Jakby nie on | 13

1.5K 177 19
                                    


Dedykuję ten rozdział : ASkopot
Dziękuję za bardzo przyjemne, wesołe komentarze i za gwiazdy. Bardzo to doceniam :)


Dzisiaj miała się odbyć wyprawa za mury. Od ostatniej wpadki z Isabel minął tydzień, który zleciał w mgnieniu oka. Z dnia na dzień próbowałam coraz bardziej szlifować swoje umiejętności. Oczywiście były wzloty i upadki, ale wyszło na to, że radziłam sobie nie najgorzej.

Patrzyłam tępo w sufit, wsłuchując się w ciche pochrapywanie Petry. Nie mogłam zasnąć przez całą noc, emocje niestety zdecydowanie wzięły górę. Zapewne to się na mnie później odbije, ale cóż poradzę.

Nie mając lepszego pomysłu, ubrałam się w mundur, rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Wkładając cicho buty spostrzegłam, iż niebo lekko jaśnieje. Poczułam pragnienie, więc postanowiłam pójść się z rana napić herbaty. Zazwyczaj miałam wodę przy łóżku, lecz butelkę dałam Petrze, która przebudziła się w środku nocy i zapytała, czy może się napić.

Nie śpiesząc się, przemierzałam korytarze, gdzie już były zapalone świece. Popchnęłam wielkie, drewniane drzwi i weszłam do jadalni. Podeszłam leniwym krokiem do stołu, gdzie było wszystko wyłożone. Wziąwszy filiżankę, wsypałam do niej po łyżeczce herbaty i dosypałam cukru, by na końcu wszystko zalać gorącą wodą. Chwila... Gorącą? Dotknęłam ręką naczynia i rzeczywiście. Ktoś musiał być tu przede mną. Wzięłam napój i postanowiłam iść się przewietrzyć. Otworzyłam cicho drzwi i ujrzałam postawną sylwetkę dowódcy wparowującego się w niebo, gdzie już stało się zaróżowione z nutą pomarańczowego odcienia. Nie widziałam go tydzień, a wydaje się jakby cały miesiąc. Zamknęłam za sobą i podeszłam do barierki, opierając się obok sączącego napar blondyna. Zerknął na mnie kątem oka, zapewne teraz spostrzegając, iż jestem obok. Uśmiechnęłam się, a następnie usłyszałam dość dziwne pytanie, którego się nie spodziewałam z ust dowódcy.

- Unikasz mnie? – usiadłam okrakiem na barierce i patrzyłam na mężczyznę, który nadal wpatrywał się przed siebie.

- Skądże. Skąd ten domysł? – podniosłam brew do góry w geście zaciekawienia. Przecież nie powiem mu, że unikałam jego osoby.

Pociągnął ostatni łyk herbaty, a następnie odłożył filiżankę na stolik za nami.

- Nie przychodziłaś przez tydzień, jak zawsze pijąc poranną herbatę. Myślałem, że ten twój rytuał potrwa trochę dłużej, aż tu nagle zaprzestałaś przychodzenia. – założył ręce na piersi, ponownie opierając się o metalową rurę.

Lekko się zakłopotałam. I jak mam teraz to wyjaśnić? Postanowiłam powiedzieć pierwszy lepszy pomysł, który przyszedł mi do głowy.

- Za bardzo zajęłam się treningami do dzisiejszej wyprawy i po prostu byłam zmęczona. – Nieźle mi to wyszło. Przybiłam sobie mentalną piątkę za to wybrnięcie z sytuacji. Z jednej strony to prawda, więc nie kłamałam.

Erwin spojrzał na mnie jakby nadal nieprzekonany. Serio? Oj Erwin, jesteś zbyt podejrzliwy.

- To dobrze. Mam nadzieję, że dzisiaj pokarzesz, na co cię stać [Twoje Imię]. Liczę na was. – zarumieniłam się na te słowa. Wymówił je tak ciepłym tonem głosu, jakby to nie był on. Mimo wszystko wiem, że Erwin dba o swoich podopiecznych, ale na swój sposób.

Uśmiechnęłam się promiennie, nagle ożywając i stając naprzeciwko niego.

- Dajmy z siebie wszystko dowódco Erwinie Smith. – zasalutowałam dumnie z nadal dużym uśmiechem. Na co blondyn lekko się zaśmiał zapewne z mojego nagłego przypływu entuzjazmu. Pierwszy raz słyszę jego przyjemny dla ucha śmiech. Nie wątpię, że może kiedyś jeszcze uda mi się go rozśmieszyć.

Momentalnie mój uśmiech zniknął, kiedy tylko pomyślałam, że nie będzie następnego razu. Już dzisiaj Levi miał zabić dowódcę, a ja zdeklarowałam się do pomocy. Szczerze? Nie wiem co o tym myśleć. Chciałabym zdobyć obywatelstwo i żyć jak normalny mieszkaniec wraz z przyjaciółmi, ale z drugiej strony nie chcę się przyczynić do czyjejś śmierci.

Erwin zauważając moją nagłą zmianę nastoju, podszedł do mnie i położył ręce na ramionach. Spojrzałam w górę na jego twarz. Lekko podniósł kącik ust do góry, a ja widząc to, zrobiłam to samo. Taki mały gest, a umie poprawić człowiekowi humor.

- Dziękuję. – szepnęłam, a następnie udałam się w stronę drzwi. Uchyliłam je lekko i miałam zamiar już wyjść, ale zatrzymały mnie słowa wypowiedziane za mną.

- Nie daj się ponieść emocjom. Myśl racjonalnie, bo to może uratować komuś życie.

W pierwszym momencie byłam zdezorientowana, a następnie kłębiły mi się myśli. Jedna przeważała nad wszystkimi „Dlaczego mi to mówi?". Zamknęłam za sobą drzwi i poszłam w kierunku pokoju.

=======================

Nie wiem czemu, ale lubię te nasze spotkania przy herbacie z Erwinem.

Już niedługo dowiecie się, dlaczego Smith wypowiedział takie słowa akurat do nas.

Także, miłego dnia/wieczoru :D <3 

Tam gdzie ty | Erwin x Reader - SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz