Oświetlony blaskiem księżyca | 3

2.3K 175 9
                                    

Jeśli Levi wybrałby oddanie nas żandarmerii, nie mielibyśmy szans. Od razu nasza pozostała grupa, o której zapewne nie wiedzą, na pewno by nam przyszła z pomocą i wtedy chwyciliby ich i poszli na szubienicę. Natomiast jeśli wybrałby walkę z tytanami, byłoby podobnie, lecz tylko nasza czwórka by wstąpiła do zwiadowców, a inni by byli bezpieczni od tej zaciętej jatki na górze, jednak by poświęcił swoich przyjaciół, rodzinę. Decyzja była bardzo trudna.
- Levi... - Uśmiechnęłam się do niego, kiwając głową, iż zgadzam się iść.
Popatrzyłam na Isabel i Farlana, którzy zrobili to samo. Oni także zgodzili się uratować inne osoby od stryczka, w zamian poświęcając się w walce na rzecz ludzkości.
Brunet spojrzał na dowódcę lodowatym wzrokiem.
- Zwiadowcy - odpowiedział krótko.
Kiedy blondyn wreszcie puścił moje ramię, Levi podszedł mnie podtrzymać, ponieważ ból był okropny, a od upadku na dach kołowało mi się w głowie coraz bardziej. Łapiąc mnie w talii, przybliżył mnie do siebie, jednocześnie lustrując mój stan. Oparłam głowę na jego ramieniu, powoli zsuwając się w dół, dając znak, iż dłużej na nogach nie wytrzymam. Poczułam tylko, jak Levi bierze mnie na ręce i kieruje się w stronę głosów Farlana i Isabel, potem nic już nie słyszałam, a ciemność pochłonęła moje pole widzenia.
Kiedy odzyskałam świadomość otaczającego mnie świata, usłyszałam, jak ktoś chodzi, rytmicznie wydając głuche echo, jakbym była w dużej sali... Chwila, sali?! Otworzyłam oczy, podnosząc się przy tym, jednak ból w klatce piersiowej dawał swe znaki i natychmiast opadłam na łóżko. Spojrzałam na osobę, która w tym samym momencie, patrzyła na mnie przenikliwym wzrokiem, od którego dostałam nieprzyjemnych ciarek na ciele. Była to kobieta w dość młodym wieku, stawiałabym na dwadzieścia pięć lat.
- Co Pani robi? - zapytałam, nie rozumiejąc, dlaczego patrzy na mnie tak intensywnie.
- Obserwuję twój stan, to oczywiste. Dosyć mocno się poturbowałaś - oznajmiła, spoglądając na kartkę papieru trzymaną w ręku - Lekki wstrząs mózgu, złamana prawa ręka, i trzy pęknięte żebra. Miałaś szczęście, że ten niski przystojniak cię przyniósł w porę.
Chwila... Levi! Teraz sobie przypomniałam, jakby ktoś walnął mnie młotkiem z napisem ,,pamięć''.
- Gdzie jest Levi, Farlan i Isabel? Gdzie moi przyjaciele?!
- Zapewne mówisz o tej trójce, co wyszła przed twoim obudzeniem? - zamyśliła się - Ach tak, teraz ruszają do dowódcy Erwina Smitha, zostali niedawno wezwani.
- Smith... - Skrzywiłam się.
- Lepiej odpoczywaj, musisz przesiedzieć u nas jeszcze 3 tygodnie, zanim nie wrócisz do pełni sił. Widać, że sporo przeszłaś... - przyznała, a następnie wyszła z sali.
- Nawet nie wiesz ile... - powiedziałam cicho, a następnie odwróciłam się na bok, czekając, aż upragnione przeze mnie osoby wejdą przez ohydnie pomalowane na żółto drzwi.
Po ponad godzinie, znużyłam się i nie wytrzymawszy dłużej, oddałam się w objęcia Morfeusza.
Obudziło mnie głośne rżenie konia. Jako, iż miałam obok siebie okno, powoli usiadłam na łóżku, a następnie przez nie wyjrzałam. Pierwszy raz widziałam prawdziwe miasto nocą, pięknie oświetlone przez księżyc uliczki, zauroczyły mnie. Spojrzałam wyżej w górę i zobaczyłam czarne, gwieździste niebo. Otworzyłam usta ze zdziwienia, jest to o wiele piękniejszy widok, niż szpara, przez którą oglądaliśmy wraz z przyjaciółmi niebo. Mieliśmy tylko skrawek, a teraz patrzę na rozciągające się ze wszystkich stron, jakby ciemną płachtę.
Z zamyśleń wyrwał mnie ten sam głos, który był winien takiego obrotu spraw w moim życiu.
- Widzę, że podoba ci się na powierzchni. - Erwin Smith, który powoli kroczył w moją stronę, w półmroku oświetlony tylko przez blask księżyca, wydobywający się za okna. Wyglądał jeszcze przystojniej, niżeli go widziałam ostatnim razem. Chwila! Co?! Dlaczego o tym pomyślałam? Głupia! Wyrwałam się z własnych myśli, grzecznie odpowiadając.
- Każdy skąd pochodzę, oddałby wiele, żeby tylko choć na chwilę podziwiać takie widoki, jakie ja mam teraz. - Odwróciwszy się w stronę okna, uśmiechnęłam się lekko.
- Nie wątpię. Wybacz, że tak późno przychodzę - odparł tonem głosu, od którego zaszłam kompletnym spokojem. Nie ma co, ale blondasek umie wywrzeć na mnie różne emocje.
- Domyślam się, iż po coś musiałeś tu przyjść. - Podzieliłam się z dowódcą moją myślą, patrząc w jego oczy.
- Tak, [Twoje Imię], muszę ci coś oznajmić - powiedział tym razem dość poważnym tonem. Zmieszał mnie taki obrót spraw i teraz nie wiedziałam, na co mam się przygotować.
===========================================================
I jak myślicie? Co blondasek chce nam powiedzieć ?
Śmiało piszcie wasze pomysły! :D
Dziękuję bardzo osobom, które czytają! <3 <3 <3

Tam gdzie ty | Erwin x Reader - SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz