Rankiem, kiedy wszyscy wstali, poszliśmy zjeść szybkie śniadanie w pobliskiej całodobowej karczmie, aby następnie ruszyć w kierunku stajni i naszykować konie do dalszej wyprawy. Dzisiejsza pogoda nie była zbyt łaskawa, musieliśmy nosić cały czas płaszcze z kapturami, aby choć w małym stopniu ochronić się podczas ulewy.
Oparłam się czołem o szyję zwierzęcia, by chwilę odetchnąć. Nie wiem, ile upłynęło czasu, ale powoli zaczynałam przysypiać. Tak wcześnie nie wstawaliśmy nawet w korpusie, ale, jako że mamy jeszcze kawał drogi, musimy jak najszybciej wyruszyć, szczególnie że buntownicy są naprawdę nieprzewidywalni. Czując, jak tracę grunt pod nogami, przygotowałam się na upadek, który z czasem nie nastąpił. Otworzyłam powieki i spojrzałam nieprzytomnie na zwiadowcę, który uratował mnie od spotkania z twardym betonem. Cicho podziękowałam Mike'owi za ratunek, a następnie sprawdziłam ponownie, czy wszystko się dobrze trzyma i za pomocą belki z sianem, która stała obok boksu, włożyłam stopę w strzemię i z gracją usiadłam w siodle. Po chwili usłyszałam głośny gwizd, co oznaczało, że czas ruszać w drogę.Nie minęły trzy godziny, a ja już prawie spadłam podczas szybszego galopu za sprawą wypłoszenia się klaczy przez grzmot.
- Przeklinam cię pogodo! - krzyknęłam.
Większość osób odwróciła głowę w moją stronę.
Nie zwracając na nich uwagi, przeciągnęłam się i cicho ziewnęłam. Przez te kilka godzin panowała między nami absolutna cisza, nikt nie miał ochoty zamienić nawet paru zdań. Przypuszczam, że jest to spowodowane pogodą oraz tak wczesną pobudką.
Poprawiłam kaptur na głowie, mierząc wzrokiem okolice. Wszystko wokół wydawało się takie same, drzewa, krzaki, a nawet zdawałoby się myśleć, że krążymy wokół. Dopiero po paru minutach, zauważyłam inną ścieżkę, a na końcu jakąś osobę.
Zmrużyłam powieki i próbowałam dopatrzyć się czegoś przez ten okropny deszcz. Jeździec siedzi na ciemnym koniu i jest ubrany w czarne ubrania wraz z peleryną i kapturem do koloru. Najdziwniejsze to to, że jest odwrócony w naszym kierunku i się bacznie przygląda. Wygląda, jakby nas od połowy drogi śledził. Dopiero teraz zauważyłam, że moja klacz się zatrzymała i też patrzyła w tym samym kierunku co ja, pewnie dlatego, że zauważyła nowego konia i to ją zaciekawiło. Spojrzałam przed siebie, widząc, że zwiadowcy nie zwrócili uwagi, że ktoś się rozdzielił od grypy, co postanowiłam wykorzystać. Jeśli faktycznie nas śledzi, to nie jest to za dobry znak. Coś mi podpowiada, że ten człowiek za dobrych intencji to nie ma. Skręciłam koniem w kierunku tajemniczej osoby, a następnie przycisnęłam łydki do boków konia, tym samym sprawiając, że zaczęłam galopować w stronę nieznajomego, który zauważając mój czyn, zawrócił wierzchowca i zaczął przede mną uciekać. Nikt bez winy nie robi tak przed zwiadowcą! Nie chcąc go zgubić, pognaliłam klacz do jeszcze szybszej prędkości. W pewnym momencie zaczęłam go doganiać, aż w końcu wyrównałam z nim. Dopiero teraz mogłam zauważyć cechy fizyczne dla mężczyzny.
- Hej! Zatrzymaj się! - krzyknęłam.
Próbowałam przekrzyczeć deszcz i głośne stukanie kopyt o ziemię, ale marnie mi to wychodziło.
Odwracając się w jego kierunku, dzięki mocniejszemu powiewowi powietrza, mogłam zauważyć jego usta. Jeden kącik powędrował ku górze, sprawiając wrażenie, jakby złośliwie się uśmiechał. Czy on czasem się ze mnie nie nabija?!
