Po dość męczącym treningu, kierowałam się w stronę pokoju, po drodze mijając pozostałych zwiadowców, którzy zapewne tak jak ja, marzyli teraz, tylko o odpoczynku. Kiedy skręciłam, idąc długim korytarzem, zauważyłam, jak zza rogu wyłania się sylwetka dowódcy, który sprawdzał coś w papierach i odpowiadał pojedynczymi słowami szatynce idącej za nim. Hange zdawała się zamęczać swoją paplaniną Erwina, przez co wyglądało to z mojej perspektywy dość zabawnie. Mimo wszystko zaśmiałam się cicho pod nosem. Kiedy mijaliśmy się, Erwin wynurzył wzrok zza dokumentów i spojrzał w moją stronę kątem oka, przez co się uśmiechnęłam, a Smith, odpowiadając, lekko podniósł kącik ust, wysyłając w moją stronę swój prywatny uśmiech. Czułam, jak moje policzki zaczęły wytwarzać przyjemne ciepło. Oddalając się coraz bardziej, słyszałam jako ostatnie wyrzuty kobiety o ignorancję przez blondyna jej słów.
Dosłownie minutę później doszłam do celu, wchodząc i zamykając za sobą drzwi. Ściągnęłam wysokie buty i rzuciłam się na łóżko. Z brzucha przekręciłam się na plecy i patrzyłam na sufit, z którego gdzieniegdzie można było dostrzec odpadającą powoli zeschniętą farbę oraz liczne zabrudzenia. Już zamykałam powoli oczy, kiedy to usłyszałam, jak ktoś z impetem otworzył drzwi. Przestraszyłam się nagłego huku, wskutek czego spadłam z łóżka na twardą podłogę. Głośno jęknęłam, otwierając oczy. Przez sobą zobaczyłam pułkownik Hange.- Witaj ponownie [Twoje imię]! – uśmiechnęła się i podała mi rękę, abym mogła wstać. Przyjęłam pomoc, na co Zoe energicznie pociągnęła mnie do góry, przez co przed wylądowaniem lekko podskoczyłam.
- Witam Pani pułkownik – zasalutowałam, na co kobieta wyraźnie się roześmiała.
- Wystarczy Hange! – krzyknęła, a następnie klepnęła mnie po plecach. – Mam cię tylko powiadomić, że Erwin cię wzywa do gabinetu.
- Ah... - Moją pierwszą myślą było, że coś nieświadomie przeskrobałam, albo chce mnie powiadomić, że nie radzę sobie na treningach. Kobieta, widząc mój wyraz twarzy, ponownie się zaśmiała. Dzisiaj dobry humor jej chyba nie opuszczał.
- Nie musisz się tak denerwować. Po prostu idź tam. – po tych słowach wyszła z pokoju, oznajmiając, że ma coś do załatwienia.
Włożyłam buty i skierowałam się w stronę gabinetu dowódcy. Szłam powolnym krokiem, zastanawiając się, co Smith ode mnie chce. Czułam się jak skazaniec idący na ścięcie, ale z drugiej strony zadawałam sobie pytanie: „Czym ja się tak stresuje?". Nim zdążyłam cokolwiek pomyśleć, byłam u celu.
Przystanęłam naprzeciwko dużych, drewnianych drzwi. Uniosłam pięść, aby zapukać, lecz zanim to się stało, ktoś otworzył przede mną. Nadal z ręką w powietrzu spojrzałam się na rosłego mężczyznę przede mną. Zmieszana zaśmiałam się i schowałam dłoń za plecy.
- Dowódco...
- Wejdź [Twoje imię]. – gestem ręki zaprosił mnie do środka.
Nagle, wszystko zawirowało, a wspomnienia przybyły jak grom z jasnego nieba. Moje przybycie tutaj, szpiegowanie gabinetu Erwina. Farlan, Isabel, Levi, razem. „Obudziła mnie" silna dłoń lekko zaciskająca się na moim ramieniu. Weszłam, wgłąb pomieszczenia i usiadłam na kanapie. Kiedy już Erwin zamknął drzwi, mogłam odrobinę się uspokoić.- Szybko przybyłaś. – zagadał, usadawiając się w fotelu naprzeciwko mnie.
- Hange... - westchnęłam tylko. Oboje dobrze wiemy jaka ona jest, więc specjalnie ją po mnie wysłał.
- Zależało ci, żebym szybko przyszła, więc jaka to okazja? – zapytałam, unosząc jedną brew do góry.
- Chciałbym zaoferować ci pewną propozycję. – Erwin założył nogę na nogę i rozsiadł się wygodniej.
- Ach tak? Więc słucham uważnie. – uśmiechnęłam się. Nareszcie jakieś specjalne zadanie. Czy to znaczy, że radzę sobie coraz lepiej?
- Jak doskonale wiesz, niedługo odbywa się wyprawa, a ja mam natłok obowiązków, więc nie mam czasu na dostarczenie ważnego listu osobiście. Jesteś jedna z najlepiej jeżdżących konno zwiadowców, więc droga powinna ci zająć dzień. – skamieniałam. Nie o to mi chodziło jako „specjalne zadanie".
- List... Mam przekazać list. – powtórzyłam, patrząc się wyczekująco w mężczyznę.
- Ważny list. – poprawił mnie. Westchnęłam, lepiej to niż nic, prawda?
- Jasne, że to zrobię, ale chciałabym wiedzieć szczegóły.
- Naturalnie. – wstał, kierując się w stronę biurka. Zabrał dwie rzeczy leżące na drewnianym meblu i usiadł na poprzednim miejscu. Na stoliku przed nami położył mapę i ów list, który miałam przekazać.
- Jak mniemam mam to ze sobą wziąć. Mapa ma mnie pokierować, a list doręczyć. – wzięłam oba papiery w rękę. W kopercie wyczułam lekkie wybrzuszenie, co znaczyło, iż w środku coś się znajdowało.
- Tak, jutro z samego rana wyruszysz wraz z Mikiem, ponieważ tylko on może wiedzieć komu to doręczyć. – wskazał na papier trzymany przeze mnie.
- Skoro Mike wszystko wie, to po co ja mam z nim jechać? – zapytałam.
- Tylko ty za nim nadążyć, a w razie kłopotów pomożesz. Nie sądzisz, że we dwójkę raźniej? - jego kącik ust powędrował ku górze.
- Zabrzmiało to tak, jakbyś chciał nas zeswatać. – położyłam ręce na piersi i wykrzywiłam usta w grymas.
Po chwili jednak usłyszałam śmiech. Tak, Erwin Smith się śmieje! Spojrzałam na niego niedowierzając. Jego uśmiech jest szeroki, a z gardła wydobywa się przyjemne dla ucha brzmienie. Teraz wiedziałam kolejny fakt-Ten facet ma cudowny śmiech, który chcę częściej słyszeć.=======================
Dzisiaj nie mam siły na notkę pod rozdziałem, więc...
Miłego dnia/wieczoru <3
CZYTASZ
Tam gdzie ty | Erwin x Reader - SnK
أدب الهواةŻycie w podziemiach to trudny orzech do zgryzienia. Wokół walka o przetrwanie, o najdrobniejszą rzecz. Każdy mieszkaniec tej jakże pieczary marzy o wydostaniu się i przydzieleniu mu statusu. Tak było ze mną, zanim nie dołączyłam do zwiadowców z rozk...