jasne. -Delikatnie bierze mnie na ręce i sadza bym załatwiła potrzebę fizjologiczną. Umywalka jest tak blisko, że siedząc myję ręce i zęby.
-Skończyłaś? -Kiwam głową. -No to do łóżka. -Wnosi mnie do tymczasowej sypialni.
-Kocham cię. -Mówię gdy kładzie mnie na łóżku.
-Ja też cię kocham. -Głaszcze mój policzek. -Jesteś moim światłem. Prawie dziś umarłem, gdy zobaczyłem twój wypadek.
-Nic mi nie jest, jestem twarda. -Uśmiecham się do niego.
-Jesteś połamana. -Jego głos drży. -Nie mogę cię stracić.
-Nie stracisz. Nie opuszczę cię.
-Jak mógłbym żyć bez ciebie? To nierealne.
-Przecież jestem przy tobie. Jesteś dla mnie tak samo ważny jak ja dla ciebie. -Głaskam go po ręku.
-Wyjdź za mnie. -Patrzy mi prosto w oczy. -Zróbmy to.
-Poważnie? -Cholera, tego się nie spodziewałam.
-Jestem śmiertelnie poważny. Za dwa tygodnie mamy urodziny, czemu nie połączyć tego ze ślubem? Zaprosimy całe mnóstwo gości, chcę by cały świat wiedział że jesteś moja. -Mark patrzy mi prosto w oczy.
-I tak jestem twoja. -Uśmiecham się do niego, bo jego pomysł coraz bardziej mi się podoba.
-Ale wiedzą o tym tylko wilki, a ja chcę by wszyscy mieli tą pewność.
-Kto to wszystko zorganizuje? Ja nie za bardzo nadaje się do biegania po sklepach.
-Powiedź tylko że się zgadzasz, a ja wszystko załatwię. -Jego uśmiech rozświetla pokój.
-Zgadzam się. -Całuje mnie mocno, po czym zmienia się w wilka i głośno wyjąc oznajmia sforze nasze zamiary.
![](https://img.wattpad.com/cover/125952492-288-k31211.jpg)
CZYTASZ
Biały wilk
WerewolfSiedemnastoletnia Kate ukrywa swoje wilcze wcielenie. Czy można uciec przeznaczeniu? A może znajdzie się ktoś, kto przebije się przez jej uczuciową barierę. Bardzo proszę o szczere opinie, bo to moje pierwsze opowiadanie :)