Obudziłam się wraz z promieniami słońca, które padały na moją twarz. Jęknęłam, kiedy głowa zaczęła nieprzyjemnie pulsować. Przekręciłam się na drugi bok, uwalniając się od nadmiaru światła, które padało za okna, przy okazji wprawiając mnie w lekką irytację. Otworzyłam oczy, doznając stopniowego szoku, ponieważ znajdowałam się w szpitalnym skrzydle. Podniosłam się do siadu, a następnie analizowałam zdarzenia sprzed zaśnięcia. Pamiętam jedynie, jak słabo się czułam, a potem Levi'a niosącego mnie w nieznanym kierunku. Położyłam dłoń na czole, czując naprawdę ciepłą skórę.
Wnet ktoś gwałtownie otworzył drzwi, wchodząc. Spojrzałam w kierunku ów osoby, lekko przekręcając głowę. W moją stronę zbliżała się wysoka kobieta w podeszłym wieku i wielkim grymasem na twarzy. Podeszła do mnie, wciskając do lewej ręki kilka tabletek, a do prawej kubek z wodą. Spojrzałam się na nią z lekką obawą, ponieważ w sumie nie wiedziałam, co ona chce mi podać do organizmu.
- Nie patrz się tak, tylko połykaj. - powiedziała z widoczną irytacją -Poczujesz się lepiej.
Może i przez to poczuje się lepiej, ale nie ufam takim kobietom jak ona. Niechęć do innych było widać gołym okiem, więc dlaczego miałaby mi pomóc?
- Nie wezmę tego. - mruknęłam, odkładając rzeczy na stolik obok.
Kobieta jedynie prychnęła i wyszła z sali. Nie obchodzi mnie, czy wciąż czuję się słabo, chcę przynajmniej wrócić do swojego pokoju.
Położyłam nogi na ziemi i odepchnęłam się ręką od łóżka. Obok znajdowały się moje buty, więc sprawnie je włożyłam. Na szczęście nie rozebrali mnie z munduru, więc mogłam spokojnie iść w stronę upragnionego celu. Kiedy przeszłam parę kroków, zakręciło mi się lekko w głowie. Tłumacząc sobie tym, że zbyt gwałtownie wstałam po przebudzeniu, szłam dalej. Mijając zwiadowców, rozmyślałam tylko o tym, aby jak najszybciej dojść do pokoju, ponieważ czułam naprawdę duże zmęczenie. W połowie drogi przystanęłam i oparłam się o ścianę. Położyłam dłoń na głowie, czując krople potu.
- Co ty tu robisz? - usłyszałam obok siebie znajomy głos.
Natychmiast wyprostowałam się, przybierając lekki uśmiech.
- Właśnie zmierzam w kierunku pokoju, więc... Do zobaczenia! - próbowałam jak najszybciej oddalić się od Levi'a, lecz ten w ostatniej chwili pociągnął mnie za rękę, w skutek wylądowałam w jego ramionach. Westchnęłam głośno, na co brunet zmierzył mnie zimnym wzrokiem. Położył dłoń na czole, a następnie uderzył w głowę, na co jęknęłam.- Za co to było! - odruchowo krzyknęłam.
- Głupia, jesteś wciąż rozpalona. Jak to się stało, że uciekłaś z sali? - zapytał obojętnie.
- Jakaś gburowata kobieta próbowała mi wcisnąć tabletki, na co ja powiedziałam, że nie chce, bo w sumie nie wiadomo co się w nich znajduje, więc...- Levi zakrył mi dłonią usta.
- Za dużo gadasz. - skwitował, po czym złapał mnie za ramię i ruszyliśmy w powrotną drogę, skąd przyszłam. Nie mając siły na sprzeciw, pozwoliłam się prowadzić.
Po tym, jak Levi na siłę wcisnął mi tabletki, szybko zasnęłam. Coś czułam, że miał mnie dość, ale żeby mi podawać jakieś pigułki nasenne?!
Kolejny raz z rzędu otworzyłam powieki, widząc szpitalną salę. Podniosłam głowę, dostrzegając na szafce kartkę papieru. W kącie sali dostrzegłam zapaloną świecę, więc, aby móc przeczytać, co było napisane, musiałam wstać, co też uczyniłam. Stojąc ze świeczką w ręku, postanowiłam na głos przeczytać treść.
- Zostałem powiadomiony o Twoim stanie, mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz i wznowisz treningi. - prychnęłam - Kiedy poczujesz się lepiej, dobrze wiesz, co masz zrobić, Erwin Smith.
Wypowiadając ostatnie słowa, uśmiechnęłam się lekko. Jestem ciekawa, kiedy mi to tu podrzucił lub ktokolwiek inny. Znając blondyna, pewnie nie miał czasu, aby sam się pofatygować. Spojrzałam na okno, dostrzegając, jak niebo powoli jaśnieje. Odstawiłam świecę, a następnie skierowałam się w stronę stołówki, w międzyczasie przeczesując palcami rozpuszczone włosy. Mijając korytarze z zapalonymi pochodniami, przeszły mnie lekkie ciarki, przypominając sobie o wcześniejszej sytuacji, która się tu wydarzyła.
Docierając pod odpowiednie drzwi, głęboko westchnęłam, a następnie za pomocą klamki je otworzyłam. Znajdując się w środku, rozglądałam się za Erwinem, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Podchodząc do stołu, zaparzyłam herbaty, przy okazji słodząc napój. Porcelanowy przedmiot wzięłam do ręki, upijając trochę, a następnie ruszyłam na zewnątrz. Otwierając drzwi, zobaczyłam jego sylwetkę. Opierał się o barierkę tyłem do mnie. Skąpany w blasku wschodzącego słońca wyglądał tak majestatycznie, że aż przez chwile zabrakło mi tchu w piersi. Nie wiem, czy to przez zakochanie się lub inny czynnik w to wchodzący, ale teraz uświadomiłam sobie, jak mi go brakowało przez czas jego nieobecności. To szalone, jak uczucia mogą manipulować człowiekiem. Z tyłu głowy jednak wiedziałam, że widząc go, przysparzam sobie przy tym dodatkowy ból.
Położyłam filiżankę na stoliku i podeszłam do Erwina. Oparłam się o barierkę i zamiast na słońce, patrzyłam się na jego twarz. Niektórzy interpretują wschodzące słońce jako nadzieję, ale dla mnie nadzieją był on.
Z rozmyśleń wyrwał mnie niespodziewany ruch Smitha. Zdezorientowana patrzyłam, jak jego kącik ust chyli się ku górze, patrząc na mnie.
- Z czego się tak śmiejesz? - zapytałam.
- Aż tak za mną tęskniłaś, że nie możesz oderwać wzroku? - nasze oczy się spotkały, a ja czułam, jak policzki zaczynają mnie piec. Nie tylko przez to, że dłuższy czas się mu przypatrywałam, ale dlatego, że mnie na tym przyłapał. Dlaczego wydaje mi się, że czyta mnie, jak z otwartej księgi? Odwróciłam szybko wzrok, spoglądając na las przed sobą.
- Nie żartuj sobie. - powiedziałam speszona.
- Wybacz, nie sądziłem, że weźmiesz to na poważnie. - odkrząknął - Już lepiej się czujesz?
- O wiele. - uśmiechnęłam się lekko - Levi musiał się ze mną troszkę męczyć, ale jak widać, starania nie poszły w las.
- Rozumiem.
Zapadła między nami cisza, ale w tej chwili do głowy przyszło mi pytanie, niedające mi spokoju, które postanowiłam zadać.
- Erwin, pamiętasz wieczór, gdzie się spotkaliśmy w mieście? - uśmiechnęłam się na wspomnienie wspólnego tańca.
- Owszem. - odparł.
- Co właściwie tam robiłeś? Chodzi mi o to, jak się tam właściwie znalazłeś? - zapytałam, wciąż patrząc na krajobraz przed sobą.
- Miałem spotkanie ze znajomą kobietą. - auć.
Spojrzałam na jego twarz, gdzie kącik ust powędrował ku górze. Reakcja na te słowa była momentalna-szok. Spotkanie z kobietą? Erwin kogoś ma? Poczułam mentalne ukłucie w sercu. Czy to zazdrość?
- Z kobietą? - zapytałam niemalże szeptem, nerwowo bawiąc się swoimi palcami - To dlatego tak wyglądałeś.
Mimo wszystko uśmiechnęłam się lekko. Może to dobrze, że znalazł kogoś spoza zwiadowców. Pewnie to wyszukana dama, a nie taka jak ja-ciągle dzierżąca miecz, niczym facet.
- Wybacz, muszę już iść. Jeśli się dowiedzą, że nie ma mnie na sali, to pewnie dostanę niezłą naganę od Levi'a. - nawet nie spojrzawszy na Erwina, skierowałam się w stronę szpitalnej sali. Może trochę przesadziłam z tymi podejrzeniami? Przecież nie każda kobieta, z którą się spotyka, musi być jego wybranką. Z drugiej strony, tak się wystroił na zwykłe spotkanie ze znajomą? Do tego na samo wspomnienie o niej, lekko się uśmiechnął...
Widząc w szybie okna swoją osobę, delikatnie ręką dotknęłam munduru, a następnie twarzy. Może Erwin się mną nie interesuje, bo nie wyglądam tak kobieco, jak inne? Na moment przeszło mi przez myśl, co by było, gdybym chociaż czesała się bardziej elegancko... Momentalnie oprzytomniałam, uderzając się w policzki. Nie, jestem zwiadowcą, takie uczesanie byłoby niepraktyczne, a tym bardziej podczas treningu, poza tym szybko by się zepsuła.
- Co ty tutaj robisz [Twoje imię]? - odwróciłam się i spojrzałam na rudowłosą.
- Petra, sądzisz, że jestem ładna? - wypaliłam bez zastanowienia.==================
Około 1170 słów... No chyba mnie coś nawiedziło xd Ogólnie, zbliżamy się wielkimi krokami do czegooooś ciekawego ( ͡° ͜ʖ ͡°) W sumie, sama nie mogę się tego doczekać, ale wiem, że naprawdę trudno będzie mi to napisać. NIE, nie chodzi o sceny +18 zboczuchy XD
Do następnego!
Miłego dnia/wieczorku ❤
CZYTASZ
Tam gdzie ty | Erwin x Reader - SnK
FanfictionŻycie w podziemiach to trudny orzech do zgryzienia. Wokół walka o przetrwanie, o najdrobniejszą rzecz. Każdy mieszkaniec tej jakże pieczary marzy o wydostaniu się i przydzieleniu mu statusu. Tak było ze mną, zanim nie dołączyłam do zwiadowców z rozk...