Zirytowana wyciągnęłam miecz i zwinnym ruchem, rozcięłam puślisko, dzięki czemu nie ma jednej nodze podparcia podczas jazdy. Zauważyłam, jak przez moment stracił równowagę, by po chwili znów ją odzyskać.
Co jest z nim nie tak?! Powinien spaść! Schowałam miecz i nim się obejrzałam, skręcił koniem na ścieżkę, gdzie zauważyłam ślady kopyt koni na błocie. Zrozumiałam, że właśnie kierujemy się w stronę, gdzie pojechali zwiadowcy! Jeszcze tego brakowało, żeby mnie przyłapali! Muszę go jakoś zatrzymać. Zwolniłam zwierze, a następnie zdjęłam pelerynę, sprawiając, że na moją głowę leciały zimne krople deszczu. Nie zważając na konsekwencje, wzięłam materiał w rękę i próbowałam zarzucić mu to na głowę, aby zyskać parę sekund przewagi, tylko musiałam poczekać na odpowiedni moment. Przyśpieszając ponownie konia, byłam coraz bliżej mężczyzny. Nagle przed nami zauważyłam grupę zwiadowców, którzy jechali galopem. Mój ,,towarzysz" znacznie przyśpieszył, wyprzedzając grupę, a ja nie mając nic do stracenia, zrobiłam to samo. Wymijając dowódcę, kątem oka zauważyłam jego przeszywający wzrok na sobie. No to teraz naprawdę nie mam nic do stracenia... Przyśpieszyłam wierzchowca, a następnie wyrównałam z mężczyzną. Szybko zarzuciłam na jego głowę pelerynę, dzięki czemu mogłam złapać za wodzę i pociągnąć konia, aby zwolnił. Kiedy to uczynił, momentalnie znalazłam się na przodzie i zatrzymałam swoją klacz, aby wymusić to także na nim. Nie spodziewałam się jednak, że w tym czasie zacznie mocno grzmieć. Mój koń nagle odskoczył w bok przestraszony i stanął dęba. Nie potrafiąc się utrzymać, spadłam wprost w ogromną kałużę. Koło siebie usłyszałam tylko głośny gwizd i stukot kopyt. Lekko podniosłam się i podparłam na łokciach, a następnie spojrzałam przed siebie. Ten koleś wymachiwał zwycięsko moją peleryną i uciekał!
- Ten podły...
Nie zdążyłam dokończyć, gdy za sobą usłyszałam swoje imię i końskie rżenie. Odwróciłam głowę, patrząc, jak dołączają do mnie zwiadowcy. Zauważyłam, jak osoba z przodu zeskakuje z konia i podchodzi szybkim krokiem do mnie. Podniosłam wzrok, napotykając surowe spojrzenie mojego przyjaciela. Uśmiechnęłam się głupio, patrząc, jak próbuje mnie zabić wzrokiem. Zobaczyłam jak łapie mnie za kurtkę i za nią podnosi na nogi.
- Ej! Co tak niedelikatnie?
Patrzyłam, jak ściąga z siebie płaszcz i mi go zakłada.
- Policzymy się na miejscu. - odparł groźnie
Podszedł do mojego konia i mi go przyprowadził. Ustawiłam się bokiem do klaczy, a następnie włożyłam stopę w strzemię i wybijając się z ziemi, usiadłam delikatnie w siodle. Poprawiłam się i ruszyłam za grupą, która sprawiała wrażenie bardziej ożywionych. No tak, teraz są powody do plotek, a na dodatek dowódca ma mnie na celowniku, ale z drugiej strony mają wkurzonego Levi'a w szeregach. Sama nie wiem już, co gorsze.==============================
No nie wiem co napisać nawet xd. Po takiej przerwie trochę wypadłam z rytmu, ale to nadrobię!
Bądźcie uważni, ten facio nie jest tam bez powodu. Jak myślicie, kim jest i co nam wniesie do historii? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Miłego dnia/wieczoru ❤
CZYTASZ
Tam gdzie ty | Erwin x Reader - SnK
FanfictionŻycie w podziemiach to trudny orzech do zgryzienia. Wokół walka o przetrwanie, o najdrobniejszą rzecz. Każdy mieszkaniec tej jakże pieczary marzy o wydostaniu się i przydzieleniu mu statusu. Tak było ze mną, zanim nie dołączyłam do zwiadowców z rozk...